Co w piątkowym Magazynie "Nowości"? Obejrzyj wideo!
Puchar z wodą z Bałtyku dla króla Karola - z fantazją polskiego sportowca
Marzeniem wielu naszych rodaków po odrodzeniu Rzeczpospolitej była Polska „od morza do morza”. Od Bałtyckiego do Czarnego. Kiedy poszerzenie granic okazało się nierealne, pocieszano się, organizując wycieczki i turystyczne rajdy na tej trasie. Oczywiście, nie tą najkrótszą drogą przez Ukrainę, należącą do Związku Sowieckiego, odciętą od Europy nieprzyjaznym kordonem, lecz przez oficjalnie przyjazną nam Rumunię.
W pierwszych latach II RP trasę tę, prowadzącą rzekami, gdyż południowo-wschodnie tereny Polski należały do zlewni Morza Czarnego, pokonywano tratwami i łodziami. W 1924 roku popłynął tam w ten sposób młody Arkady Fiedler, czego owocem była jego pierwsza książka „Przez wiry i porohy Dniestru”. W połowie lat 20. ub. wieku do Europy dotarły kajaki wzorowane na kanadyjskich kanu i szybko zrobiły furorę. W 1927 roku Polacy zorganizowali pierwszy spływ kajakowy do Morza Czarnego, a w następnym roku – ogólnopolski spływ Wisłą do Bałtyku, którego trasa wiodła m.in. przez Włocławek, Toruń, Bydgoszcz i Grudziądz
Na zdjęciu uczestnicy spływu kajakowego do Morza Czarnego 15 lipca 1935 roku w Kołomyi, już przygotowani do wyruszenia w długą trasę