Co w piątkowym magazynie Nowości? [ZAPOWIEDŹ]
Wprowadził żużel na salony
Jest prawdziwym wirtuozem owalnego toru. Nazwisko Gollob zawsze ściągało na trybuny kibiców, zafascynowanych jego widowiskową i skuteczną jazdą. Wielu z nich starało się jeździć na wszystkie stadiony, na których nasz najlepszy żużlowiec w dziejach tego sportu występował. Dziś ci sami kibice przed bydgoskim szpitalem starają się w dalszym ciągu być ze swoim idolem i wspierać go w najtrudniejszym wyścigu.
Tomasz Gollob to przykład kariery, polegającej na tytanicznej pracy nad wykorzystaniem posiadanego przez siebie talentu. Mozolnie wspinał się na coraz wyższy pułap, a kiedy trafił do światowej czołówki, pozostał w niej przez całe dwie dekady. Historia żużla zna jeszcze jeden tylko podobny przypadek – wciąż czynnego zawodnika, Grega Hancocka.
Droga na żużlowy Olimp w przypadku Golloba wcale nie była łatwa. Zaczynał od motocrossu. Tego samego, który spłatał mu niedawno takiego figla. To na piaszczystych łachach, na pagórkach i w wądołach uczył się panowania nad motocyklem. Niezwykłego panowania, jakie dane jest tylko nielicznym. Nie wiemy jeszcze, co było przyczyną upadku w niedzielny poranek, ale na pewno przyczyna leżała poza sportowcem.