Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co zrobić, by nasze dziecko mądrze korzystało z internetu?

Z psychologiem, dr Remigiuszem Kocem*, rozmawia Justyna Król
Dr Remigiusz Koc: Nie oszukujmy się - nie będziemy zbyt długo świadkami tego, co nasza latorośl robi w internecie. dzieci są mądre, sprytne i chcą mieć swoją prywatność, czy nam się to podoba, czy nie.

Z internetu korzystają już coraz młodsze dzieci…
Zgadza się. Według ostatnich wyników badań w Polsce dzieje się to w okolicach 9., 10. roku życia. Zaczynają więc trochę później niż dzieci w innych państwach europejskich, głównie Skandynawii, gdzie funkcjonowanie online dotyczy nawet siedmiolatków. Pamiętajmy jednak, że jeśli chodzi o internet, to mamy do czynienia z bardzo dynamicznymi zmianami i ten wiek inicjacji cyfrowej może aktualnie być już niższy.

Rodziców straszy się dziś internetowymi grami, nakłaniającymi małe dzieci do odkręcenia w nocy magicznego gazu… Jak nie zwariować, wpuszczając dziecko w ten cyfrowy świat?
Samo straszenie raczej nie zabezpieczy dziecka przed niebezpieczeństwem. Zabrzmi to może banalnie, ale kluczowe jest odpowiednie przygotowanie go do wejścia w sferę wirtualną, pokazanie mu, które funkcjonalności i obszary mogą być dla niego pomocne, a które stanowią potencjalne zagrożenie. Zapoznanie go z życiem online poprzez towarzyszenie w tych „pierwszych razach” w sieci.

Rzeczywiście brzmi to banalnie. Rodzice tego nie robią?
Czasami to robią, ale niestety zbyt późno. Często zapominają, że kolejne pokolenia zaczynają korzystać z internetu coraz wcześniej i robią to bardzo sprawnie, wręcz intuicyjnie. Rodzice nierzadko wychodzą z błędnego założenia, że ich dziecko na pewno nie zagląda na niebezpieczne strony WWW, albo nie korzysta z drastycznych gier komputerowych. Zapominają, że internet jest też niezwykle ciekawym obszarem, który przyciąga młodych ludzi różnymi nowościami, interaktywnością, możliwością tworzenia innych tożsamości itp.

OK, ale tutaj gwarancji bezpieczeństwa nikt nam nie da.
To trochę jak z kursem pierwszej pomocy. Trzeba wiedzieć, jak postępować w nagłym wypadku, ale sytuacja i tak może nas zaskoczyć. Niestety, zagrożeń w wirtualnym świecie nie jesteśmy w stanie zamknąć w sztywne ramy, bo tam każdego dnia coś się zmienia. Jedyne, co możemy zrobić, to - metaforycznie rzecz ujmując - nauczyć nasze dziecko pływać i liczyć, że nie będzie skakało na główkę do zbyt głębokiej wody.

Rozumiem, że ma to być taki wstęp do późniejszej kontroli tego, co dziecko robi w sieci?
Korzystanie z programów i aplikacji blokujących dostęp do różnych treści i stron WWW jest najprostszym sposobem na likwidację niektórych zagrożeń. Jednak czy to wystarczy? Zdecydowanie nie. To tylko jeden z elementów, powiedziałbym, że raczej wspomagający niż podstawowy. Niesamowicie ważne jest, by dziecko nie czuło naszego zimnego oddechu na plecach, bo efekt będzie odwrotny, niż zamierzaliśmy. Będzie szukało okazji do korzystania z sieci bez naszej kontroli, co zresztą nie stanowi problemu w dzisiejszych czasach.

To co jeszcze możemy zrobić?
Stać się partnerami w tym „surfowaniu po sieci”. To trudne zadanie, bo oczywiście rywalizujemy z kolegami dziecka z klasy czy podwórka. Jednak gdy zyskamy chociaż częściowe zaufanie w tym temacie, będziemy wygrani. Chodzi o to, aby dziecko miało poczucie, że może na nas liczyć, jeśli czegoś nie zrozumie i coś je zaskoczy lub zaniepokoi. By bez wahania przychodziło po pomoc. Młodsze pokolenia są tak biegłe w tych tematach, że trudno może być nam zawsze występować w charakterze eksperta. Spróbujmy jednak stać się pewnego rodzaju doradcą, głosem zdrowego rozsądku, który wytycza granice, obserwuje, przygląda się, skłania do refleksji. Bez narzucania, przymuszania i typowego zakazywania. Pamiętajmy, że nadmierna kontrola wzbudzi w dziecku opór psychologiczny i chęć ominięcia „kontrolera”. Z kolei umiejętne towarzyszenie w internecie może sprawić, że wiele „zakazanych owoców” straci na swojej atrakcyjności.

Oczywiście, jeżeli dziecko nie uzna że „starzy wiedzą swoje, a ja swoje”.
Dlatego warto dopilnować tego już na samym początku drogi do wirtualnej rzeczywistości, wtedy, kiedy mamy jeszcze większy wpływ na dziecko niż jego koledzy.

Czyli wejście w rolę detektywa nie wystarczy?
Absolutnie nie. A zbyt widoczny nadzór może generować niepotrzebny bunt. Jeżeli dziecko chce założyć profil na portalu społecznościowym, nie brońmy mu tego za wszelką cenę, bo prawdopodobnie zrobi to po kryjomu i uruchomi profil pod zmyśloną tożsamością. Dużo lepszą opcją będzie przygotowanie go razem i dodanie dziecka do własnych znajomych, by potem w niezbyt inwazyjny sposób móc śledzić jego działania. Łatwiej będzie monitorować, jakie treści umieszcza, jakich ma znajomych - z odpowiednią dozą tolerancji i luzu na to, co dzieje się w gronie jego rówieśników. Uważnie przyglądałbym się natomiast komentarzom nieznajomych, zwłaszcza tym niejednoznacznym, agresywnym lub naruszającym prywatność dziecka. Wtedy nasza reakcja powinna być stanowcza. Jednocześnie ważne jest uprzedzenie młodego użytkownika sieci, jak postępować, by nie zostać wyśmianym, by nie narazić się na kompromitację, oraz jak radzić sobie z przejawami agresji w internecie.

Jak to dziecku zobrazować?
Najlepiej na przykładach. Nie chodzi o to, aby straszyć. Można jednak przytoczyć kilka prawdziwych, nieco nieprzyjemnych historii, by nasze dziecko miało jasność, że wirtualny świat nie jest zawsze bezpieczny i w pełni anonimowy. Obudzenie w młodym człowieku czujności jest największym sukcesem rodzica. Czujności i uważności, zamiast lęku. Nie oszukujmy się - nie będziemy zbyt długo świadkami tego, co nasza latorośl robi w internecie. Dzieci są mądre, sprytne i chcą mieć swoją prywatność, więc będą do niej dążyć, czy nam się to podoba, czy nie.

Ewentualnie rówieśnicy będą dla nich współtowarzyszami w tej podróży.
Dokładnie, bo lepiej zrozumieją, która gra jest dla nich atrakcyjna, dlaczego interesuje ich ten, a nie inny temat. Nie przeskoczymy tego. Ale dziecko uczy się też od nas, często nie zdajemy sobie z sprawy z tego, że obserwuje również nasze podejście do świata wirtualnego. Znaczenie ma choćby to, ile jest go w naszej codzienności. Jeśli rodzic bezproduktywnie i bezrefleksyjnie spędza czas na Facebooku, dziecko będzie czuło większe przyzwolenie do takich działań. Jeśli zaś zobaczy, że rodzice mają alternatywę w postaci np. sportu, może zechcieć również sobie taką znaleźć. Najlepiej oczywiście pokazywać różne opcje, zachęcać do poszukiwania pozainternetowych zajęć. Warto także pokazać, w jaki sposób internet jest przydatny w realizacji pasji dziecka „w realu”.

Niedawno głośno było o tym, że nastolatek zastrzelił się przypadkiem podczas transmisji na żywo na Instagramie.
Tragiczne wypadki niestety zdarzają się codziennie, także w sieci. Wiele osób zginęło robiąc sobie selfie np. nad przepaścią. Ale to jak z jazdą samochodem: nie wystarczy mówić, że jeśli zwolnimy i będziemy uważać na znaki drogowe, to będzie w  pełni bezpiecznie. Znajdą się zawsze kierowcy, którzy będą chcieli pojechać znacznie szybciej, lub tacy, którzy nie będą odpowiednio uważni na drodze. Jak pokazują wyniki badań, około połowa dzieci i tak będzie się stykała z niewłaściwymi treściami w sieci.

Co zatem robić? Nagłośniona przez media, choć fikcyjna gra „Niebieski wieloryb” może stać się pretekstem do rozmowy na te tematy?
Jestem przeciwnikiem zbyt szerokiego nagłaśniania takich zdarzeń, bo pośrednio zwiększa to popularność tego zjawiska. Gry podobne do „Niebieskiego wieloryba” istnieją i są zagrożeniem dla pewnej części młodych osób - tych, które np. mają niższe poczucie własnej wartości, czują się samotne, mają skłonności do samookaleczania się itd.

Takie zachowania autodestrukcyjne nie są generowane przez internet?
Nie, one wynikają z pewnych deficytów. Te gry trafiają raczej do osób, które i tak robiłyby sobie krzywdę w inny sposób. Są więc swoistym narzędziem do zaspokajania potrzeb tej grupy. Zadania do wykonania w takiej grze są postopniowane - od mniej do bardziej drastycznych. Na dzień dobry nie ma tu skoku na głęboką wodę, a jedynie kąpiel w brodziku. Im dalej, tym głębiej i finalnie mamy zachętę do podjęcia próby samobójczej.

Jak to działa na młodego człowieka?
Przekraczając kolejne granice, dziecko zwiększa poziom akceptacji dla zachowań autoagresywnych. Zaczyna to też traktować jako udowodnienie swojej odporności. Udowadnia sobie, że jest silne, dało radę i ma ochotę na więcej. To oferta tylko dla podatnych na dokładnie takie autodestrukcyjne działania, co nie oznacza, że powinniśmy temat zignorować. W tej grze może pojawić się mentor, opiekun, który niejako wchodzi w rolę rodzica, autorytetu. I to on podpowiada, co robić…

Dzieciom brakuje rodziców, więc uciekają w internet?
Często jest to jedna z przyczyn. To m.in. efekt szybkiego tempa życia, zmiany wzorców. Pracujemy dziś tyle, że czasem umyka nam to, co najważniejsze. Dzieci popełniają błędy, ale warto zastanowić się nie tylko nad tym, co robią nie tak, lecz przede wszystkim - dlaczego? Jeżeli obserwujemy, że nasze dziecko nagle zaczyna zachowywać się odmiennie niż wcześniej, może być to sygnał, że coś się dzieje - niekoniecznie złego, ale w takich momentach dobrze przyjrzeć się sytuacji.

Czyli nie trzeba się bać sieci?
W przestrzeni wirtualnej poszukuje się nowości, ale nie ze wszystkich się korzysta. Z perspektywy czasu często nawet nie pamiętamy, jak się nazywały gry, za którymi przez chwilę podążał tłum. Strach przed internetem nie przyniesie oczekiwanych efektów. Lepsze jest systematyczne uczenie się świadomego korzystania z sieci.

*dr Remigiusz Koc

psycholog społeczny, wykładowca akademicki, adiunkt w Instytucie Nauk Społecznych WSG w Bydgoszczy. Właściciel Agencji Analiz i Doradztwa Personalnego „PSG”, świadczącej m.in. usługi poradnictwa psychologicznego. Prowadził badania dotyczące zjawiska nadużywania i uzależnienia od internetu wśród młodzieży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Co zrobić, by nasze dziecko mądrze korzystało z internetu? - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska