Czas rozbroić tykające bomby ekologiczne

15 milionów złotych kosztować będzie operacja likwidacji 16 mogilników, które wciąż jeszcze tkwią w ziemi w naszym regionie. Toksyczne pestycydy składujemy od ponad 30 lat.

Zbudowane w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych mogilniki przeznaczone były do bezterminowego gromadzenia wycofanych z obrotu i użytkowania środków ochrony roślin i innych odpadów niebezpiecznych. Zagrożenie środowiska przez substancje zgromadzone na składowiskach wynika głównie z nieprawidłowej ich lokalizacji, a często niewłaściwego wykonania oraz złego stanu technicznego zbiorników i złego składowania niebezpiecznych odpadów .

Lokując tego typu obiekty nie brano pod uwagę zagrożeń i wód podziemnych, gleb i cieków wodnych oraz ujęć wody pitnej.

<!** reklama>- Tymczasem tempo migracji zanieczyszczeń w wodach gruntowych, przy piaszczystym podłożu, może wynosić 50 metrów na rok. Przez 30 lat zanieczyszczenia mogą więc pokonać półtora kilometra. Jeśli w kierunku ujęć wody pitnej, sprawa robi się bardzo poważna - mówi doc. dr hab. Stanisław Wołkowicz z Państwowego Instytutu Geologicznego w Warszawie. - O akcji likwidacji mogilników w Kujawsko-Pomorskiem mogę powiedzieć: nareszcie.

Większość z 15 milionów złotych pochodzi z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Mogilniki w 15 gminach usuwać będzie konsorcjum warszawskiej firmy SEGI-AT i kieleckiej spółki Hydrogeotechnika. Wygrało przetarg, choć nie bez problemów. Próbę ustawienia go zarzuciła Urzędowi Marszałkowskiemu firma z Poznania. Protest jednak odrzucono.

Na pierwszy ogień pójdą składowiska w Bożacinie (gmina Rogowo, powiat żniński), Płociczu (gmina Kamień Krajeński, powiat sępoleński) i Dąbrówce (gmina Kamień Krajeński). Prace mają się rozpocząć jeszcze w listopadzie. Pełną listę 16 gmin znaleźć można na stronie www.kujawsko-pomorskie.pl.

Jako pierwsze za likwidację mogilników zabrało się w roku 1999 województwo lubelskie. W ślad za nim poszły Wielkopolska, Warmia i Mazury oraz Zachodniopomorskie.