Niedawno opisywaliśmy przygodę jednej z Czytelniczek, która chciała kupić grę komputerową dla swojej wnuczki. Ta na półce kosztowała 109,99 zł, a przy kasie kazano kobiecie zapłacić o 40 złotych więcej. Dopiero po awanturze i interwencji w Inspekcji Handlowej, towar sprzedano za korzystniejszą dla klientki cenę. Trzeba pamiętać bowiem, że konsument płaci tyle, ile jest uwidocznione na towarze. Smaczku sprawie dodaje fakt, że rzecz działa się w znanym sklepie handlującym multimediami.
[break]
Po tej publikacji dostaliśmy kolejne sygnały. Zgłosiła się do nas pani Agata, którą mąż obdarował srebrną bransoletką za prawie 400 zł kupioną w uznanym salonie jubilerskim. Po kilku miesiącach, ale jeszcze w okresie obowiązywania gwarancji, biżuteria się zepsuła.
- Znalazłam rachunek i zaniosłam bransoletkę do naprawy. Dowiedziałam się, że będę musiała czekać co najmniej miesiąc. Po kilku dniach zadzwoniono do mnie z zapytaniem, czy zapłacę za naprawę 38 zł, bo podobno sama zepsułam bransoletkę. Zgodziłam się, bo jakie miałam wyjście - pyta pani Agata.
Kobieta miała do wyboru albo zapłacić, albo odebrać uszkodzoną biżuterię i nie móc jej używać. Wybrała to pierwsze, ale jest oburzona takimi praktykami. W końcu chodziło o rzecz sporej wartości. - Szanująca się firma koszty naprawy powinna wziąć na siebie - dodaje kobieta.
Inna nasza Czytelniczka poszła do znanej toruńskiej cukierni. Wybrała deser z lodami i bakaliami za 25 złotych.
- Poprosiłam, żeby wymieniono mi gałki lodów na inne. Dowiedziałam się, że w zestawie są konkretne smaki, a jak chcę je zmienić, to do każdej gałki doliczą mi 25 proc. W tym momencie mój deser wart byłby niemal 30 zł - oburza się kobieta.
Na koniec przypadek pana Damiana, który kupił rolety okienne. Sprzedawca zapewnił go, że są właśnie takie, jakich potrzebuje.
- W domu otworzyłem jedną z nich i okazało się, że ma mocowanie, które mi nie pasuje. Zapakowałem wszystko i pojechałem oddać. Kierownik sklepu był wyjątkowo nieuprzejmy i nie chciał przyjąć ani wymienić rozpakowanej rolety. Zastanowię się dobrze, nim kolejnym razem coś tam kupię - mówi pan Damian.
Ostatnie zdanie wypowiedziane przez naszego Czytelnika jest tu kluczowe. W wyżej opisanych sytuacjach nie pozostaje nam chyba nic innego, jak pokazać czerwoną kartkę handlowcom.
- W żadnym z tych przypadków nie możemy mówić o łamaniu prawa, bo sprzedawcy o dodatkowych kosztach informowali z wyprzedzeniem - tłumaczy Wiesława Szatkowska, dyrektorka Inspekcji Handlowej w Toruniu. - Nie można tu jednak też przywołać dobrych praktyk kupieckich, które dla tak renomowanych firm powinny być sprawą prestiżową.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?