Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czasem trzeba być bezczelnym

Jacek Kiełpiński
Rozmowa z ANTONIM STAWIKOWSKIM, opozycjonistą, legendą „Solidarności”, od tygodnia Honorowym Obywatelem Torunia

<!** Image 3 align=none alt="Image 225698" sub="Antoni Stawikowski: - Do odsiadki, rewizji i zatrzymań na 48 godzin można się przyzwyczaić. Konspiracja wchodzi w krew. Człowiek szybko się uczy korzystania z zaprzyjaźnionych taksówek, by urwać ewentualny SB-ecki ogon. No i wiadomo, że telefon jest na podsłuchu... [Fot. Grzegorz Olkowski]">

Rozmowa z ANTONIM STAWIKOWSKIM, opozycjonistą, legendą „Solidarności”, od tygodnia Honorowym Obywatelem Torunia

W każdym społeczeństwie o wolność walczy garstka, a większość tylko to popiera. Kiedy Pan postanowił należeć do tej pierwszej grupy?

W 1957 roku wyjechałem do Belgii. Mieszkałem u emerytowanego maszynisty kolejowego i zobaczyłem, jak klasa robotnicza wykorzystywana jest przez krwiożerczych kapitalistów. W pełni zaskoczyłem kilka lat później, na stypendium w Stanach. Tam pierwszy raz miałem w ręku „Kulturę Paryską”, „Zeszyty Historyczne”...<!** reklama>

Wczesny kontakt z bibułą...

Pierwszą książką tak przeze mnie traktowaną były pamiętniki Churchilla po angielsku. Prezent dla kolegi. Potem przywoziłem do Polski książki Sołżenicyna, Miłosza... To była frajda - dać kolegom coś takiego!

A kontrola graniczna?

W 1980 roku wracałem z Londynu z walizką książek. Wiozłem też od bratowej jakąś biżuterię, koraliki w prezencie dla żony. Celniczka spytała, co mam do oclenia? Zagrałem va banque. Powiedziałem, że sam nie wiem i proszę ją o ocenę. Otworzyłem walizkę. Na wierzchu leżały te korale. Pod nimi koszule. Głębiej książki. Celniczka rzuciła tylko okiem i krzyknęła: „Co pan mi tu głowę zawraca!” No, czasem trzeba być bezczelnym...

A gdyby podniosła jednak te koszule?

Nie dostałbym więcej paszportu. Dla naukowca to było ogromne utrudnienie. Ale jeszcze nie tragedia.

Przy okazji otrzymywania paszportu poznał Pan pewnie panów z SB...

1962 rok. Przed stypendium w Pasadenie odwiedził mnie SB-ek. Najpierw klasyczne kadzenie, jaki to wielki naukowiec ze mnie, ble, ble, ble. Potem konkrety. „Tam, gdzie pan jedzie, Polskę oczerniają” - rzucił. Ogólnie: mam im opowiedzieć po powrocie, kto i co dokładnie mówi. Facet wkur.... mnie strasznie! Więc krzyknąłem: „Co, chce pan ze mnie szpiega zrobić!? Jestem naukowcem!”. To on przygroził: „No, jeszcze pan nie wyjechał...”. A ja na to: „To jest prestiżowe stypendium, czy mnie wypuścicie czy nie - to wasza sprawa!”. I puścili. Okazało się, że tak należy z SB gadać. Wobec ich szantażu pozostawać przy swoim stanowisku.

Te przemycane z Zachodu książki stały się zalążkiem całej biblioteki...

Potem, oczywiście, dochodziły książki wydawane w kraju. Rozprowadzane po znajomych otwierały oczy. Przez lata przybywało osób, które rozumiały, że nasz, polski margines wolności jest stosunkowo duży, bo wydarzeniami z 1956, 68, 70 i 76 roku ten margines sobie poszerzaliśmy. Te książki pokazywały, że warto i można coś w tym systemie wywalczyć. Uczyły aktywności.

Dlatego, gdy powstała „Solidarność”, został Pan przewodniczącym zarządu regionu?

Do kandydowania namówił mnie Wiesiek Cichoń i znajomi od bibuły. Przekonało mnie to, że „Solidarność” była ruchem społecznym, a nie tylko związkiem zawodowym. Gdy wygrałem wybory, od razu powiedziałem, że obejmuję to stanowisko tylko na dwa lata, by zorganizować strukturę regionalną „S”.

Szybciej wprowadzono stan wojenny...

Przeczuwaliśmy, że tak to się skończy. Ale jakoś nikt się tym nie przejmował. W czasie internowania wydałem oświadczenie, że związkiem w regionie kierują od teraz struktury stworzone z kolegów działających w podziemiu. To sprawiło, że w naszym regionie nie było dwóch ośrodków władzy związkowej - demokratycznie wybranej i podziemnej. Uniknęliśmy dzięki temu konfliktów.

Pana działalność jawna szybko doprowadziła jednak do ponownego uwięzienia...

Pod listem otwartym, protestem w sprawie delegalizacji „S” podpisało się ponad 2 tysiące osób. To była nasza regionalna inicjatywa. Wioząc ten plik papierów do Warszawy zdawałem sobie sprawę, jak to się musi skończyć. List złożyłem w URM-ie i... czekałem na ponowne internowanie. Okazało się, że po Potulicach i Strzebielinku, czas na ZK Kwidzyn.

Do odsiadki można się przyzwyczaić?

Można. Do rewizji i zatrzymań na 48 godzin też. Konspiracja wchodzi w krew. Człowiek szybko się uczy korzystania z zaprzyjaźnionych taksówek, by urwać ewentualny SB-ecki ogon. No i wiadomo, że telefon jest na podsłuchu. Kiedyś kolega zadzwonił do mnie i powiedział: „Mam cebulę, przywiozę ci”. Wiadomo, co pomyśleli... Niedługo po jego wyjściu rewizja. „To panowie po tę cebulę?” - spytałem i wskazałem worek.

A rewizji, ile Pan miał?

Oj! Ale pamięta się nieliczne. Choćby tę jeszcze przed rokiem 1980, gdy SB-ecy szukali biblioteki. Pokoje przeszukali starannie. Czas na piwnicę. W jednym pomieszczeniu miałem rupieciarnię i tam, faktycznie, w starym przywalonym gratami tapczanie były te książki. Oni wchodzą, a ja proponuję: „To co, zrobicie mi tu panowie porządek?”. Odpuścili. Mówiłem już, że czasem trzeba być bezczelnym.

Był Pan uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu wiosną 1989 roku. Tamto wydarzenie ciągle dzieli Polaków...

Brałem udział w pracach stołu do spraw politycznych. Kierował Bronisław Geremek, a doradcą był Jarek Kaczyński. Wtedy nikt uwag nie miał. Rozumieliśmy wszyscy, że rozmowy z komunistami, odkładane zresztą przez nich długo, bo przeciwny był beton partyjny, to jedyny sposób ruszenia spraw do przodu. A krzyk, że coś nie gra, podniosły najpierw kręgi „Solidarności Walczącej”. Później krytyków przybywało. Ja uważam, że komunistom nie udało się nas w nic wkręcić, umoczyć. A chcieli...

Szefował Pan toruńskiemu Komitetowi Obywatelskiemu przy Lechu Wałęsie podczas zwycięskich wyborów w 1989 roku. Czemu zdecydował się Pan go rozwiązać?

Wtedy wielu uważało, że z komitetu powinna powstać przyszła partia. Temu byłem przeciwny. Nie chciałem, by w nowej rzeczywistości związek zawodowy wchodził w politykę. Wszedłem do ruchu społecznego, działającego pod płaszczykiem związku, z potrzeb obywatelskich i moralnych, a nie dla kariery politycznej. Miałem być przewodniczącym dwa lata, wyszło dziewięć. Uzyskaliśmy więcej niż marzyliśmy, a ja mogłem wrócić do astronomii. Do badań nad atmosferą gwiazd.

Ale politykę Pan śledził i śledzi. Polska jest dziś podzielona...

I to mnie boli. Takiej Polski po tylu latach demokracji się nie spodziewałem. Zbyt szybkie zmiany rządów Suchockiej, Bieleckiego nie były zjawiskiem pożądanym, choć mogły się na tamtym etapie zdarzyć. Ale obecny głęboki podział polityczny i stopień skłócenia Polaków wręcz przeraża.

To może nie było warto?

Było. Ci, którzy przebąkują komuno wróć, a słyszę to, stracili chyba pamięć. Mieliśmy tu ohydny system, będący utopią, w którą kazano wierzyć, choć sami twórcy nie wierzyli. Niszczono niezależność i inicjatywę, partia miała decydować i dawać. Wtedy się przecież wszystko „dostawało”: mieszkania, papier toaletowy, pomarańcze... Przykro słuchać, gdy ktoś wychwala tamte czasy, bo też mu się nie podoba obecne skłócenie. A dla mnie osobiście najcenniejsi są ludzie, których poznałem dzięki „Solidarności”, sprawdzeni przyjaciele. Do dziś gramy w brydża i możemy sobie ufać. A to jest najważniejsze. I ponad podziałami.


Teczka osobowa

Honorowy Obywatel Torunia

Docent dr hab. Antoni Stawikowski ur. 1933 r. w Nowym Mieście Lubawskim. Astronom. Od 1978 r. kierownik Pracowni Astrofizyki PAN w Toruniu.

Pierwszy przewodniczący zarządu Regionu Toruńskiego „Solidarność”. Działał w Komisji Krajowej związku. Po wprowadzeniu stanu wojennego internowany.

Uczestnik obrad Okrągłego Stołu wiosną 1989 r. Jeden z czynnych organizatorów zwycięskich wyborów parlamentarnych w czerwcu tegoż roku. Od 21 listopada 2013 Honorowy Obywatel Torunia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska