Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czego szukała policja w mieszkaniu opiekuna ladacznic na Mokrem?

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Zachodni odcinek ulicy Lipowej, czyli obecnej Kościuszki. Grunty Gustawa Goetza znajdowały się po prawej stronie, możliwe więc, że stanęły na nich widoczne na zdjęciu kamienice.
Zachodni odcinek ulicy Lipowej, czyli obecnej Kościuszki. Grunty Gustawa Goetza znajdowały się po prawej stronie, możliwe więc, że stanęły na nich widoczne na zdjęciu kamienice. Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa
W listopadzie 1902 naszych przodków wiadomość o sprzedaży apteki przy ul. Szerokiej. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielkie znaczenie miała ta apteka dla polskiego Torunia.

Obejrzyj: Kulisy sesji fotograficznej Siła Kobiet 2022

od 16 lat

Mokre było gminą niezwykłą. Nie tylko dlatego, że na początku XX wieku podtoruńska wieś miała 12 tysięcy mieszkańców, czyli jakieś dwie trzecie tego, ile liczył wtedy Toruń. Do urzędu gminy można było dojechać tramwajem, a w czasach, gdy wiele okolicznych miast przymierzało się do budowy wodociągów czy gazowni, na Mokrem budowa ich właśnie dobiegała końca. O tych wielkich inwestycjach z 1902 roku i nakładach na nie wspominaliśmy niedawno. Proszę sobie wyobrazić, że pomimo tego wszystkiego…

„Rada gminna orzekła, że dochody gminy, mimo licznych i wielkich wydatków będą dobre tak, że podatków zwyższać nie okaże się potrzeba”.

Polecamy

Informacja ta ukazała się w „Gazecie Toruńskiej” na początku listopada A. D. 1902. Zgadza się, prosty komunikat o tym, że sytuacja finansowa gminy jest tak dobra, że nie będzie trzeba podnosić podatków, została napisana w sposób bardzo skomplikowany. Kilka dni później, na szczęście już w mniej zagmatwany sposób, polski dziennik doniósł, że z Mokre czeka kolejna wielka inwestycja.

„Pan Goetz sprzedał swoje parcele przy ulicach Lipowej, Zakonnej, Murnej i Polnej, razem coś koło 64 morgi, burmistrzowi p. Falkenbergowi za 114.000 marek – czytamy. - Nabywca zamierza zabudować te tereny mieszkaniami dla urzędników, willami itp”.

Co jeszcze powstało na gruntach Gustawa Goetza?

Gustaw Goetz gruntów na Mokrem miał sporo. Pod Dębową Górą gmina kupiła od niego tereny pod budowę wieży ciśnień i gazowni. On sam, kilka tygodni wcześniej, nabył ujeżdżalnię przy obecnej ul. Batorego. Później, jak wiadomo, zlecił Ewaldowi Hoffmanowi budowę maneżu, który stoi do dziś, został bardzo ciekawie zaadaptowany na sklep sieci Aldi.

Polecamy

Goetz na pewno był również właścicielem kilku działek przy skrzyżowaniu ul. Lipowej i Toruńskiej, czyli obecnej Kościuszki i Grudziądzkiej. Swoją drogą dobrze by było wybrać się do Archiwum Państwowego i sprawdzić, dokąd jeszcze sięgały jego posiadłości. Dzięki temu może by się udało ustalić, jakie budynki powstały na gruntach odkupionych przez wójta Falkenberga awansowanego 120 lat temu przez „Gazetę Toruńską” do roli burmistrza. Gdzie ich szukać? Ulica Lipowa, jak już wspomnieliśmy, to obecna Kościuszki. Murną, a także Podmurną, przed przyłączeniem Mokrego do Torunia nazywana była późniejsza ul. Królewska, czyli obecna Sobieskiego. Zakonna zaś to zapewne Nonnenstrasse, czyli Panieńska, późniejsza Wojska Polskiego.

Czy to prawda, że słynna toruńska apteka została sprzedana?

Uff. Na chwilę opuszczamy Mokre, ponieważ z Torunia napływają bardzo niepokojące sygnały o tym, że czarne chmury gromadzą się nad jedną z najstarszych aptek w mieście. Nie, nikt nie mówi o likwidacji, bo kto by chciał zamknąć aptekę działającą od XVII stulecia. To nie wchodziło w rachubę, pojawiły się jednak plotki, że polska apteka mogłaby przejść w obce ręce.

„Czy to prawda? Dowiadujemy się z różnych stron, że aptekarz p. Kawczyński, sprzedał aptekę swoją położoną przy ul. Szerokiej Żydowi p. doktorowi Auerbachowi. Wiadomość ta wydaje nam się wprost nie do uwierzenia – grzmiała 120 lat temu „Gazeta Toruńska”.

I co, czy obawy były słuszne? Wyjaśniło się to bardzo szybko, ponieważ wezwany do odpowiedzi pan Kawczyński natychmiast udał się do redakcji i złożył oświadczenie, które zostało wydrukowane.

„Szanowna Redakcya czyni wzmiankę w swej gazecie z dnia wczorajszego o sprzedaży mej apteki panu dr. Auerbachow, zapytując się czy to możliwem i do uwierzenia. Odpowiadam na to co następuje: Byt aptekarza zależny jest w obecnych krytycznych czasach od wielu czynników, których tu bliżej określać nie potrzebuję, a które mnie spowodowały ratować wieloletnią pracę, jako obce i własne kapitały, a nie narażać rodaka na pewne niepowodzenie. Obowiązkiem było tak a nie inaczej postąpić. Z poważaniem: W. Kawczyński”.

Polecamy

Dzisiaj najwyraźniej mamy dzień zagmatwanych cytatów. „Gazeta Toruńska” oświadczenie zamieściła wraz z komentarzem wyrażającym wątpliwość, czy w tym przypadku rodak istotnie byłby skazany na niepowodzenie. Cóż, zmieniając właścicieli apteka przetrwała jeszcze ponad sto lat, wielowiekowa nić tradycji została zerwana dopiero w 2019 roku. Tego rzecz jasna nasi przodkowie z początku XX stulecia nie mogli przewidzieć. Jeszcze nie byli również świadomi tego, że w aptece doszło do wydarzenia, które miało mieć ogromny wpływ na przyszłość Torunia. Ogromna w tym była zasługa stawianego tutaj pod pręgierzem pana Kawczyńskiego. Otóż, jakoś pod koniec 1899 roku, w aptece spotkało się dwoje ludzi. On później stał się jednym z symboli i głównych bohaterów wydarzeń związanych z powrotem Torunia do Polski. Został nim w dużej mierze dzięki niespożytej energii i nieustępliwości swojej żony.

- Babcia odwiedzała wuja, który kierował Apteką Radziecką przy Szerokiej. Dziadek zaś przyjechał do Torunia po studiach i jako młody lekarz złożył wizytę aptekarzowi. Przy okazji poznał pannę Helenkę Kawczyńską - opowiadała kilka lat temu „Nowościom” pani Bożena Steinborn, wnuczka Heleny i Ottona Steinbornów. - To była miłość od pierwszego wejrzenia. Wiem od ojca, że dziadek następną wizytę w aptece złożył już z bukiecikiem kwiatów. Kiedy przyszedł po raz trzeci dowiedział się, że panna Hela jest na ślizgawce. Poleciał tam i zobaczył, że panna Hela holendruje z przypiętym bukiecikiem fiołków.

Kiedy zaginęła Anna Struwe?

Płynąc przez kolejne roczniki gazet z końca XIX i początku XX wieku, docieramy do wydań przekopywanych już kiedyś przy innej okazji. Z archiwalnych wykopalisk sprzed bodajże ośmiu lat pochodzą fragmenty ciekawej, choć smutnej historii, której ostatecznie chyba nigdy nie przypominaliśmy. Zaduszki wydają się właściwym momentem, aby po nie sięgnąć. Sprawa ta poruszyła mieszkańcami Torunia i okolic. Pierwszy komunikat ukazał się na łamach „Gazety Toruńskiej” w niedzielę 26 października 1902 roku.

„W miejskim domu chorych zatrudnioną była od maja rb dyakoniska Anna Struwe, od tygodni czuwała nad łożem boleści w pewnym domu prywatnym przy głównym dworcu – czytamy. - W czwartek wieczorem, krótko po godz. 7, wybrała się jak zwykle odziana w habit i nie powróciła więcej. Policya głosi, że samobójstwo lub zbiegostwo wykluczone, jedynie jest możliwy nieszczęśliwy wypadek lub zachodzi zbrodnia. Dyakoniska liczyła lat 20. Burmistrz dr Kersten stwierdził, że zaginiona nie korzystała z komunikacyi parowcem. Szła zapewne przez most i Kępę Bazarową”.

Polecamy

Kępa została przeszukana pod kierunkiem samego burmistrza. Mieszkańcy również się zaangażowali, na policję zgłosił się urzędnik kolejowy święcie przekonany, że widział diakoniskę wsiadającą do pociągu poznańskiego. Jakieś panie przekazały natomiast absolutnie pewne informacje o romansie jaki miał łączyć siostrę z pewnym czeladnikiem. Z tego powodu Anna Struwe miała mieć zresztą awanturę z przełożoną. Później rewelacje te zdementowano.

„Sprawy tajemniczego zniknienia dyakoniski Anny Struwe policya nie zdołała dotychczas rozwiązać. Brakują wszelkie poszlaki – informowała w jednym z kolejnych wydań „Gazeta Toruńska”. - Pierwszy prokurator wyznaczył już, zanim odkryto zwłoki zagadkowo zaginionej, 500 marek nagrody za wykrycie mordercy. Władze są przekonane, że zaszła zbrodnia”.

Kolejni świadkowie widzieli siostrę schodzącą nad Wisłę. Policja zmierzała jednak innym tropem, o czym „Gazeta Toruńska” poinformowała w pierwszym wydaniu listopadowym:

Czego szukała policja na Mokrem?

„W sprawie tajemniczego zaginienia dyakoniski Struwe zarządzono rewizyę mieszkania opiekuna ladacznic Sch. na Mokrem, szukając złotego zegarka, który posiadała zaginiona – czytamy. - Zamiast zegarka znaleziono u „narzeczonej” jego obuwie, które poznawano jako własność dyakoniski. Opiekuna aresztowano, wypuszczono go jednakże niedługo na wolność z powodu braku dowodów rzekomego przestępstwa”.

Co się stało z diakoniską Anną Struwe? O tym w następnym odcinku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska