Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Czerwony Pomidor" kontra klient: sądu nie będzie! Gości po krytyce... przybywa!

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Zagraniczni goście w restauracji "Czerwony Pomidor" (2019 rok, Facebook lokalu)
Zagraniczni goście w restauracji "Czerwony Pomidor" (2019 rok, Facebook lokalu)
Setki komentarzy i udostępnień, krytyka równolegle z pochwałami dla pizzy, zajęte stoliki w restauracji i nowi goście - to zaskakujący wynik nagłośnienia przez nas afery wokół restauracji "Czerwony Pomidor" w Toruniu.

Opadająca pizza, przypalone brzegi, długi czas oczekiwania na piwo i zamówione danie, słaba obsługa, mankamenty w wystroju, a wreszcie - nieprzyjemny właściciel - to wszystko opisał w swojej krytycznej recenzji Bartosz Popowicz, po lipcowej wizycie w restauracji "Czerwony Pomidor" w Toruniu. Młody recenzent przyjechał z Londynu do kraju odwiedzić rodzinę i znajomych. W Toruniu wybrał się na pizzę do lokalu przy ul. Most Pauliński na starówce, bo miał naprawdę dobre opinie. Doznał rozczarowania, czemu w ostrych słowach dał upust w recenzji. Zamieścił ją na fanpage'u restauracji i Tripadvisorze.

Właściciel "Czerwonego Pomidora" zareagował nerwowo. Zaangażował prawnika, który wezwał na piśmie Bartosza Popowicza do usunięcia z sieci recenzji i opublikowania przeprosin. Zaznaczając, że jeśli tego nie uczyni, to sprawa skończy się w sądzie. Wszystko to opisaliśmy kilka dni temu ("Afera z Czerwonym Pomidorem w Toruniu". Krytyka narusza dobra restauratora?") i...

"Czerwony Pomidor" w Toruniu. Krytyka i opinie. Jaka jest ta pizza?

Zainteresowanie sprawą przeszło nasze najśmielsze oczekiwania, a i pewnie restauratora oraz recenzenta. Publikacja doczekała się tysięcy odsłon w sieci, setek udostępnień, kilkuset komentarzy. Ich autorzy, co naturalne, zdania mają podzielone. Jedni stoją po stronie Bartosza Popowicza, prawa do krytyki, wolności słowa. Inni krytykują "młodziana" i gorąco kibicują właścicielowi restauracji. Nie brakuje też opinii wyważonych. Ich autorami są też inni restauratorzy, którzy podkreślają, że "takie sprawy załatwia się inaczej" (a nie - w sądzie).

Temperatura dyskusji w sieci sięgnęła w miniony weekend zenitu. Co ciekawe, ruch wokół "Czerwonego Pomidora" zrobił się nie tylko wirtualny. "Nowości" sprawdzały w weekend oraz dni powszednie (wtorek i środa), jak wygląda sytuacja przy ul. Most Pauliński. Za każdym razem stoliki w letnim ogródku restauracji były zajęte.

Polecamy

"Szczerze mówiąc, gdyby nie ta sprawa, nie poznałbym pewnie tego lokalu. A tak byliśmy, jedliśmy i pizzę polecamy" - pisze internauta Marek. " Stało się coś, czego słynny recenzent na pewno nie chciał, czyli mega darmowa reklama i to na szeroką skalę. Lepszej nie można sobie wymarzyć" - komentuje Justyna.

Sąd? Właściciela poniosły emocje

Pan Jacek, właściciel "Czerwonego Pomidora" zdecydował się oficjalnie zabrać głos na fanpage'u lokalu.

"Czy zareagowałem zbyt porywczo chcąc rozwiązać sprawę sądownie? Możliwe. Musicie jednak zrozumieć, że pizzeria nie jest dla mnie tylko biznesem, jest spełnieniem moich marzeń, owocem wieloletniej pracy, stresu i nieprzespanych nocy. Jest na dobrą sprawę moim dzieckiem- w jaki sposób zareagowalibyście Państwo na próbę wyśmiania, obrzucenia błotem czy nakręcenia internetowej agresji w stronę Waszego dziecka?" - napisał.

W kolejnym poście natomiast przyznał wprost: " Pozew (przedsądowe wezwanie do przeprosin-przyp.red.) był wystawiony w przypływie emocji związanych z poczuciem niesprawiedliwości, był jednak reakcją niewspółmierną".

Polecamy: Gdzie dobrze zjeść w Toruniu? Sprawdź >>> TUTAJ <<<

Można z tego wnioskować, że restaurator zrezygnował z sądowej batalii z Bartoszem Popowiczem. Ten natomiast nie wycofał się ze swojej krytycznej na temat lokalu. Strony pozostały zatem na swoich stanowiskach. Przedsiębiorca uważa, że krytyka była niezasłużona i oparta na fikcji. Recenzent powtarza, że napisał prawdę i miał prawo wystawić krytyczną recenzję.

A nad morzem "paragony grozy"

Podobna burza przetoczyła się w lipcu wokół smażalni nad morzem. Klienci zamieścili w internecie paragony z jednego lokalu, dokumentujące drożyznę (ich zdaniem): 138 zł za ryby i 60 zł za dwie zupy. Publikacja na portalu Onet.pl wywołała mnóstwo komentarzy. Były zarówno dalsze narzekania na ceny nad Bałtykiem, ale i posty broniące nadmorskiej gastronomii.

Warto przeczytać

" Zrobiła się afera, że nad morzem drożyzna. A my cen nie podnieśliśmy od dwóch lat - mówiła Onetowi właścicielka smażalni ryb. - Wylał się hejt, ale klienci zaczęli nas bronić - dodawał kolejny właściciel knajpy" (cytujemy za portalem).

"Paragony grozy", bo tak nazwano sprawę, budzą emocje do dziś. Klienci pokazują w sieci swoje rachunki z restauracji czy smażalni. Dla wielu lokalów okazało się to darmową reklamą, bo mając przystępne ceny i pochlebne opinie gości, przyciągają kolejnych klientów. A sezon trwa, pogoda dopisuje, biznes się wreszcie po pandemii rozkręca...

Polecamy: Gdzie dobrze zjeść w Toruniu? Sprawdź >>> TUTAJ <<<

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska