Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek do składania

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
To nie tak miało wyglądać. Bo kiedy dawno, dawno temu Rosjanie w kosmos słali rakiety, a na Księżycu załopotał sztandar bratnich Stanów, to wydawało się, że skoncentrujemy się na podbijaniu innych światów.

I że będzie to już, już, za chwilkę... Dziś wiadomo, że skoncetrowaliśmy się na tym, jak ułatwić sobie życie na Ziemi - i rzeczywiście nasza codzienność przez ostatnie pół wieku zmieniła się zupełnie. Tylko co będzie dalej? Ot, choćby co dalej z ewolucją homo sapiens, którego możemy dziś udoskonalać na wiele sposobów? I co z kosztami tej ewolucji dla homo sapiens właśnie?

Nad tym między innymi zastanawiają się twórcy „Ghost in the Shell”, fabularnej wersji kultowej podobno anime, wzbudzającej tak gorące emocje fanów, że internet puchnie. Trochę więc dziwnie się czuję, bo kultowości anime nie czuję ani w ząb, a „Ghost in the Shell” to dla mnie najnormalniejsze kino na świecie. I nawet zaskakująco udane, jak na ostatnie produkcje scenice-fiction.
Główna heroina to cud-składak człowieka i produktu robotopodobnego. Właściwie z człowieka ma tylko mózg, pozwalający na daleko idącą kreatywność, cała reszta to udoskonalone części zamienne, pozwalające na znacznie skuteczniejsze działanie niż to, co wyprawiać może homo sapiens starego typu. Troszkę poudoskonalani są tu zresztą prawie wszyscy, tak naprawdę dopiero nasza bohaterka jest jednak wersją idealną - no i zaczynają się problemy z tożsamością, szczególnie, że panna ma wyczyszczoną pamięć. Musi więc sama poodkrywać kim jest i kim chce być. No a kiedy poznaje świat coraz lepiej, to okazuje się, że to, co wydawało jej się dobre, jest złe, i oczywiście na odwrót.

Że znamy to już z innych filmów? A jakże, w końcu każde science fiction tego typu kręci się tak właściwie wokół tego samego. Ale czy to komuś przeszkadza? „Ghost in the Shell” jest przede wszystkim ciekawie zmajstrowane - narracja nie pędzi jak ogłupiała, a sceny kina akcji nie są rozbudowane do zanudzenia. Prawdziwy cud umiaru, jak na dzisiejsze kino... Plastyczna wizja miasta przyszłości jest zaś frapująca, bo mamy tu i wizualne cuda, i marnotę kiepskich dzielnic, która pewnie nigdy się nie zmieni. I tylko radzę nie łapać się na wersję 3D. O dziwo w tym filmie nie zadziwia.

Tak więc nasza bohaterka to superprodukt korporacji o nazwie Hanka (brzmi to raczej jak nazwa baru na przedmieściu). Jako szefowa antyterrorystów ma schwytać groźnego hakera. Tyle, że po pewnym czasie nie bardzo już wie, gdzie jest dobro, a gdzie zło. Hanka bowiem to dosyć upiorne korpo, monopolizujące rynek udoskonalania człowieka. No i nie cofające się przed niczym.
Główną rolę gra Scarlett Johansson i trzeba przyznać, że jej delikatność bardzo tu pasuje. W końcu trochę jak dziecko poznaje otaczający ją świat, kiedy trzeba pokazuje kły, a kiedy trzeba jest zagubiona. I tylko nie wiem, czy film przypadnie do gustu fanom kultowego anime. No ale to już nie mój problem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska