Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy angielskie piwo w którymś z toruńskich lokali rzeczywiście zaszkodziło wielkiemu zdrajcy? [Retro]

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Toruńska kolej nadbrzeżna rozbudowana dzięki pożyczce jaką zaciągnęło miasto w 1900 roku. Zdjęcie z lat 30. XX wieku
Toruńska kolej nadbrzeżna rozbudowana dzięki pożyczce jaką zaciągnęło miasto w 1900 roku. Zdjęcie z lat 30. XX wieku Z archiwum rodzinnego Jadwigi Tokarskiej
W listopadzie 1900 roku Toruniem wstrząsnął krach budowlany. Jeden z największych ówczesnych deweloperów zdecydowanie przeinwestował. Ze względu na ogromne zobowiązania, wierzyciele próbowali przez jakiś czas utrzymać go jeszcze przy życiu, ostatecznie jednak sąd wszczął postępowanie upadłościowe. Bankrutami byli nasi starzy znajomi.

Rozczarowanie. Tyle uwagi poświęcały gazety budowie kolei z Kowalewa do Brodnicy. Pisały o samych pracach, o problemach z robotnikami - brakujące ręce do pracy sprowadzane były przecież z Kongresówki, tory układało nawet 50 Węgrów! I o przygotowaniach do otwarcia też było w prasie sporo. Rozkład jazdy gazety podały kilka miesięcy przed uroczystością. A gdy już nadszedł ten czas to co?

Polecamy

"Golub. Na uroczystość otwarcia kolei dojazdowej kowalewsko-brodnickiej zeszło się na dworcu wielu mieszkańców miasta i okolicy - informowała "Gazeta Toruńska" na początku listopada 1900 roku. - Pociąg zapełniony podróżnymi wjechał o godz. 1 na dworzec odpowiednio przystrojony, poczem burmistrz p. Memhardt wygłosił mowę. Po uroczystości na dworcu odbyła się uczta, w której wzięło udział 40 osób."

Tylko tyle. Z drugiej strony, "Uczta na dworcu w Golubiu" brzmi niemal tak samo dumnie jak "Wieczór na dworcu w Kansas City". Dworzec w Golubiu jest jednak o 14 lat starszy od ogromnej hali dworcowej w Kansas. Obie budowle łączy to, że nie są już jako dworce wykorzystywane.

W Toruniu 120 lat temu jedną z najważniejszych wiadomości był krach na rynku budowalnym spowodowany przez bankructwo jednej z największych firm - mówiąc współczesnym językiem - deweloperskich.

"Firma Ulmer i Kaun nabyła swego czasu od fiskusa wojskowego szereg parcel w pobliżu dworca nowomiejskeigo i wystawiła tam wspaniałe kamienice. Przytem tak się zadłużyła, że już przed rokiem zawiesiła wypłaty - donosiła "Gazeta". - Wierzyciele obliczyli, że natychmiastowy konkurs naraziłby ich na wielkie straty i przedłużyli firmie czas uregulowania interesów do roku przyszłego. Tymczasem kupcy na kamienice nie znaleźli się, a komorne obniżyło się znacznie, wskutek czego nad majątkiem firmy Ulmer i Kaun obecnie otwarto konkurs sądowy. Wiele firm miejscowych i zamiejscowych ponosi ogromne straty. Jest to tylko początek krachu budowlanego. Dalsze bankructwa są nieuniknione".

Zobacz wideo: Bezpieczeństwo na drogach jesienią. O tym trzeba pamiętać

Bruno Ulmer i Fritz Kaun to nasi starzy znajomi. Siedziba firmy znajdowała się w pięknym, chociaż dziś mocno zaniedbanym budynku przy Szosie Chełmińskiej 49-51. Sam dom, w którym mieszkali Kaunowie, powstał zapewne w pierwszej połowie XIX wieku. Po przebudowie w roku 1896 wzbogacił się m.in. o łazienkę z wanną oraz o garaż z pomieszczeniem na skład paliwa dla auta. Ten najstarszy toruński garaż istnieje do dziś, chociaż przykrywający go dach częściowo się załamał. Na szczęście Wojewódzki Konserwator Zabytków wpisuje ten piękny i ważny dla dziejów miasta obiekt do rejestru zabytków. Można więc mieć nadzieję. że gmina, do której obiekt należy, w końcu o niego zadba.

Z biura ulokowanego w południowym skrzydle szkieletowego domu przy Szosie Chełmińskiej Ulmer i Kaun kierowali budową większości kamienic Wilhelmstadtu, czyli Przedmieścia Świętej Katarzyny. Prowadzili także prace wykończeniowe w wodociągach na Bielanach. Tutaj również podejmowali decyzje dotyczące budowy kamienicy przy ul. Bydgoskiej 60. Konsekwencje ich bankructwa najwyraźniej nie były takie straszne. Firma działała również po 1900 roku, chociaż na bez porównania mniejszą skalę. Kaunowie mieszkali przy Szosie Chełmińskiej co najmniej do 1919 roku. Ulmer zbudował dla siebie ładną willę przy ul. Lipowej. Budynek stoi do dziś przy ul. Kościuszki 49. Rodzina budowniczego mieszkała tu także po 1920 roku.

Wróćmy jednak do listopada A. D. 1900. 120 lat temu "Gazeta Toruńska" opublikowała w dwóch odcinkach tekst poświęcony księciu Adamowi Ponińskiemu (1732 - 1798). Temu, który na słynnym obrazie Jana Matejki podnosi rękę każąc wyrzucić rozpaczliwie protestującego Rejtana. Jak wiadomo, Poniński sprzedał się Rosjanom oraz Prusakom i łajdakiem był jakich mało, jak śpiewał Kaczmarski w "Rejtanie, czyli raporcie ambasadora". Publikowana na łamach polskiego dziennika historia nie pozostawiała co do tego żadnych złudzeń. Niestety nie w niej żadnych informacji na temat źródeł, z jakich korzystał jej autor. A szkoda, bowiem pojawia się w niej wątek toruński. Czy prawdziwy? "Gazeta Toruńska" pisze o tym, że podczas obrad Sejmu Wielkiego zdrajca został wreszcie aresztowany i osadzony w domu Potkańskich przy ul. Długiej w Warszawie. Sojuszników jednak nie stracił, a ci zorganizowali mu ucieczkę.

"Uciekając na krypie Wisłą, złapany został przez porucznika Rudnickiego w Toruniu - czytamy. - Gdyby był rady syna swego Adama i doktora Witwera posłuchał i nad piwem angielskiem w Toruniu nie bawił, byłby uniknął hańby. W Gdańsku już były dlań przygotowane znaczne na podróż pieniądze i paszporta za granicę".

Ostatecznie i tak włos mu z głowy nie spadł, konfederacja targowicka znów wyniosła go na powierzchnię.
Cóż jeszcze zajmowało umysły naszych przodków w ostatnich tygodniach XIX wieku? Cóż jeszcze działo się na toruńskim bruku? Jeśli o bruk chodzi, to rzeczywiście dziać się miało sporo.

"Miasto zaciąga, za zgodą ministra, dwumilionową pożyczkę - pisała "Gazeta Toruńska" w pierwszym numerze listopadowym. - Z tego przeznaczono na przełożenie bruków 320.000 marek, na rozszerzenie kolei nadbrzeżnej 77.000 mk, na reperacyę mostu drewnianego na starej Wiśle 19.000 mk, na budowę teatru miejskiego 300.000 marek".

No, na budowę teatru trzeba było jeszcze trochę poczekać, jak przygotowania do niej, jak wiadomo, trwały kilka lat. Sprawa pożyczki została przypieczętowana na posiedzeniu Rady Miasta. Na tej samej sesji radni poznali także sprawozdanie finansowe szpitala św. Jakuba. Placówka ta, która w gruncie rzeczy była przytułkiem, działała przy ul. Szpitalnej od średniowiecza do połowy XX wieku.

"Dochód od 1 kwietnia 1899 roku do marca roku bieżącego wynosił 4200 marek, to jest 200 marek więcej niż przewidywano - czytamy w tym samym wydaniu "Gazety". - Wydano 3200 marek, 52 marki mniej niż przewidziano w kosztorysie. Celem skapitalizowania oddano do funduszu szpitala św. Jakóba 600 marek, tak że ma on 21.000 mk kapitału. Cały majątek szpitala oceniają na 83.000 marek".

Jakób przez "ó" nie jest żadnym błędem, w ten sposób Jakubowie podpisywali się jeszcze w latach międzywojennych.
Zaczęliśmy od wiadomości z regionu i na nich skończymy. W listopadzie na Podgórzu rozbłysły latarnie, o których pisaliśmy poprzednio. Podgórzanie z dumą donosili, że ul. Główna wygląda teraz niczym jedna z ulic Berlina. W Chełmży Rada Miasta przyjęła projekt budowy kanalizacji i wodociągów. Inwestycja miała pochłonąć 450 tysięcy marek. Wcześniej podobną uchwałę podjęli także radni w Wąbrzeźnie. Swoją drogą, te piękne i bardzo ciekawe miasto 120 lat temu znajdowało się w pełnym rozkwicie. Jako jedno z pierwszych w regionie doczekało się elektrowni, elektrycznego oświetlenia ulic, a jako jedno z pierwszych na obecnych ziemiach polskich - elektrycznej kolei. Połączyła ona dworzec kolejowy z centrum miasta i ruszyła, zanim w Toruniu zostały uruchomione elektryczne tramwaje, co w 120 rocznicę tego wydarzenia wspominaliśmy. To wszystko niewątpliwie miało wpływ na ruch fabryczny w mieście, który - jak informowała "Gazeta Toruńska" pod koniec pierwszej dekady listopada 1900 roku, w roku poprzednim wzmógł się znacznie.

"W tutejszym młynie parowym zmielono 24.000 cetnarów żyta i takąż ilość pszenicy - czytamy. - Browar parowy uwarzył 15 hektolitrów piwa, w mleczarni przerobiono 400.000 litrów mleka, na 250 cetnarów masła i sera, a w cegielniach wypalono trzy miliony cegieł".

Jednym słowem, kraina mlekiem i piwem płynąca. Gdyby ktoś jednak Wąbrzeźna nie znał, a szukał ciekawego i niezbyt odległego miejsca na wycieczkę, to bardzo polecamy. Chociaż może z takimi peregrynacjami lepiej poczekać na wiosnę. Miejmy nadzieję, że wtedy podróże będą już wychodziły na zdrowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska