Sąd Okręgowy w Toruniu zakończył dziś przewód sądowy w sprawie prof. Kowalczyka. Wygłoszono mowy końcowe. Krzysztof Grodziewicz, prokurator IPN podkreślił, że współpraca fizyka z bezpieką w latach 80. jest twardo udokumentowana: zachowało się nie tylko zobowiązanie do współpracy pod pseudonimem "Andrzej", ale i teczka personalna oraz teczka pracy. Zeznania przed sądem złożył Marek T., emerytowany esbek, który był oficerem prowadzącym naukowca.
W tej sprawie zachowała się pełna dokumentacja operacyjna, co jest rzadkością - zaznaczył prokurator. I wniósł o uznanie prof. Andrzeja Kowalczyka za winnego kłamstwa lustracyjnego, zakazania mu pełnienia funkcji publicznych przez 5 lat, zakazania startu w wyborach przez ten sam okres czasu oraz pokrycie kosztów procesowych.
Czytaj też:
Nie był winny śmierci narzeczonej na Skarpie
Szokujący błąd medyczny we Włocławku
Tymczasowy arteszt dla podejrzanego o zabójstwo na Boboli
Zuzanna - pierwsza urodzona na toruńskiej porodówce w 2019 roku
Następnie mowy końcowe wygłosili obrońcy znanego fizyka. Adwokaci Zdzisław Gordon i Marek Poksiński po pierwsze podkreślali, że ustawa lustracyjna to legislacyjny bubel autorstwa "dobrej zmiany", służący do ścigania ludzi po linii politycznej i sadzania na ławie oskarżonych schorowanych emerytów. Po drugie zgodnie zaznaczali, że - owszem - prof. Andrzej Kowalczyk w latach 80. szukał pomocy u funkcjonariuszy kontrwywiadu. Było to wtedy, gdy wrócił ze stażu naukowego w Manchesterze. Fizyk atomowy, u którego tam mieszkał, popełnił samobójstwo. Prof. Kowalczyk obawiał się indagowania go przez służby brytyjskie i dlatego skontaktował się w Toruniu z kontrwywiadem (jak sądził).
Rzekomych 23 spotkań fizyka UMK z oficerem prowadzącym Markiem T. nie było - twierdzili w mowach końcowych jego obrońcy. Ujawnili, że esbek Marek T. nadużywał alkoholu i w listopadzie 1984 roku spowodował wypadek samochodowy. Po tym zdarzeniu chciał się wykazać przed przełożonymi i zaczął produkować fikcyjne "informacje" od prof. Andrzeja Kowalczyka. Zawierały one wiedzę powszechnie dostępną, a podpisywane imieniem "Andrzej" były przez samego funkcjonariusza SB.
Zobacz też:
Marek T. robił wszystko, by zrehabilitować się w oczach przełożonych. Stworzył dokumenty z dużą starannością. Można powiedzieć nawet - z finezją - mówił adwokat Zdzisław Gordon. - Kontrola jego pracy była żadna.
Prof. Andrzej Kowalczyk w ostatnim słowie powiedział, że jest niewinny. - Jestem ofiarą kreatywnego oficera, który chciał zyskać uznanie w oczach przełożonych - podkreślił fizyk.
Sędzia Grzegorz Waloch stwierdził, że w mowach końcowych poruszono tyle nowych kwestii, iż sąd potrzebuje czasu do namysłu. Wbrew zapowiedzi wyroku nie ogłoszono dziś (4.01). Poznamy go 11 stycznia.
Zobacz też: Stop Agresji na Drodze cz. 4
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?