Czy rada sobie poradzi?

Grupa mieszkańców starej części Bydgoskiego Przedmieścia ostro krytykuje pracę Rady Okręgu. Ich zdaniem większość członków rady nie zna problemów dzielnicy, a nawet jej samej. Radni odpierają zarzuty.

<!** Image 2 align=none alt="Image 225030" sub="Jeden wielki okręg, różni wyborcy i różne problemy. Większość członków rady okręgu nr 13 związanych jest bezpośrednio z Bielanami... Fot.: Adam Zakrzewski">Konflikt wokół rady osiedla na Bydgoskim Przedmieściu tli się w zasadzie już od chwili jej powołania. Nabrał siły w ubiegłym tygodniu po tym, gdy kilka zaangażowanych osób z Bydgoskiego przyszło na comiesięczne posiedzenie rady i dopiero pod zamkniętymi drzwiami dowiedziało się, że spotkanie zostało przesunięte. Niewielki w sumie wypadek przelał czarę goryczy, z której wylały się zarzuty poważniejsze. W dużej mierze są one konsekwencją podjętej przy okazji ubiegłych wyborów decyzji o połączeniu w jeden dwóch funkcjonujących do tej pory oddzielnie okręgów, obejmujących osobno stare Bydgoskie i Bielany. W ubiegłym roku do urn poszło bardzo wielu studentów, co też zagwarantowało im sporą reprezentację w radzie.

- Co ci młodzi ludzie, którzy na ogół dopiero niedawno przyjechali do Torunia wiedzą o jego problemach? Na ile bliskie im, mieszkańcom miasteczka uniwersyteckiego na Bielanach są bolączki ludzi związanych z Bydgoskim Przedmieściem - pyta Maria Pekasiewicz, jedyna członkini obecnej rady, która zasiadała w niej również w dwóch poprzednich kadencjach. - Nie mam nic przeciwko studentom, nie mieszkają jednak w Toruniu na stałe. Przyjechali, skończą naukę i większość z nich niebawem wyjedzie. Ktoś, kto tu mieszka od lat, na wszystko będzie patrzył zupełnie inaczej.

Przeciwnicy uważają, że dla obecnej rady ważniejsze, bo bliższe, są problemy związane z Bielanami, a apele oponentów dotyczące uszkodzonych chodników na Bydgoskim czy popsutych lamp, pozostają bez odpowiedzi. Nowym członkom zarzucają nieudolność, brak kompetencji, dobrych manier, oraz to, że rada okręgu dla niektórych z nich jest tylko trampoliną do dalszej politycznej kariery.

Druga strona rzecz widzi zupełnie inaczej.

<!** reklama>- Na 10 osób w radzie tylko cztery są studentami, zresztą co w tym złego? Wszyscy jesteśmy mieszkańcami Torunia - mówią Damian Rzadkiewicz i Jarosław Wojtas, przewodniczący oraz wiceprzewodniczący rady. - Nasza rada ma na swoim koncie najwięcej inicjatyw - zapewniają. - Co w tym złego, że wybranych zostało do niej tylu młodych ludzi? Każdy mógł przecież się zorganizować, by walczyć o głosy.

<!** Image 3 align=none alt="Image 225030" sub="...gdy tymczasem większość problemów dotyczy zabytkowego, ale przez lata zaniedbywanego Bydgoskiego Przedmieścia Fot.: Jacek Smarz">Zamieszanie wokół ostatniego zebrania tłumaczą tym, że zwyczajowy termin (rada spotyka się w drugie wtorki miesiąca, tym razem przypadał on 12 listopada) został przesunięty, ponieważ większości osiedlowym radnym nie odpowiadał. Przede wszystkim jednak zostało ono przełożone na 26 listopada głównie dlatego, że tego dnia rozpocznie się składanie wniosków dotyczących budżetu partycypacyjnego. Szczegółów na temat tego spotkania będzie można dowiedzieć się m.in. dzięki ulotkom i plakatom.

- Będzie ich w sumie kilkaset sztuk - mówi Damian Rzadkiewicz.

Rady każdego z trzynastu toruńskich okręgów składają się z 10 osób. Takie zespoły społeczników zajmują się problemami mieszkańców Czerniewic czy Kaszczorka, tyle samo liczy również rada okręgu nr 13 obejmującego Bydgoskie Przedmieście i Bielany, ogromny, bardzo zróżnicowany obszar zamieszkany przez niemal 40 tysięcy ludzi.