Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy słynna toruńska cukiernia była jaskinią hazardu? Kto pamięta przejście na ulicę Franciszkańską?

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Cukiernia Maxa Jacobiego w kamienicy przy Rynku Staromiejskim 18. Po Jacobim, który być może musiał zwinąć działalność ze względu na aferę hazardową, w lokalu zadomowił się Dorsch
Cukiernia Maxa Jacobiego w kamienicy przy Rynku Staromiejskim 18. Po Jacobim, który być może musiał zwinąć działalność ze względu na aferę hazardową, w lokalu zadomowił się Dorsch Z archiwum Andrzeja Kamińskiego
Pod koniec marca 1902 roku mieszkańcy Torunia i okolic szykowali się do Wielkanocy. Młodzież szkolna poza tym przygotowywała się do nowego roku szkolnego.
od 16 lat

Przy Rynku Staromiejskim 18 słodycz pewnie wżarła się w mury. Po wojnie w podziemiu, chociaż całkiem jawnie, swoje słynne lody cassate serwował tam pan Poznański. Przed wojną na parterze działała cukiernia Dorscha, której pamięć w Toruniu wciąż jest żywa. Cukiernię i kawiarnię przy Rynku Staromiejskim Johann Dorsch otworzył przed 1903 rokiem, w każdym razie wtedy pojawia się po raz pierwszy w księgach adresowych. Przed nim słodzili tu inni, Max Jacobi czy bracia Püncherowie.

Polecamy

"Cukiernią otworzyli tu w Toruniu na Starym Rynku z dniem 1 b.m. bracia Pünchera - informowała "Gazeta Toruńska" w listopadzie 1878 roku. - Urządzenie eleganckie i gustowne robi nader dobre wrażenie, ciasta zaś zalecają się tak wytwornym smakiem jak i zewnętrznym ugarnirowame, usługa skora i uprzejma w czytelni są i pisma polskie, w górnym pokoju zaś stoi nowy bilard francuski. Sądzimy, że mało kto z odwiedzających nie wyjdzie z lokalu tego zupełnie zadowolonym".

Czego mogła szukać policja u toruńskiego cukiernika?

Słodkości, kawa, coś mocniejszego, bilard. W czasach Dorscha w reklamach zaczęły się pojawiać wzmianki o specjalnym pokoju do gier i palarni. Idealne warunki, aby miło mogło sobie tu spędzać czas towarzystwo z toruńskich wyższych sfer. Zatem zaglądali tu przedstawiciele lokalnej socjety, a 120 lat temu, w czasach gdy lokal należał jeszcze do Maxa Jacobiego, z wizytą wpadła tu również policja. W każdym razie można się tego domyślać z komunikatu, jaki pojawił się w "Gazecie Toruńskiej" w marcu 1902 roku.

"Sąd ławniczy skazał w sobotę cukiernika Jacobiego na 200 marek grzywny lub 40 dni więzienia, restauratorów Schmidta na 50 marek grzywny lub 10 dni więzienia, Volgmanna na 40 marek lub 8 dni więzienia, Kowalskiego na 30 marek lub 6 dni więzienia za to, że pozwolili w swym lokalu na grę hazardową. Restaurator G. Behrendt został uwolniony".

Polecamy

Jacobi musiał podpaść najbardziej, o czym świadczy wysoka kara. Poza tym, jak już wcześniej wspomnieliśmy, cukiernia na Rynku Staromiejskim w 1903 roku miała już nowego właściciela, zaś w wydanej rok później księdze adresowej po cukierniku Jacobim nie ma już śladu. Są tam natomiast odnotowani jego skazani 120 lat temu koledzy: Gustaw Volgmann mieszkał przy obecnej ulicy Warszawskiej 14, zaś Leo Schmidt przy Fosie Staromiejskiej 18. Uniewinniony Gustaw Behrendt był zaś gospodarzem restauracji w parku na Bydgoskim Przedmieściu.

Jaka ciekawostka znajdowała się na podwórku kamienicy?

Skoro kręcimy się w okolicach cukierniami słynącej kamienicy przy Rynku Staromiejskim 18, warto jeszcze przypomnieć, że znajdowało się tam również jedno z najsłynniejszych przejść na starówce. Przechodząc przez dwie kamienice i podwórko można się było przedostać z rynku na ulicę Franciszkańską. Jeszcze kilka lat temu drzwiach parterowego budynku znajdującego się na zapleczu cukierni można było dostrzec tabliczki z napisami: "Dla mężczyzn" i "Dla kobiet". Oznaczenie wychodka pamiętało jeszcze czasy lokalu Dorscha. Dziś zdaje się, że nie ma już ani przejścia, ani wygódki z tabliczkami.

Co się wydarzyło nad Drwęcą w Brodnicy?

W ten sposób dość płynnie zbliżyliśmy się do kanalizacji. Mieszkańcy Torunia 120 lat temu z tymi zdobyczami cywilizacji byli już za pan brat, ale na przykład Brodnica wtedy jeszcze na wodociąg i kanalizację czekała. Brak tych udogodnień był zresztą powodem tragedii.

"Dziesięcioletnia córeczka szewca Wiślińskiego poszła podczas pauzy szkolnej do Drwęcy dla kawałka lodu, gdyż miała pragnienie - donosiła "Gazeta Toruńska" na początku marca A. D. 1902. - Załamała się i utonęła. Mimo że szkoła położona jest w pobliżu Drwęcy, nie masz tam pompy i woda do picia bywa brana z rzeki".

Pod koniec marca sprawą wodociągu zajęła się brodnicka rada miasta. Jej członkowie zgodzili się co do tego, że woda w studniach i pompach nie jest najlepsza, jednak z powodu trudnej sytuacji finansowej miasta, budowę wodociągu trzeba było odłożyć.
A co w tym samym czasie działo się w Golubiu?

Dlaczego mieszkańcy Golubia spoglądali z irytacją w stronę Dobrzynia?

"Ruch graniczny pomiędzy Golubiem a zagranicznym Dobrzyniem jest ożywiony - raportował polski dziennik. - Dla kupców golubskich jest wielce niedogodnem, że rosyjska komora celna jest już o godzinie 7 wieczorem zamknięta. Władze miejskie postanowiły prosić kanclerza, aby postarał się o usunięcie tej niedogodności".

Mieszkańcy Golubia rzeczywiście musieli trzymać nerwy na wodzy, bo przecież rosyjscy pogranicznicy robili sobie również przerwy obiadowe, a w Rosji taka przerwa to rzecz święta i choćby po obu stronach mostu stały długie kolejki wozów, pracę należało przerwać. Kością niezgody była także brama, jaką poddani cara postawili na moście.

Polecamy

„W nocy z 25 na 26 lutego wezbrała woda w Drwęcy tak nadzwyczajnie i kra przy moście tutejszym tak się skupiła, że na gwałt dzwoniono, wzywając na ratunek, ponieważ most w wielkim był niebezpieczeństwie - to jest akurat informacja wydrukowana w "Gazecie Toruńskiej" na początku marca 1871 roku. - Przy tym nie obyło się z Moskalami bez konfliktu względem bramy na środku mostu tutejszego postawionej. Mieszkańcy tutejsi (czyli ci z Golubia - przyp. red.) już od dawna byli przeciw tej bramie, bo most cały należy do nas, ponieważ go miasto nasze własnym kosztem zbudowało, tymczasem w samym środku postawili sobie Moskale przed rokiem bramę dla lepszego bezpieczeństwa przed kontrabandą. Przed tym tylko jedną bramę mieli ze swojej strony, a teraz mają dwie".

Ile kosztował pobór cła na moście w Golubiu?

O te wrota wybuchały awantury, pewnego razu mieszkańcy Golubia nie wytrzymali i ruszyli na wrota z siekierami. Tak, na moście granicznym między Golubiem i Dobrzyniem działy się ciekawe rzeczy. A skoro już na nim jesteśmy, znów wrócimy do marca roku 1902.

"Miasto wydzierżawiło pobór cła na moście granicznym za 4.650 marek rocznej dzierżawy - czytamy. - Dawniej wynosiła dzierżawa 3.700 i 3000 marek".

W drugiej połowie marca świat powoli zaczynał się przygotowywać do Wielkanocy. Toruńska policja wydała rozporządzenie, że sklepy mogą być otwarte do godz. 22. Ich właściciele kusili wyprzedażami, publikując na stronach reklamowych gazet całe cenniki. Nowy sklep sieci Kaisers otwarty przy ul. Szerokiej 12 polecał, jaka z czekolady i marcepanu oraz czekoladowe zajączki. Uczniowie natomiast szykowali się do wakacji i... początku nowego roku.

Polecamy

W państwie pruskim rok szkolny wyglądał zupełnie inaczej niż u nas, rozpoczynał się w kwietniu. Na ogół w prima aprilis, chociaż w 1902 roku, ze względu na święta, dzieci ruszyły do szkół dopiero 8 kwietnia. Pomimo tego 1 kwietnia jako dzień graniczny został zachowany. Wtedy właśnie na emeryturę udał się profesor toruńskiego gimnazjum i od dwóch lat Honorowy Obywatel Torunia Karl August Boethke.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska