Czy to kości ofiar gestapo?

Był niedzielny wieczór, gdy nastolatek kopiąc dołek trafił łopatą w kość. - To pewnie krowy - żartował kolega. Uśmiechy znikły, gdy w czarnej ziemi zobaczyli kości czaszki.

<!** Image 2 align=none alt="Image 172046" sub="W miejscu, w którym znajduje się niewielkie wzniesienie, młodzież natrafiła na pierwszą kość Fot. Robert Małecki">Niedziela wieczór dla miłośników rowerowych szaleństw pod blokami przy Modrzewskiego nie zapowiadała jeszcze tego, co nastąpiło w poniedziałek. Ale zacznijmy od początku.

- Usypywaliśmy sobie górkę do skoków na rowerze - mówi nastolatek, zastrzegając sobie anonimowość. - W pewnej chwili trafiłem łopatą w kość. Odrzuciłem ją kawałek dalej, bo faktycznie myślałem, że należała do krowy. Dopiero w poniedziałek mój brat zobaczył fragmenty czaszki, łącznie ze szczęką i częścią kręgosłupa oraz kośćmi dłoni. Wszystkie znajdowały się na niewielkiej przestrzeni.

Chłopcy zawiadomili policję. Funkcjonariusze przyjechali natychmiast. Teren ogrodzili, podzielili na sektory, a znalezione fragmenty najpierw sfotografowali, a następnie spakowali do kopert.

<!** reklama>- Technicy kryminalistyki przeprowadzili szczegółowe oględziny szczątków - mówi nadkom. Marzena Solochewicz-Kostrzewska, rzeczniczka prasowa policji.  - Wstępnie określono, że mogą one pochodzić z okresu II wojny światowej.  

Prokuratura Rejonowa w Grudziądzu odnalezione fragmenty szkieletu skierowała do dalszych badań. Na razie nie wiadomo, czy mowa jest o jednej ofierze czy kilku. Ocenią to lekarze z Zakładu Patomorfologii grudziądzkiego szpitala.

- Nic nie wskazuje na to, że doszło do jakiegoś przestępstwa, więc żadne postępowanie wszczynane nie będzie - twierdzi Agnieszka Reniecka, zastępca prokuratora rejonowego w Grudziądzu. - Teraz musimy skupić swoje działania na współpracy z Urzędem Miasta, żeby odnaleźć wszystkie pozostałe szczątki i z należnym szacunkiem przeprowadzić ich pochówek.

Skąd w tym miejscu szczątki? Nie jest wykluczone, że są to ofiary zbrodni hitlerowskiej. W 1939 roku w będącej na ukończeniu pobliskiej szkole (obecne Gimnazjum nr 7) Niemcy zorganizowali siedzibę gestapo. Mieściła się tam katownia, gdzie więźniów zabijano prądem. Pod koniec wojny wycofujące się wojska niemieckie zlikwidowały ślady tej zbrodni, podpalając dokumentację i cały budynek. Dlatego do dziś nie wiadomo, ile osób faktycznie zginęło w tym miejscu.

Warto dodać, że obecnie ogrodzony przez policję teren jeszcze kilka miesięcy temu stanowił jeden wielki dół. Wyrównano go dopiero w chwili, gdy ruszyły prace związane z budową Wojewódzkiego Ośrodka Ruch Drogowego. Zdaniem mieszkańców, to właśnie stamtąd przywożono ziemię, w której obecnie odkryto szczątki. Jednak jak to możliwe, że w trakcie budowy WORD nie natrafiono na żadne kości? Tego już się raczej nie dowiemy.

- Jeszcze przed zimą spychacze to wszystko rozjeździły i wyrównały. Nikt wcześniej żadnej kości tu nie widział. Pojawiły się dopiero teraz - stwierdza nasz młody rozmówca.Urząd Miejski o odnalezieniu ludzkich szczątków w rejonie ul. Modrzewskiego dowiedział się wczoraj późnym popołudniem od reportera „Nowości”.

- Do tej pory ani od policji, ani od prokuratury nie otrzymaliśmy żadnego sygnału w tej sprawie. Jeśli tylko dotrze do nas taka informacja, na pewno podejmiemy wspólnie działania, zmierzające do uporządkowania terenu - zapewnia Magdalena Jaworska-Nizioł, rzeczniczka grudziądzkiego ratusza.

Dodajmy, że młodzi ludzie kości znajdowali nie tylko w jednym miejscu.

- Część odkryliśmy przy wspomnianej górce, a część w pobliżu tego dużego drzewa. Kolejne znajdowały się blisko krzaków w okolicy ulicy Waryńskiego - mówi ojciec nastolatka. - Jak się tu znalazły? Nie wiem. Niedaleko stąd kilkanaście lat temu był przytułek dla umysłowo chorych. Kto wie, co się tam działo.(ae)