Czym tu ująć gapowicza?

Za kilka dni wchodzi w życie nowe restrykcyjne prawo, które ma powstrzymywać bezczelnych gapowiczów. W Łodzi kontrolerzy już przeszli kursy samoobrony, w Toruniu zwierają szyki.

<!** Image 3 align=none alt="Image 167033" sub="Metody kontrolerów biletów budzą kontrowersje. Magdalena Wielgosz otrzymała mandat, choć, jak twierdzi, posiadała ważny bilet / Fot. Grzegorz Olkowski">Od 1 marca pasażerowie bez biletu, którzy będą stawiać się kontrolerowi lub odmawiać pokazania dowodu osobistego, będą zatrzymywani, nawet z użyciem siły i odstawiani na policję. Dostaną też grzywnę, bo odmowa będzie równać się wykroczeniu. - Do tej pory uciekający delikwent potrafił wybić szybę w autobusie albo wysiąść w trakcie jazdy, wyłamując przy tym drzwi - to najbardziej ekstremalne przykłady znane Arturowi Chebdowskiemu z firmy Reflex z Radomia, jednej z dwóch kontrolujących toruńskich pasażerów MZK.

<!** reklama>Nowa ustawa o transporcie publicznym mówi o czymś w rodzaju obywatelskiego ujęcia. Jak w praktyce ma wyglądać takie zatrzymanie, na to muszą sobie odpowiedzieć przewoźnicy.

Dla przykładu, w Łodzi szykuje się prawdziwa krucjata przeciw gapowiczom. Kontrolerzy już ćwiczyli na kursie samoobrony, na nocnych liniach mają być ubezpieczani przez straż miejską. - Nie wyobrażam sobie zakuwania w kajdanki i rzucania na ziemię - rzecznik łódzkiego MPK, Bogumił Makowski zapewnia, że po tak drastyczne środki firma na pewno nie sięgnie. - Ograniczymy się do przytrzymania delikwenta, ewentualnie zamknięcia drzwi pojazdu - tak ma wyglądać obywatelskie ujęcie w łódzkiej wersji.

Jak będzie w Toruniu? - Żadnych kursów samoobrony nie organizujemy. Będzie tak, jak było - twierdzi Aldona Smól, wicedyrektor toruńskiego Miejskiego Zakładzie Komunikacji. Czyli zamykanie wszystkich drzwi pojazdu i oczekiwanie na policję lub zjazd pod komendę (taka „wycieczka” kosztuje od 240 zł do 480 zł).

Prawda jest jednak taka, że do tej pory kontrolerzy też ujmowali gapowiczów. Granica pomiędzy przytrzymaniem a przetrzymaniem jest jednak bardzo śliska. W firmach kontrolerskich dobrze o tym wiedzą, dlatego o szczegółach takich zatrzymań nikt mówić nie chce. - Na szkoleniach zawsze uczulamy, żeby nie ryzykować, tym bardziej że dla pasażera już samo zamknięcie wszystkich drzwi autobusu to pozbawienie wolności. Nowa ustawa sprawi, że takie oskarżenia staną się bezpodstawne. Póki co czekamy na dyspozycje z toruńskiego MZK - słyszmy od Artura Chebdowskiego z firmy Reflex.

Co ciekawe, w Toruniu metody stosowane przez kontrolerów bywają naprawdę wyrafinowane. - Klasyczna socjotechnika - uważa Joanna, studentka polonistyki z UMK. Była ostatnio świadkiem, jak kontrolerka próbowała wzbudzić poczucie winy w gapowiczu. - No i jak pan zaczął poniedziałek - z długiem? Nie jest teraz panu głupio, potrzebne to było? - przytacza monolog kontrolerki. Inny student, historii na UMK, przyznaje, że widział w akcji różnych kontrolerów, w różnych miastach. - Toruńscy potrafią się jednak kamuflować. Wchodzi pani, lat ponad 50, z dwiema siatkami, chyba z zakupami, a tu nagle okazuje się, że to kanar - student przyznaje, że raz go naprawdę zamurowało. - Bo zdecydowana większość to umięśnieni mężczyźni - mówi. - Każdemu bezczelowi daliby radę. Po co więc taka ustawa?

Statystyka

• W Toruniu pasażerów MZK kontrolują firmy: Arsen z Łodzi, Reflex z Radomia oraz pracownicy MZK. Miesięcznie wystawiają średnio 1500 mandatów.

• Od 1 marca oprócz mandatu za brak biletu (80-160 zł) gapowiczowi, jeśli będzie oporny, policja wystawi mandat za wykroczenie (20-500 zł).

Czy nowe przepisy są potrzebne? Co przyniesie zwiększenie uprawnień kontrolerów? Na opinie Czytelników czekamy pod adresem [email protected].