- W najlepszych latach 80. toruński Polmos produkował 18 milionów butelek rocznie - wspomina z sentymentem Wojciech Rzekanowski, obecnie szef pionu produkcyjno-organizacyjnego Wytwórni Wódek i Spirytusu w Toruniu należącej do mogileńskiego Chemirolu.
[break]
Przez 13 lat, do 1994 roku, pracował w Polmosie, zajmując się technologią i inwestycjami. Toruński zakład zna niemal jak własną kieszeń.
Trzy lata temu spółka z Mogilna handlująca nawozami, maszynami rolniczymi, prowadząca trzygwiazdkowy hotel Solaris w Toruniu odkupiła od syndyka upadły toruński Polmos. Produkcja szybko ruszyła, od dwóch lat sprzedaje wyroby. Jak idzie alkoholowy biznes?
W budynku biurowym dawnego Polmosu od lat 80. niewiele się zmieniło. Remontu nie przeprowadził tu ani poprzedni dzierżawca Krzysztof Mielewczyk, ani obecny właściciel.
Nikt raczej nie ma wątpliwości, żeby mówić o takich inwestycjach zakład musi zacząć zarabiać. Gdy pytamy o zyski, dyrektor Wojciech Rzekanowski waży słowa. Nietrudno domyślić się, że w najlepszym razie toruński zakład wychodzi na zero. Zatrudnia nieco ponad 40 osób. Na jedną zmianę.
W czasach Mielewczyka było to około 60 osób, pracujących podobno w systemie trzyzmianowym. Wieści o tym, że wydajność linii produkcyjnej wynosiła wówczas 150 tys. butelek na dobę, dyrektor radzi włożyć między bajki. Przekonuje, że linie Polmosu nie osiągały tyle w najlepszych czasach. Przygotowane były do produkcji maksymalnie 6 tys. butelek na godzinę.
Poziom produkcji Wytwórni Wódek i Spirytusu w Toruniu to tajemnica, podobnie jak liczba osób zatrudnionych przy produkcji i średnie zarobki w toruńskim oddziale.
Dowiadujemy się, za to, że zakład produkuje z pszenicy, żyta i mieszanki zbóż. Wytwórnia nie korzysta z surowca od Chemirolu, jak sugerował Krzysztof Mielewczyk, przez moment doradca biznesowy firmy. Destylat przyjeżdża z niezależnej gorzelni. Której? To tajemnica. Jest rektyfikowany, w zestawialni powstaje gotowy produkt, który trafia do butelek, a potem na półki uznanych sklepów.
W Wytwórni Wódek i Spirytusu stawiają na alkohole smakowe. W firmie chwalą się, że produkują tylko z naturalnych maceratów - orzechów, pigwy, malin, wiśni. Dyrektor zachwala, że likier porzeczkowy pachnie owocem zerwanym prosto z krzaka.
- Cały czas się rozwijamy - zapewnia Joanna Majchrzak z marketingu Wytwórni Wódek i Spirytusu. To zresztą jedno z najczęściej powtarzanych tu stwierdzeń. Jak i to, że każda istotna decyzja dotycząca zakładu przy ulicy Olbrachta zapada na najwyższym szczeblu - w Chemirolu.
- O wszystkim decyduje prezes Leszek Boruch - mówią pracownicy.
W 2004 roku tygodnik Polityka w tekście „Nowi ziemianie” ocenił wielkość mazurskich ziem prezesa i jego rodziny na 14 tys. hektarów, więcej miał wówczas tylko Henryk Stokłosa.
Oszczędni w słowach na temat nowego pracodawcy są pracownicy. Ci z którymi rozmawiamy chwalą poprzedniego szefa.
- Za pana Mielewczyka było lepiej, ten człowiek miał i gest i dobrym słowem pokrzepił - wspominają z sentymentem.
Dlaczego więc interes mu nie wyszedł?
- Dobry był, ale złymi ludźmi się otaczał - w tym pracownicy upatrują przyczyn upadku alkoholowego interesu króla pierza i puchu.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?