Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla Szan. Publiczności bławaty za bezcen

Krzysztof Błażejewski
Pokoleniom wyrosłym w okresie PRL wydawać się może, że gwałtowny rozkwit reklamy, zniżek, promocji i wyprzedaży jest dzieckiem obecnych czasów. Tymczasem łatwo można przekonać się, że to wszystko już dawno było.

<!** Image 3 align=none alt="Image 203920" sub="Jak widać na zdjęciu, zainteresowanie kolejną wyprzedażą w jednym z największych w mieście domu towarowym braci Błochów, znajdującym się na ul. Szerkiej w Toruniu w pobliżu narożnika ul. Mostowej, mimo chłodnej aury, jest ogromne. Reklamowe chwyty już wówczas były skuteczne. [Fot. album rodzinny]">Pokoleniom wyrosłym w okresie PRL wydawać się może, że gwałtowny rozkwit reklamy, zniżek, promocji i wyprzedaży jest dzieckiem obecnych czasów. Tymczasem łatwo można przekonać się, że to wszystko już dawno było.

Dziś każde dziecko, a może przede wszystkim ono, doskonale wie, że przed świętami handlowcy mają swój okres żniw, a po świętach zaczynają się przeceny, obniżki i wyprzedaże.

Zjawisko to stało się w ostatnich latach tak powszechne, że coraz więcej sklepów wywiesza hasła „wyprzedaż”, „likwidacja”, „sale” i „- 70 (50, 30) %” przez cały rok. Czasem tylko pod „nowymi, niezwykle niskimi cenami” zdarzy się dociekliwemu klientowi odkryć pozostawione przez nieuwagę „stare” ceny, na ogół wcale nie wyższe, jeśli nie niższe od tych „promocyjnych”.<!** reklama>

Mało kto jednak z klientów zdaje sobie sprawę, że właściwie to wszystko już kiedyś było. Znakomitym wsparciem tej tezy jest lektura międzywojennych dzienników.

„Białe dni” pełne zysku

Okres przedświąteczny w II Rzeczpospolitej był, tak jak i dziś, najbardziej bogaty w anonse i obietnice. Od wieków bowiem ludziom o tej porze roku węże w kieszeni najbardziej łagodniały. Potem jednakże przychodziły kryzys i zastój. Próbowano z nich wybrnąć za pomocą licznych sztuczek marketingowych. Na Kujawach i Pomorzu handlowcy nauczyli się ich w czasach zaboru pruskiego. Dlatego, wzorem kupców niemieckich, już po odzyskaniu niepodległości, dominowały takie hasła jak „sprzedaż inwenturowa” czy „białe tygodnie”.

<!** Image 4 align=none alt="Image 203920" sub="Wnętrze sklepu C. Sieberta przy ul. Gdańskiej 1 w Bydgoszczy, naprzeciwko kościoła Klarysek, gdzie od 1843 roku sprzedawano głównie artykuły odzieżowe i dekoracyjne. Zdjęcie wykonane zostało najprawdopodobniej w czasie I wojny światowej, w okresie tzw. białego tygodnia, kiedy to obniżano ceny na większość artykułów. To od Niemców mieszkańcy II Rzeczypospolitej przejęli większość pomysłów i chwytów reklamowych. [Fot. Muzeum Okręgowe w Bydgoszczy]">To, że okres kilku pierwszych tygodni po świętach Bożego Narodzenia był martwy dla handlu, doskonale wszyscy wiedzieli. Toruńskie „Słowo Pomorskie” próbowało tę świadomość wykorzystać, anonsując i podkreślając każdego roku na początku stycznia własne możliwości pokonania problemu w postaci ogłoszeń. Zwykle apele te przynosiły jednak drobne efekty, czasami żadne. Odezwa „Dziennika Bydgoskiego” w styczniu 1938 roku pod hasłem „Tylko ci przedsiębiorcy, którzy BIAŁE DNIE ogłaszają w prasie, bo nie wystarczają afisze przydrożne i pięknie udekorowane wnętrza składu, liczyć mogą na zupełną wyprzedaż swych towarów...” nie przyniosła ani jednego większego inseratu przez cały miesiąc.

Doroczna sprzedaż inwenturowa rozpoczynała się tradycyjnie dopiero na początku lutego. Tak działo się np. w znanej bydgoskiej fabryce obuwia „Leo”. Magazyn Siuchnińskiego i Stobieckiego na Starym Rynku 3 oznajmiał w wielkoformatowym ogłoszeniu: „Po ukończonej inwenturze rozpoczynamy w poniedziałek dnia 5 bm. wyprzedaż, która potrwa do piątku dnia 9 bm”. Pod spodem następowała długa lista nowych cen. Mało kto dysponował starym cennikiem, klienci zatem wierzyli handlowcom, tak jak i dziś, na słowo, więc szli kupować.

Poinwenturowe kupony

Nie brakowało jednak wyjątków. W Bydgoszczy lat 20. spółka Chudzińskiego i Maciejewskiego, prowadząca dom towarowy na rogu ulic Gdańskiej i Dworcowej, „wielką sprzedaż inwenturową” organizowała w pierwszych dniach stycznia. W 1931 roku w Toruniu „sprzedaż poinwenturową kuponów poniżej ceny kosztów” obiecywał od 2 stycznia kupiec Molenda z ul. Łaziennej 6, a tydzień później swoje obuwie wyprzedawał Jakób Konieczny (Szeroka 13/15).

W styczniu więcej ogłoszeń o wyprzedaży pojawiało się w niemieckojęzycznej prasie, np. w ukazującym się w Bydgoszczy „Deutsche Rundschau in Polen” inwenturową wyprzedaż ogłaszał już 3 stycznia 1932 roku Richard Hein z Grudziądza. „Inventur-Ausverkauft” zataczał dużo szersze kręgi niż w prasie polskiej, bowiem pod tym hasłem reklamował się w 1932 roku BeDeTe (czyli Bydgoski Dom Towarowy) już 4 stycznia. S. Kiewe z Grudziądza, prowadzący dom towarowy z tekstyliami i ubraniami, rozpoczynał swoją „inwenturową białą wyprzedaż” 7 stycznia 1932 r. Odzieżowy skład A. i W. Ziętaków z Mostowej 7 w Toruniu także wolał reklamować się „u Niemca” z „wielką sezonową wyprzedażą” już od 9 stycznia.

Zefiry na koszule

Do portfeli mieszkańców naszego regionu usiłowali sięgać także kupcy warszawscy. W styczniu 1923 roku czytelników „Gazety Bydgoskiej” zaintrygowało sporych rozmiarów ogłoszenie „Warszawskiej Spółki Manufakturowej”, które oferowało w sprzedaży wysyłkowej wyprzedawane „resztki drugiej serii, które nadają się na śliczne męskie ubrania, kostjumy damskie lub płaszcze i pokrycie bekiesz lub futra, zefiry na koszule, szewioły damskie podwójnej szerokości we wszystkich kolorach”.

Jednak prawdziwy wysyp ogłoszeń zaczynał się pod koniec stycznia, kiedy to na luty ogłaszano „białe dni i tygodnie”. Firma F. A. Matz z Bydgoszczy nawoływała „Spieszcie więc zatem, kto kupić chce tanio /A zakup ucieszy każdą Panią”.

Chudziński i Maciejewski ponaglali potencjalnych klientów: „Prosimy o szybkie dokonanie zakupów po cenach starych, gdyż cenniki fabryczne znowu zostały podniesione o 20%”.

Przedsiębiorcy prześcigali się w wielkościach ogłoszeń i chwytliwości haseł. Wielka firma obuwnicza „Leo”, posiadająca sklepy firmowe w Bydgoszczy przy Gdańskiej 21 i w Toruniu przy Szerokiej 36, promowała się jako sprzedająca... poniżej kosztów własnych: „obuwie damskie od 9,90 zł, męskie od 16,90 zł”.

W Bydgoskim Domu Towarowym, działającym pod szyldem „BeDeTe”, wyprzedaże lutowe trwały całe dwa tygodnie, ale jednocześnie „tylko do wyczerpania zapasów”. Jednak tak samo, jak i dziś, tylko pojedyncze, wybrane towary miały znacząco obniżone ceny, szczególnie dotyczyło to rzeczy wyjątkowo niechodliwych. Reszta wystawiana była po cenach zbliżonych do tych normalnych, niepromocyjnych. Magia reklamy działała...

Nie brakowało też i odważnych, którzy sięgali po nowe pomysły. W 1923 r. np. „noworoczną wyprzedaż” zabawek ofiarował sklep przy ul. Długiej 37 w Bydgoszczy. Za oryginalny chwyt uznać można ten, który pojawił się w styczniu 1924 roku w „Gazecie Bydgoskiej”: „Ciężkie czasy zmuszają każdą gospodynią do zaoszczędzania pieniędzy. Osiągnąć można ten cel przez zwiedzanie mego składu delikatesów i towarów kolonjalnych przy ul. Długiej 51. Stanisław Kaczmarek”.

Nawet „za bezcen”

„Biały tydzień” urządzany był poczatkowo tylko raz do roku. Jak wyjaśniano wówczas: „podczas niego Szan. Publiczność ma jedyną możność po najkorzystniejszych cenach zaopatrzyć się w towar”.

Na początku lutego 1938 roku całostronicowe ogłoszenie w „Dzienniku Bydgoskim” wykupili bracia Mateccy z okazji jubileuszu 10-lecia swoich „białych tygodni”. Obiecywali wówczas, że towary objęte wyprzedażą będą sprzedawali również na kredyt. 7 lutego tego samego roku A. Nozdrzykowski z Bydgoszczy (Mostowa 9) reklamował „około 200 płaszczy jesiennych i zimowych za bezcen”.

Drugim terminem wyprzedaży było lato. Znana czeska firma obuwnicza „Bata” ogłaszała letnią wyprzedaż ze zniżką do 20 proc. O. Neumann z Bydgoszczy (Rynek Marsz. Piłsudskiego 14) w 1936 roku preferował ogłoszenia pod hasłem „Sprzedaż posezonowa”, która trwać miała „krótki czas” i obejmować „duże ilości najmodniejszych materiałów letnich”. Tanią sprzedaż „bez konkurencji, tak długo jak zapas starczy” ogłaszał toruński sklep dla eleganckich mężczyzn „The Gentleman”, usytuowany w narożniku Starego Rynku i Żeglarskiej. W. Korzeniewski z Grudziądza, prowadzący na rynku „Największy dom bławatów, konfekcji, galanterji” przekonywał w lipcu 1924 roku, ogłaszając wielką sprzedaż sezonową, że ceny zostały zredukowane o 25 proc. i „przyjazd z prowincji” na pewno się opłaca. „Biały tydzień” ogłaszał on także w lutym.

A dla dzieci - baloniki

Z kolei dopiero w sierpniu „białe tygodnie” ogłaszała znana na całą Bydgoszcz i okolice firma braci Mateckich. Trwały one 14 dni, klientom obiecywano „specjalne ceny”, a dla dzieci, które przyjdą razem z rodzicami - gratisowe baloniki.

Dla handlu nie było i wówczas rzeczy niemożliwych. W „Dzienniku Bydgoskim” z 5 marca 1938 r. firma „Bata” ogłaszała się następująco, szokując wszystkich klientów i konkurentów: „Nowa wiosna. Nowe, zniżone ceny naszego obuwia. Ceny surowców potaniały, więc obniżamy ceny obuwia”.

I tak rzeczywiście zrobiła.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska