Dlaczego nie taniej?

Skoro ogórki w szczycie paniki skupowano od rolników po 40 groszy za kilogram, dlaczego klienci płacili 2 zł? - To marże pośredników - mówią specjaliści.

Kujawsko-pomorscy rolnicy załamują ręce. Najpierw we znaki dała się im (i daje się nadal) ogromna susza, potem - panika warzywna. Gwoździem do trumny dla wielu może okazać się zamknięcie rynku przez Rosję dla warzyw i świeżych owoców z Unii Europejskiej.<!** reklama>

W skupie tanie, w sklepie...

- To katastrofa. Gospodarze z naszego regionu już odczuwają skutki paniki i rosyjskiego zamknięcia. W szczycie paniki ogórki skupowane były od nich nawet za 40 groszy za kilogram. Gdy okazało się, że ogórek został „pomówiony”, sytuacja nieco się poprawiła, ale i tak szacujemy, że na rynek trafiło zaledwie 10 do 20 procent ogórkowej produkcji Polaków - mówi Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej. - Interweniujemy w tej sprawie u ministra rolnictwa. Producenci warzyw, szczególnie ogórków i pomidorów, powinni dostać odszkodowania. Liczymy na przychylność Komisji Europejskiej.

Przeciętny klient sklepu czy targowiska, owszem, zauważył spadek cen niektórych warzyw. Z pewnością nie jest to jednak spadek oddający to, co dzieje się na poziomie skupu. Dlaczego nie kupujemy warzyw jeszcze taniej? - Teoretycznie tak powinno być, ale między rolnikiem a sklepową półką jest jeszcze pewna droga. To pośredników i sklepy pytać trzeba o wysokość marż - podkreśla prezes Kierzek.

Masz prawo wiedzieć

Warzywny efekt mamy więc, jaki mamy. Cierpią rolnicy i hodowcy, nie zyskują klienci (zresztą nadal sceptycznie nastawieni do kupowania niektórych warzyw), a nad wszystkim nadal unosi się pytanie o przyczynę zakażeń bakterią E.coli. - Kilka miesięcy temu niemieckie służby sanitarne miały kłopot z dioksynami w mięsie. Teraz z tą bakterią. To ewidentnie świadczy o ich wielkiej słabości - dodaje Ryszard Kierzek.

Wielu klientów zaczęło interesować się krajem pochodzenia kupowanych warzyw. Skandalicznymi nazwać trzeba sytuacje, w których tych informacji im się odmawia czy nawet wprowadza w błąd.

- W delikatesach chciałam kupić pomidory. Przy stoisku warzywnym pojawiła się ekspedientka i na pytanie, skąd pochodzą, odpowiedziała rozbrajająco, że nie wie i nie ma od kogo się dowiedzieć. Oczywiście, zrezygnowałam z zakupu - mówi pani Izabela, torunianka.

To sytuacje niedopuszczalne. W zasadzie klient nawet nie powinien być zmuszony do dopytywania, bo kraj pochodzenia warzywa musi mieć podany na etykiecie.

Susza gnębi nas dalej

Według Janusza Glińskiego, prezesa Sadpolu, jednego z największych polskich plantatorów truskawek, to najgorszy rok dla tych owoców od 30 lat. Ocenia, że na jego polach wymarzło nawet 80 procent roślin. Zbliżone sygnały ma z całej Polski.

Stąd późniejszy start truskawkowego sezonu, skromność zbiorów i ceny wyższe niż w ubiegłym roku. Kilogram obecnie kupić można na toruńskim targowisku za około 5 złotych, a w sklepach - od 6 do nawet 7,5 zł. Wysokie temperatury w ostatnich dniach natomiast sprawiły, że nawet tak drogie truskawki często nie były smaczne i nie wyglądały apetycznie.

Do tego wszystkiego swoje dokłada susza, w Kujawsko-Pomorskiem przyjmująca już katastrofalne rozmiary. Jak wynika z raportu Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach, obejmującego okres od 1 kwietnia do 31 maja, nasz region jest bardzo poszkodowany. W smutnym rankingu liczby gmin dotkniętych suszą zajmujemy 2. miejsce. Cierpi 146 z nich (81,6 proc.). Gorzej jest tylko w Wielkopolsce - 314 gmin. - Gwałtowne, ale punktowe deszcze tego nie naprawią - uprzedza prezes Kierzek. - Susza będzie jeszcze większa. W Toruniu padało, ale np. w Puławach wcale.