[break]
Telefony, które - na pierwszym etapie pracy projektanta Fernando Menisa - kończyły się zazwyczaj powtarzaniem tej samej informacji: „Hiszpan nie dostarczył jeszcze całej dokumentacji. Możemy zerwać z nim umowę, albo czekać”. Więc czekaliśmy. Dyrektor Maksim, ja, cały Toruń.
Wreszcie coś ruszyło. I jak to bywa w przy takich skomplikowanych inwestycjach, nie od razu z górki, ale niczym w wierszu Tuwima: „Najpierw powoli, jak żółw ociężale”. Gdy projekt już był, okazało się bowiem, że jest nie taki jak być powinien. Ekspertyzy zamawiało miasto. Zamawiał i marszałek województwa. Były wyliczenia dotyczące ciężarów, które zawieszone będą na głowami widzów, a nawet liczby schodów, które będzie musiał pokonać widz, który chce opuścić koncert, by skorzystać z toalety i wrócić.
Wtedy to było ważne. Dziś nikt już tego nie pamięta. Jedno jest teraz pewne. Czekać i poprawiać było warto.
PRZECZYTAJ:W sobotę toruńscy symfonicy rozpoczną nowy rozdział w swojej historii
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?