Jeśli dzisiejsze spotkanie związkowców z prezydentem nie przyniesie porozumienia, w przyszłym tygodniu w MZK dojdzie do dwugodzinnego strajku ostrzegawczego.
<!** Image 2 align=right alt="Image 81818" sub="Leszek Kujawa (pierwszy z lewej), Krzysztof Brzeski, Renata Ziółkowska i Robert Sankiewicz oraz niewidoczny na zdjęciu Jerzy Jabłoński, podobnie jak prawie całe MZK, są zdecydowani na strajk / Fot. Tomasz Miks">W godzinach porannych pewni dotarcia do pracy mają być wówczas tylko pracownicy szpitala.
Przedstawiciele wszystkich czterech związków zawodowych swoje zastrzeżenia i żądania przedstawili na wczorajszej konferencji.
- Słowne obietnice znacznych podwyżek dostaliśmy już w lipcu ubiegłego roku - mówi Krzysztof Brzeski, przewodniczący grudziądzkiej NSZZ Solidarność. - Miały być wypłacane na początku bieżącego roku i na słowach się skończyło, dlatego teraz interesują nas tylko pisemne deklaracje. Jeśli nie, groźba dwugodzinnego strajku ostrzegawczego jest bardzo realna.
W zorganizowanym referendum strajkowym udział wzięło 237, spośród 263 pracowników MZK. Za strajkiem opowiedziało się 236 osób, jeden głos był nieważny.
- To cała załoga chce 700 zł brutto podwyżki, my występujemy tylko w ich imieniu - mówi Jerzy Jabłoński, przewodniczący Związku Inżynierów i Techników MZK. - Konieczne są też inne zmiany, choćby podniesienie do 6 zł stawki za przejechany kilometr.
<!** reklama>Zdaniem związkowców, informacje podawane przez władze miasta, dotyczące ogromnego dofinansowania spółki (12 mln zł), są przekłamane, podobnie jak koszty związane z żądanymi podwyżkami.
- Od blisko dwóch lat jeździmy na bardzo zaniżonej stawce za wozokilometr - mówi Leszek Kujawa, przewodniczący Związku Zawodowego Kierowców i Motorniczych. - Miasto w ten sposób oszczędza na spółce, a potem rozgłasza, że te pieniądze przeznacza na zakup nowych autobusów.
Wszyscy zgodnie podkreślali, że zależy im na spokoju i stabilizacji zakładu. Tymczasem, ich zdaniem, MZK sterowany przez wiceprezydenta Marka Sikorę popada w chaos. Świadczy o tym choćby decyzja o wycofaniu, wprowadzonych z jego inicjatywy, busów.
Zdaniem protestujących podwyżki od maja do końca roku to wydatek 1,4 mln zł, a nie jak podają władze, 3 mln zł.
Według nich nieprawdą jest też konieczność rozbijania spółki na dwie odrębne, by pozyskać środki unijne.
Dziś ma dojść do rozmów z Markiem Sikorą. Już wiadomo, że planowane od 1 maja nowe rozkłady jazdy nie zostaną wprowadzone w tym terminie. Włodarze miasta proponują też znacznie mniejsze i przede wszystkim zróżnicowane podwyżki.
- Nie zgodzimy się na to, by część pracowników została bez jakiejkolwiek podwyżki - jasno mówi Renata Ziółkowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej. - Proponowana reforma nie z naszej winy będzie opóźniona, bo to miasto chce wprowadzać nowe rozkłady, nie mając choćby wystarczającej liczby kierowców i tramwajów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?