Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Donoszą, na ciebie, sąsiada... Dlaczego?

Katarzyna Bogucka
Autorzy  donosów  swoje postępowanie tłumaczą troską o uczciwość społeczną. Motywy  bywają jednak  zgoła  inne...
Autorzy donosów swoje postępowanie tłumaczą troską o uczciwość społeczną. Motywy bywają jednak zgoła inne... 123rf
Autorzy donosów swoje postępowanie tłumaczą troską o uczciwość społeczną. Motywy bywają jednak zgoła inne...

Pan Zbigniew donosicielem, niejako „z urzędu”, został 23 grudnia 2016 roku. Tego dnia wyjął ze skrzynki pismo z Izby Administracji Skarbowej, w którym zawiadomiono go o przyjęciu donosu na temat niezgodnych z prawem działań pana M. oraz o przekazaniu pisma do rozpatrzenia przez Urząd Skarbowy, w którym rzeczony M. się rozlicza. M. to sąsiad pana Zbigniewa, członek tej samej wspólnoty mieszkaniowej, człowiek sympatyczny i pewnie Bogu ducha winny. - Z listu nadanego przez Izbę Administracji Skarbowej wynikało, że ja jestem donosicielem skarbowym - zaczyna swoją opowieść zbulwersowany pan Zbigniew; po sześćdziesiątce, schorowany fizycznie, ale przecież nie umysłowo, więc jest pewien, że żadnego donosu, nawet poza swoją świadomością, nie nadał. - Natychmiast rozpocząłem śledztwo. Zacząłem jednak od zawiadomienia o wszystkim pana M. Skoro możliwe jest podszycie się pod dowolnego podatnika, to do kogoś pomawianego o oszustwo prędzej czy później dotarłoby, kto wysłał oszczerczy list - obawia się pan Zbigniew. Sąsiad o sprawie już wie. I też jest w ciężkim szoku.

Donosiciel się podszył

Kolejne kroki „donosiciel” skierował do Izby Administracji Skarbowej, jak się łatwo domyśleć, otoczonej szczelnie tajemnicą skarbową. Redakcja o tej sprawie niczego się w związku z tym nie dowiedziała. - Przypadkiem ustaliłem, że donos szedł przez Zieloną Górę. Został wysłany mailem do tamtejszej Izby Skarbowej, przy której działa ogólnopolski Krajowy Telefon Interwencyjny Administracji Podatkowej - mówi pan Zbyszek. - To taka linia (plus skrzynka mailowa) dla obywateli zatroskanych o przestrzeganie prawa. Podsunąłem naszym urzędnikom, a później policji, zawiadamiając o możliwości popełnienia przestępstwa, trop: jest adres mailowy nadawcy. Ścigajcie oszusta, który się pode mnie podszył! Podejrzewam, że to musi być ktoś z najbliższego otoczenia. Znał mój dokładny adres oraz pewne szczegóły intymne. Wiedział, że choruję na chorobę nowotworową, wspomniał o tym ponoć w donosie. Sprawy tak nie zostawię, zwołam zebranie wspólnoty mieszkaniowej. Niech wszyscy się dowiedzą o tym świństwie. Niech sytuacja będzie czysta, jasna dla wszystkich.

Przeczytaj:

- Szczekaj! - rozkazywał, każąc jej włazić pod stół i udawać psa. Rachunek za lata koszmaru

Historia pana Zbigniewa jest być może odosobnionym przypadkiem, ale same donosy to w urzędniczej rzeczywistości norma. W 2016 roku do Izby Administracji Skarbowej w Bydgoszczy wpłynęło 121 tzw. informacji sygnalnych. Składane są zazwyczaj przez klientów, kontrahentów, byłych pracowników, jak również przez krewnych, sąsiadów czy znajomych osoby, której dotyczy donos. Bywają podpisywane imieniem i nazwiskiem, choć występują również anonimy, niepodpisane lub podpisane ogólnie, np. „uczciwy obywatel”, „były pracownik”, „życzliwy” itp. - Anonimy stanowią około 80 proc. wszystkich doniesień. Najczęściej dotyczą m.in. nielegalnego zatrudnienia, nieopłacania podatków od wynajmowanych mieszkań, sprzedaży bez wystawienia paragonu, rachunku lub faktury, handlu bez zgłoszenia działalności gospodarczej, w tym również handlu przez Internet. Zdarzają się też donosy wskazujące na możliwość uzyskiwania dochodów z nieujawnionych źródeł. W przypadku nieporozumień małżeńskich przedmiotem donosu bywa np. wyłudzenie ulgi na dzieci w rozliczeniu rocznym - wylicza Magdalena Lemańska, rzecznik prasowy Izby Administracji Skarbowej w Bydgoszczy.

Ludzie listy piszą do zarządów mieszkań, na policję, do inspekcji sanitarnej. Piszą słusznie, niesłusznie, złośliwie albo z troski o bezpieczeństwo. Z tym jest różnie. Pani Danuta była, bodaj przez trzy lata, nękana przez, jak podejrzewa, swojego sąsiada zza ściany. Listy - anonimowe - w jej sprawie, szły do zarządcy kamienicy, do urzędników miejskich, podobno także na policję. „Życzliwy” podpowiadał adresatom, że rodzina pani Danuty prowadzi nielegalną hodowlę ptactwa w środku miasta, innym razem, że maltretuje psa albo, że nie wiadomo za czyje pieniądze kupiła auto. - Same kłamstwa - wzdycha pani Danuta. - Mąż dostawał odchody kur i indyków od zaprzyjaźnionego hodowcy. Trzymaliśmy je w workach w ogródku, daleko od okien mieszkań. Raz jeden z worków pękł, a woń dobrze przetworzonych odchodów rozeszła się , na szczęście nie na długo, po ogródkach. Sąsiad, którego podejrzewam o pisanie donosów, krzyczał coś pod moim oknem, a później zaczęły się kontrole. Nawóz wiosną wywieźliśmy na działkę, jak co roku, ale historia się powtórzyła w kolejnym sezonie. Przychodziły komisje, oglądały, wąchały, spisywały. To samo z psem. Był nadpobudliwy, dużo szczekał. Stale się z tego tłumaczyłam strażnikom miejskim. Pies był oglądany ze wszystkich stron. A samochód to wrak za kilka tysięcy złotych, uciułanych. Za jakie grzechy muszę się tłumaczyć? Mój sąsiad podglądał te korowody kontrolerów ukryty za firanką...

Mandat za kury

W tych korowodach wędrują także inspektorzy Państwowej Inspekcji Sanitarnej. W roku 2016 roku do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno - Epidemiologicznej w Bydgoszczy wpłynęły 153 interwencje. Najwięcej, 84 (w tym 20 anonimowych), trafiło do oddziału Higieny Żywności, Żywienia i Przedmiotów Użytku. - Zgłoszone do nas interwencje dotyczyły m.in.: artykułów spożywczych po upływie przydatności do spożycia lub daty minimalnej trwałości, niewłaściwej jakości artykułów spożywczych (obecność ciał obcych, oznaki zepsucia), nieprzestrzegania procedur, zapewniających ochronę przed zakażeniami w szpitalach, ustalenia poziomów promieniowania w miejscu zamieszkania, niewłaściwych warunków sanitarno-higienicznych w mieszkaniach, w sanatoriach, zakładach karnych, aresztach śledczych, salonach kosmetycznych, salonach fryzjerskich, salonach tatuażu, solariach, basenach oraz obecności gryzoni i insektów - wylicza dr nauk o zdrowiu, inż. Jerzy Kasprzak, Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny w Bydgoszczy.

Gdy o anonimowe donosy pytamy policję, otwiera się worek z tematami. Jedne są sensowne, inne absurdalne. Na zmianę. Kujawsko-pomorska policja interweniowała w sprawie rzekomo nielegalnie wycinanych drzew, ale i kur puszczonych luzem; zgłaszający obawiał się epidemii ptasiej grypy. Policja grypą się nie zajmuje, ale już bezpieczeństwem na drodze owszem. A kury czuły się tak wolne, że spacerowały...po autostradzie. Skończyło się mandatem. Innym razem przyszedł donos, że być może sąsiad niewłaściwie zamontował u siebie sieć gazową, więc policja powinna się temu przyjrzeć...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Donoszą, na ciebie, sąsiada... Dlaczego? - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska