Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dorsz marcepanem pachnący

Szymon Spandowski
Kamienica przy Rynku Staromiejskim 18 z cukiernią Dorscha, która zajmowała pomieszczenia na parterze, pod charakterystycznym balkonem
Kamienica przy Rynku Staromiejskim 18 z cukiernią Dorscha, która zajmowała pomieszczenia na parterze, pod charakterystycznym balkonem archiwum
Firma Dorscha jako pierwsza w Toruniu zaczęła produkować wypieki na zamówienie. Cukiernia przy Rynku Staromiejskim była celem pielgrzymek.

[break]
O, podwórka toruńskie! Ile ciekawych rzeczy kryje się w waszych labiryntach. Na podwórzu jednej z kamienic przy ulicy Podmurnej zachowały się jeszcze kółka do przywiązywania koni, nieco dalej można trafić na pamiątki po zakładzie rzeźnickim. Do 1884 roku, kiedy została otwarta toruńska rzeźnia, Szczytna była nazywana ulicą kiełbasianą. Tam właśnie ciągnęli amatorzy wędlin, natomiast przeznaczone na rzeź zwierzęta zaciągane były na Podmurną, gdzie znajdowało się zaplecze produkcyjne. Tak, bramy i podwórka starych kamienic kryją wiele ciekawostek. I nawet rzeczy na pierwszy rzut oka niepozorne, wiążą się często z bardzo interesującymi historiami.

Tutaj panowie

Na podwórku kamienicy przy Rynku Staromiejskim 18 zachował się natomiast wychodek. Murowana komórka z dwojgiem drzwi. Na jednych widać dobrze zachowany, jeszcze przedwojenny, napis „Dla Mężczyzn”, na drugich widnieje natomiast napis „Dla Kobiet”. Po co komu były takie podpisy? Mieszkańcy kamienicy musieli przecież dobrze wiedzieć, która część była czyja... Do 1939 roku na parterze tego domu działała jednak jedna z najsłynniejszych toruńskich cukierni, tabliczki mogły więc służyć jej klientom.

Włamywacz, upiwszy się, zasnął na kanapie, gdzie go rano śpiącego znaleziono. - „Gazeta Toruńska” z marca 1907 roku

No dobrze, wychodek to może nieco dziwny punkt wyjścia do opowieści o kawiarni, kto powiedział jednak, że wszędzie powinniśmy wchodzić frontowymi drzwiami? Zostawiamy już ten kibelek i przez podwórko wchodzimy do lokalu, który znajdował się tam, gdzie dziś działa księgarnia diecezjalna.

Po słynnej cukierni przy rynku nie ma już w zasadzie śladu...
Po słynnej cukierni przy rynku nie ma już w zasadzie śladu...
archiwum

Cukiernię i kawiarnię przy Rynku Staromiejskim Johann Dorsch otworzył przed 1903 rokiem, w każdym razie wtedy pojawia się po raz pierwszy w księgach adresowych. Prowadził firmę razem ze wspólnikiem Schulzem, jednak tylko on mieszkał w kamienicy przy rynku.

Zaufanie klientów zdobył bardzo szybko, oferując m.in. sękacze, lody i marcepany. Cukiernia Dorscha była pierwszym tego typu przedsiębiorstwem w Toruniu, które przygotowywało słodkości na wynos. Od 1908 roku można je było zamawiać dzwoniąc pod numer 203, później 179. Ten numer telefonu służył firmie i jej klientom jeszcze w latach 30.

Dzięki reklamie opublikowanej w wydanym w 1903 roku ilustrowanym przewodniku po Toruniu naszego dobrego znajomego Reinharda Uebricka, dowiadujemy się, że cukiernia Dorscha i Schulza miała specjalną salę, w którem można było sobie poczytać, lub pograć przy kawie. Posiadała także pokój dla palaczy. Kawiarnia była wtedy czynna do godziny drugiej w nocy, jednak amatorzy słodyczy i trunków z wyższej półki, szturmowali jej drzwi również po godzinach.

„Złodzieje włamali się w nocy z niedzieli na poniedziałek do kawiarni Dorscha przy rynku staromiejskim - pisała „gazeta Toruńska” w marcu 1907 roku. - Podczas gdy jeden z włamywaczy, uraczywszy się różnymi przysmakami i zabrawszy znaczną ilość cygar, zniknął, przyjaciel jego wpadł w ręce policyi. Upiwszy się bowiem usnął na kanapie, gdzie go rano śpiącego znaleziono. W aresztowanym poznano niejakiego Pawła Kuhnke, karanego już często, a ostatnim razem skazanego na cztery lata domu karnego. Znaleziono przy nim dużo narzędzi złodziejskich. Obaj włamywacze przybyli dnia poprzedniego z Bydgoszczy”.

Złodziei pochwycono

Nie było to jedyne włamanie do cukierni, jakie odnotowała toruńska prasa.

... do drugiej połowy lat 30., kiedy lokal doczekał się własnej toalety, jego klienci musieli jednak korzystać z tej ubikacji na podwórzu
... do drugiej połowy lat 30., kiedy lokal doczekał się własnej toalety, jego klienci musieli jednak korzystać z tej ubikacji na podwórzu
archiwum

„Do cukierni Dorscha włamało się kilku chłopców 15 lat liczących, którzy pokradli różne przysmaki. Młodocianych złodziei pochwycono. Smutny to znak czasu!” - ubolewała „Gazeta Toruńska w listopadzie 1915 roku.

Spółka Dorsch&Schulz musiała się dość szybko rozpaść, w 1908 roku działa już pod szyldem tylko i wyłącznie Dorscha. Cukiernik kierował nią co najmniej do 1917 roku. Na wydanej wtedy reklamie, swoje usługi poleca kawiarnia, cukiernia, fabryka sękaczy i marcepanów Dorscha, prowadzona jednak przez jego następcę - Maksa Krügera.

Krüger był jej właścicielem przez wszystkie lata międzywojenne, torunianie jednak nadal chodzili na kawę do Dorscha. Tłoczno robiło się tu m.in. po niedzielnych mszach w kościele mariackim. Konsumowane wtedy lody i ciasta niektórzy wspominają zresztą do dziś. Ruch u Dorscha panował również wieczorami, echa kawiarnianego życia towarzyskiego można znaleźć chociażby na kartach wydawanego w Toruniu pod koniec lat 20. tygodnika satyrycznego „Bicz Pomorski”.

Huczne zabawy mogły się stać nieco bardziej stonowane, gdy na początku lat 30. kamienica przy Rynku Staromiejskim 18 stała się własnością kościelną. Ówczesny proboszcz parafii Najświętszej Marii Panny, ksiądz Paweł Kirstein (zamordowany przez Niemców w Pelplinie 20 października 1939 roku), poszukiwał pomieszczeń na plebanię.

„Rzuciłem więc oko na dom obok, gdzie mieści się kawiarnia p. Dorcha i za pomocą Bożą sprawa się udała - pisał na łamach „Wiadomości Kościelnych” w maju 1931 roku. - Od dotychczasowej właścicielki, p. Tatarkiewiczowej, osiągnąłem dogodne warunki spłaty, a od Dozoru Kościelnego i Władzy Biskupiej potrzebne uchwały i upoważnienia, tak że w czwartek u pana mecenasa Doerffera zawarty został notarialny akt kupna”.

Kamienicę przy rynku oraz powiązany z nią przejściem i hipoteką dom przy ul. Franciszkańskiej, parafia kupiła na raty, za 150 tysięcy złotych. Ona zatem gospodarowała budynkiem, kiedy w 1938 roku do toruńskiego magistratu wpłynął wniosek w sprawie likwidacji charakterystycznych dla budynku balkonów.

Należąca do Maksa Krügera cukiernia Dorscha nadal jednak działała przy Rynku Staromiejskim. Na Szeroką 29 została przeniesiona dopiero w listopadzie 1939 roku, kiedy to Krüger wrócił do niemieckiej pisowni swojego imienia, a publikowane na łamach „Thorner Freiheit” ogłoszenia kończył faszystowskim pozdrowieniem. Ogłaszał się dość często, ponieważ nie tylko przeniósł kawiarnię na nowe miejsce, ale również poszukiwał elektrycznego odkurzacza do jej sprzątania.

W tym czasie godzina policyjna zaczynała się w Toruniu o 21, jednak cukiernia Dorscha mogła być czynna do godz. 22.

Po wojnie, tam gdzie wcześniej działała cukiernia, pojawiła się kawiarnia „Ratuszowa”, natomiast w podziemiach, pan Poznański produkował i sprzedawał swoje słynne lody cassate.

- To były jedyne lody cassate w Toruniu - wspomina Bohdan Orłowski, twórca strony oToruniu.net. - Następnych trzeba było szukać w Poznaniu.

To już jednak jest zupełnie inna historia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska