Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Sławomir Sadowski z UKW w Bydgoszczy o sytuacji w Afganistanie

Roman Laudański
Roman Laudański
Archiwalne zdjęcie żołnierzy bydgoskiej Centralnej Grupy Działań Psychologicznych dostarczających pomoc dla Afgańczyków. Trwała "wojna" o zjednani sympatii Afgańczyków dla wojsk sojuszniczych.
Archiwalne zdjęcie żołnierzy bydgoskiej Centralnej Grupy Działań Psychologicznych dostarczających pomoc dla Afgańczyków. Trwała "wojna" o zjednani sympatii Afgańczyków dla wojsk sojuszniczych. PKW Afganistan
Rozmowa z dr Sławomirem Sadowskim, politologiem z UKW w Bydgoszczy.

- Dwadzieścia lat zbrojnej obecności wojsk sojuszniczych w Afganistanie, miliardy dolarów wydane na szkolenia afgańskiej armii i policji, które w ciągu kilku dni rozsypały się jak domek z kart.
- A może trafniej byłoby powiedzieć, że to było dwadzieścia lat okupacji? To nam wydawało się, że uszczęśliwiamy Afgańczyków, ale czy oni chcieli być uszczęśliwiani na siłę? Rzadko kiedy utrzymuje się władza, która nie ma poparcia społecznego. To, że rozsypała się w tydzień, wynika z tego, że nie miała poparcia, ba, uznawana była za władzę kolaboracyjną. Stąd błyskawiczny upadek. Talibowie zapewniali Amerykanów, że mogą rozmawiać na temat ewentualnego koalicyjnego rządu, ale bez prezydenta, który był dla nich solą w oku. Armia rządowa nie mogła się utrzymać. To nie pierwszy raz, kiedy następuje tzw. afganizacja, wietnamizacja wojny, czyli przekazanie odpowiedzialności za bezpieczeństwo w danym kraju miejscowym władzom i armii. Tak było również w Wietnamie. Czyż nie uderza podobieństwo zdjęć z przeprowadzonej w popłochu ewakuacji ambasady w Sajgonie w 1975 roku, z obecną ewakuacją pracowników z amerykańskiej ambasady w Kabulu? Podobnie było z Sowietami w 1989 roku. Wychodzili z Afganistanu z rozwiniętymi sztandarami, a rząd Nadżibullaha wytrzymał tylko półtora roku i został obalony. Chyba nigdzie na świecie – poza Japonią - narzucona siłą władza nie utrzymała się długo.

- Przypomnijmy od czego zaczęła się wojna w Afganistanie?
- Interwencja związana była z zamachem na WTC z 2001 roku. Amerykanie oskarżyli rządzącą Afganistanem ekipę Talibanu, że udostępniła miejsce al-Kaidzie, która przygotowała tam atak na WTC. NATO uznało, że ten zamach wyczerpuje znamiona artykułu piątego (jeden za wszystkich, wszyscy za jednego – przyp. red.) i rozpoczęło się uderzenie, które miało doprowadzić do przechwycenia Bin Ladena i jego współpracowników. Bin Laden został w końcu pochwycony i zgładzony, władza talibów się skończyła.

Amerykanie byli przekonani, że wprowadzą w Afganistanie demokrację liberalną. Pamiętajmy, że to był 2001 roku wciąż obowiązywała doktryna o “końcu historii” Fukuyamy, wszyscy wierzyli, że demokracja liberalna jest najlepsza dla życia społecznego.

Zakładano, że ta operacja potrwa dwa lata, może krócej. Okazało się, że trwała 20 lat i nie przyniosła specjalnie pozytywnych skutków. Kosztowała ok. biliona dwustu miliardów dolarów, z czego na modernizację Afganistanu wydano sto miliardów. Przede wszystkim były to działania bojowe, a osiągnięto taki a nie inny efekt.

- Może część Afgańczyków uwierzyła w zapewnienia o demokracji, lepszym życiu?
- Pewnie tak. Nawet podczas wojny z Sowietami znaczna część Afgańczyków, zwłaszcza kobiet, wspierała rząd dyktatora Nadżibullaha, ponieważ otwarto im drogę do normalnego życia, a nie do skrajnie konserwatywnego modelu obowiązującego w krajach islamskich. My, z powodu antysowietyzmu, uważaliśmy, że on tam tylko szkodzą, a tymczasem otworzyli drogi, które przede wszystkim były nieznane dla Afganek. W ostatnich latach również sporo kobiet w Kabulu czy Kandaharze nosiło się po europejsku, a teraz ze strachu przed talibami w ciągu jednego dnia wszystkie przebrały się w burki. Oczywiście znaczna część Afgańczyków, a zwłaszcza Afganek marzyłaby o życiu zbliżonym do europejskiego, ale teraz paraliżuje je strach. Może za dwa, trzy lata, jeśli talibowie nie zrozumieją, że Afganistan trzeba modernizować – także obyczajowo, to rozpocznie się, jak to zwykle bywa w Afganistanie – kolejna wieloletnia wojna.

Dr Sławomir Sadowski, politolog z UKW w Bydgoszczy.
Dr Sławomir Sadowski, politolog z UKW w Bydgoszczy. archiwum

- A tam kolejne pokolenia nie znają niczego innego oprócz wojny.
- Nieustanna wojna trwa tam od 1979 roku, od inwazji Związku Radzieckiego na Afganistan. Choć wcześniej kraj toczony był przez wewnętrzne konflikty.

- Talibowie zapewniają, że będą respektować prawa człowieka, ale czy można im wierzyć?
- Nawet w naszym kręgu kulturowym prawa człowieka interpretowane są w różny sposób. W Polsce jedni uważają, że prawa osób LGBT są prawami człowieka, a inni temu zaprzeczają i nawet się z tym nie kryją. W tak konserwatywnym, afgańskim społeczeństwie, zwłaszcza w jego części zamieszkałem poza dużymi miastami, wizja nowoczesnego państwa nie zyska poparcia, przynajmniej w pierwszym okresie. A talibowie? Z naszego punktu widzenia będą to skrajnie konserwatywne rządy, ale może bez fizycznego unicestwienia przeciwników, chociaż z tym również nigdy nie wiadomo. Skoro talibowie uważają za kolaborantów tych, którzy współpracowali z rządem oraz sojusznikami, to po każdej wojnie z kolaborantami rozprawiano się mniej lub bardziej krwawo. Przypomnę tylko, że w 1944 roku we Francji kobietom, które zadawały się z Niemcami golono włosy do gołej skóry.

- Afganistan stanie się czarną dziurą światowego bezpieczeństwa?
- Niektórzy uważają, że zaraz zjadą się tam terroryści z całego świata, ale nie sądzę, że tak będzie. Pewnie mogliby tam przygotowywać się do kolejnych zamachów, ale talibowie chyba zrozumieli, czym kończy się udostępnianie terytorium dla niecnych działań przeciwko Zachodowi. Jeśli tak będą postępowali, to nastąpi kolejna inwazja, choć pewnie nie tak prędko.

- W tej wojnie wspieraliśmy Amerykanów, wyciągniemy jakąkolwiek nauczkę z tego, co dzieje się tam obecnie?
- Trudno powiedzieć. Polskie społeczeństwo od lat nie było przychylne naszemu udziałowi w wojnie. A politycy? Przypomnę, że wszyscy prezydenci (od Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Kaczyńskiego, Bronisława Komorowskiego i Andrzej Dudę) oraz wszystkie ekipy rządowe od 2001 roku popierały nasz udział w afgańskiej wojnie. Podnoszono argument, że nasi żołnierze nauczyli się walczyć na prawdziwej wojnie, ale czy doświadczenie okupacji innego kraju było nam do czegoś potrzebne?    

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dr Sławomir Sadowski z UKW w Bydgoszczy o sytuacji w Afganistanie - Gazeta Pomorska

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska