Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drakońskie reguły Monaru

Radosław Rzeszotek
Młodej matce w toruńskim ośrodku Monaru-Markotu siłą odebrano trzytygodniowe dziecko, bo rzekomo była pijana. Tyle że policyjny alkotest wykazał, że kobieta była zupełnie trzeźwa.

Młodej matce w toruńskim ośrodku Monaru-Markotu siłą odebrano trzytygodniowe dziecko, bo rzekomo była pijana. Tyle że policyjny alkotest wykazał, że kobieta była zupełnie trzeźwa.

<!** Image 2 align=right alt="Image 67789" sub="Sonia Betkier wraz z dzieckiem przebywa teraz w Domu Samotnej Matki w Ciechocinku. Jest jej tam o wiele lepiej i czuje, że ma opiekę / Zdjęcia: Radosław Rzeszotek">W Monarze-Markocie panują bezkompromisowe zasady. Każdy, kto weźmie do ust alkohol, bądź zażyje narkotyki, może pożegnać się z miejscem pod dachem. Dla wielu bezdomnych, upadłych alkoholików i narkomanów po detoksie Monar jest ostatnią deską ratunku. Dlatego zgadzają się na panujące tu drakońskie reguły. Sonia Betkier z Torunia też się na nie zgodziła. O mało nie straciła dziecka.

Młoda matka z noworodkiem na rękach do monarowskiego domu dla bezdomnych trafiła kilka dni po porodzie. Nie zamieszkała w domu ojca, który wychowuje jej starsze, niepełnosprawne dziecko. Ojciec noworodka mieszka w wynajmowanym pokoju. Nie dostał zgody na zamieszkanie w nim z rodziną.

- Mam skomplikowane życie, wiem o tym... - wzdycha Sonia Betkier. - Nie mogłam powiedzieć ojcu, że jestem w drugiej ciąży. Nie zdradziłam się też przed opieką społeczną. Całe dziewięć miesięcy musiałam to ukrywać. Ale usunąć nie chciałam...

Kiedy wyszło na jaw, że Sonia Betkier urodziła dziecko, wielu podejrzewało, że pobierze becikowe a noworodka porzuci. Nie zrobiła tego. Po wyjściu ze szpitala zamieszkała u koleżanki, kąpała synka w pożyczonej wanience i wstawała w nocy do płaczącego dziecka.

Nie możemy przymykać oka

17 października została przyjęta do toruńskiego Monaru-Markotu. Podpisała deklarację, że będzie ściśle przestrzegać zasad obowiązujących w ośrodku. Została zakwaterowana w pięcioosobowym pokoju. Spała razem z dzieckiem. Ubrania trzymała w torbach, nie miała swojej szafki. We wspólnej kuchni pojawiały się nad ranem szczury. Choć w ostatnim czasie jest ich o wiele mniej, bo regularnie poluje na nie pies pilnujący podwórka.

- Na początku wyglądała na normalną, nieszczęśliwą matkę - mówi Leszek Urbańczyk, prowadzący wraz z żoną monarowski ośrodek w Toruniu. - Karmiła dziecko, przewijała je, nosiła, śpiewała. Byliśmy nawet zadowoleni, że do nas trafiła. Kiedy wychodziła coś załatwić, zawsze mówiła, dokąd idzie i o której wróci. Aż w tamten piątek tego nie zrobiła i zaczęły się kłopoty.

26 października Sonia Betkier odwiedziła mieszkającą niedaleko znajomą. Dwadzieścia minut przed siódmą wieczorem wróciła z wózkiem. Portier stwierdził, że czuje od niej woń alkoholu. Natychmiast zjawiła się szefowa ośrodka. Przystawiła młodej matce altomat do ust. Wynik - 1,3 promila alkoholu. Była godzina 19.40.

<!** reklama>- Nie mogę przymykać oka na takie sprawy - stwierdza Ilona Urbańczyk, kierowniczka monarowskiego domu dla bezdomnych. - Pijana, karmiąca matka to przecież poważna sprawa. Gdybym jej odpuściła, wszyscy inni mieszkańcy naszego domu mogliby poczuć się oszukani. Dlaczego jednemu się odpuszcza, a innym nie? Przymknięcie oka byłoby cichym przyzwoleniem. Nie robimy dla nikogo wyjątków.

Natychmiast została wezwana policja. Równocześnie pracownicy Monaru rozpoczęli procedurę odebrania dziecka matce. W Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie zapadła decyzja, żeby przewieźć dziecko do pogotowia rodzinnego (rodziny zastępczej). Transportem miała zająć się policja bądź osoba ze wspomnianego pogotowia.

- Żal było na nią patrzeć, płakała, szlochała, powtarzała, że bez jej pokarmu dziecko nie będzie miało co jeść - wspominają mieszkańcy domu dla bezdomnych, którzy chcą pozostać anonimowi. - Aż serce pękało. Nie powinno się odbierać dzieci matkom...

Decyzja o odebraniu dziecka zapadła jednak tylko przez telefon. Pracownicy socjalni uwierzyli na słowo pracownikom Monaru, że Sonia Betkier jest nietrzeźwa. Dopiero w poniedziałek do MOPR-u wpłynęło pismo informujące, że u młodej matki o godz. 19.40 stwierdzono 1,3 promila alkoholu.

Pięć dni bez synka

Tymczasem wyrzucona z Monaru matka pojechała z policjantami na komisariat, gdzie poddano ją kolejnemu badaniu na trzeźwość. Z raportu wynika, że o godz. 21.06 w wydychanym przez nią powietrzu było 0,00 promila alkoholu. Czy możliwe jest, aby w niecałe półtorej godziny wytrzeźwiała?

<!** Image 3 align=right alt="Image 67789" sub="Kierownictwo toruńskiego ośrodka Monaru-Markotu przyznaje, że reguły obowiązujące mieszkańców są surowe. Ale też konieczne">- Och, bez przesady, od badania u nas do badania na policji minęło pięć godzin - zapewnia Leszek Urbańczyk. - Ona mogła wytrzeźwieć...

Dlaczego Leszek Urbańczyk nie mówi prawdy - nie wiadomo. Zarzeka się jednak, że Sonia Betkier przyznała się nawet, że tego dnia piła alkohol. Decyzja o odebraniu jej dziecka była więc trudna, ale konieczna. Wersję męża podtrzymuje również Ilona Urbańczyk. Ze spuszczonymi oczyma stwierdza, że dzień, w którym odebrała Sonii Betkier dziecko, był jednym z najgorszych w jej życiu. Ale gdyby musiała raz jeszcze znaleźć się w tej sytuacji, postąpiłaby tak samo.

Po badaniu trzeźwości na policji Sonia Betkier została zwolniona. Nie było żadnych podstaw, aby wszczynać przeciwko niej jakiekolwiek postępowanie. Dziecka jednak w Monarze już nie było. A wynik alkotestu z policji na prowadzących monarowski dom nie zrobił najmniejszego wrażenia.

- Przez pięć dni nie widziałam swojego synka - płacze Sonia Betkier. - Pokarmu w piersiach miałam tak dużo, że bałam się jakiegoś zapalenia. W końcu mleko przestało się zbierać. Teraz muszę karmić go butelką...

Do Monaru już nie wróciła

Po pięciu dniach MOPR podjął decyzję o oddaniu dziecka matce. W świetle dokumentów nie było najmniejszych podstaw, aby noworodek miał nadal przebywać w pogotowiu rodzinnym. Dla Sonii Betkier nie było jednak powrotu do Monaru. Udało się znaleźć dla niej miejsce w ośrodku Caritasu w Ciechocinku. Tam dostała pokój - z łóżkiem nie tylko dla siebie, ale też dla dziecka. Na półkach w szafie mogła poukładać swoje rzeczy.

<!** Image 4 align=left alt="Image 67792" sub="Kazimiera Janiszewska z MOPR: - Sonia Betkier też nie jest idealna">- To dobrze, że dziecko trafiło do rodziny zastępczej, a nie do placówki instytucjonalnej, bo wtedy sprawa byłaby jeszcze bardziej skomplikowana - mówi Kazimiera Janiszewska, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Toruniu. - Cieszymy się też, że udało się umieścić panią Sonię w Domu Samotnej Matki w Ciechocinku. To bardzo dobra placówka i na pewno będzie się w niej dobrze czuła.

Sytuacja Sonii Betkier w MOPR jest dobrze znana. Pomoc społeczna pomaga jej od kilku lat. Jednak w konflikcie młodej matki z Monarem nikt w MOPR nie chce zajmować jednoznacznego stanowiska.

- Pani Sonia też nie jest idealna - dodaje Kazimiera Janiszewska. - Zapowiedzieliśmy już jej, że jeśli będzie stwarzać problemy i nie będzie dobrze opiekowała się dzieckiem, będziemy zmuszeni do radykalnych działań.

Sonia Betkier zapewnia, że po narodzinach dziecka jej życie się zmieniło. Nie chce żyć jak kiedyś. Znajdzie pracę, pogodzi się z ojcem, zamieszka z chłopakiem pod jednym dachem.

- Tylko niech już nikt nie zabiera mi mojego synka... - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska