Radzyń Chełmiński to niewielkie miasto położone 15 km od Grudziądza, przy drodze do Wąbrzeźna. To tutaj rozgrywał się dramat małego Brajana zaniedbywanego, często głodnego, szarpanego, bitego przez własna matkę. Według ustaleń Prokuratury Rejonowej w Wąbrzeźnie, mógł trwać praktycznie od urodzenia (rok 2023), a przerwany został dopiero w krytycznym dniu 26 lutego 2024 roku. Wtedy nieprzytomny chłopczyk trafił do ośrodka zdrowia, a z niego - do szpitala w Grudziądzu.
Jak już pisaliśmy, prokuratura oskarżyła 19-letnią obecnie Julię W. o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad dzieckiem. Pozostają jednak pytania o to, czy dramatu dziecka nie można było przerwać szybciej. Gdzie w tej sprawie byli: ojciec Brajana, dziadkowie, sąsiedzi, pomoc społeczna?
Matka i ojciec Brajana. Pierwsze dziecko też im zabrano
Swoje pierwsze dziecko Julia W. urodziła mając lat 17. To dziecko zostało rodzicom zabrane już wcześniej i decyzją sądu rodzinnego trafiło do rodziny zastępczej.
W roku 2023 Julia W. została matką po raz kolejny. Na świat przyszedł Brajan. Jak zeznali świadkowie, młoda kobieta nie radziła sobie z rolą matki. Zaniedbywała przewijanie dziecka i jego karmienie. Denerwował ją płacz maluszka. Wtedy na niego krzyczała, szarpała, szczypała.
To, że Brajan musiał być bity i to poważnie, po całym ciele, wyszło na jaw za sprawą lekarzy. Odkryli ślady starszych obrażeń, ale i te, które powstały w okolicach 26 lutego br. Prokuratura w akcie oskarżenia doprecyzowała, że chłopczyk bity był przez matkę po całym ciele - głowie, brzuchu, pośladkach.
Czy ojciec dziecka jego cierpienia nie widział? - Składając zeznania w charakterze świadka stwierdził, że niczego niepokojącego nie widział i ze oboje z matką dziecka opiekowali się nim najlepiej jak potrafili - mówi "Nowościom" Janusz Biewald, prokurator rejonowy w Wąbrzeźnie.
Świadkowie zeznali, że - faktycznie - w ich odbiorze ojciec dbał o Brajanka. Wychodząc do pracy natomiast mógł wielu rzeczy nie widzieć.
Gdzie byli dziadkowie? Jedni na miejscu, drudzy pod Grudziądzem
Rodzice Julii W. mieszkają w okolicach Grudziądza. O tym, czy w ogóle i w jakim stopniu interesowali się wnukiem niewiele wiadomo.
Chłopczykiem interesowali się natomiast na pewno dziadkowie z drugiej strony - teściowie Julii W. Krytycznego dnia 26 lutego bieżącego roku, gdy Brajan był już nieprzytomny, młoda matka wszczęła wreszcie alarm i o pomoc poprosiła teścia. To z nim właśnie samochodem pojechała do ośrodka zdrowia w Radzyniu Chełmińskim.
To także teściom Julii W. sąd rodzinny w pierwszej kolejności powierzył opiekę nad chłopcem - gdy ten opuścił grudziądzki szpital. Jak dowiadują się "Nowości", ci dziadkowie bardzo chcieli zaopiekować się wnukiem i mieli taką możliwość. Otoczyli dziecko troską. W dalszej kolejności sąd rodzinny zdecydował o umieszczeniu chłopczyka w innej rodzinie zastępczej - jest w niej do dziś, bezpieczny i zaopiekowany.
Służby socjalne? Rodzina nie była monitorowana
Jak przekazuje "Nowościom" wąbrzeska prokuratura, rodzice Brajana nie byli monitorowani przez miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. Rodzina nie miała też założonej Niebieskiej Karty.
W ocenie wąbrzeskich śledczych, oboje rodzice chłopczyka absolutnie nie dojrzeli do ról rodzicielskich. -Niestety, podobnych spraw dotyczących takich rodzin i dzieci mamy w naszym rejonie coraz więcej - nie kryje wąbrzeski prokurator rejonowy Janusz Biewald.
Julia W. ma obecnie nie tylko dozór policji, ale i zakaz zbliżania się do synka i kontaktowania się z nim. Czeka na proces w Sądzie Rejonowym w Wąbrzeźnie. Za znęcanie się nad dzieckiem grozi jej kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Więcej ciekawych materiałów z Kujawsko-Pomorskiem przeczytasz >>>TUTAJ<<<<