Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwójka dzieci miała mieszkać w małej przyczepie kempingowej z 24 psami (aktualizacja) [ZDJĘCIA]

Sylwia Lis
Archiwum i Sylwia Lis
Dwójka dzieci prawdopodobnie mieszkała z 24 psami w niewielkiej przyczepie kempingowej na wsi w powiecie bytowskim. O sprawie miał wiedzieć ośrodek pomocy oraz policja. Sprawa wyszła przy okazji likwidacji hodowli wyżłów weimarskich. Wychudzone zwierzęta trafiły do specjalnego schroniska, a Czesi, właściciele zwierząt, wraz z dziećmi rozpłynęli się.

- Dzielnicowi z Bytowa otrzymali informacje o tym, że w okolicach miasta może znajdować się nielegalna hodowla psów, gdzie może dochodzić do znęcania się nad zwierzętami - mówi Michał Gawroński, oficer prasowy bytowskiej komendy policji. - Funkcjonariusze wraz z powiatowym lekarzem weterynarii sprawdzili warunki, w jakich znajdują się psy. Zwierzęta były w klatkach umieszczonych na samochodzie dostawczym oraz w przyczepie kempingowej.

Łącznie zabezpieczono ponad dwadzieścia psów rasy wyżeł weimarski. Wszystkie trafiły do specjalnego hotelu dla zwierząt.

- Zwierzęta znajdowały się w zbyt małych boksach - mówi Piotr Rybak, powiatowy lekarz weterynarii. - Było to miejsce trudne do posprzątania, odkażenia. Boksy zbudowane były z takich elementów, które mogły doprowadzić do urazów: druty, stare deski. Zwierzęta miały jedzenie, picie, nie wykazywały żadnych zewnętrznych objawów choroby. Może nie były w bardzo dobrej kondycji, ale nie były nadmiernie wychudzone.

Policjanci wykonali dokumentację. Właścicielami hodowli są obywatele Czech. Postępowanie prowadzone jest w kierunku znęcania się nad zwierzętami. Nikomu nie przedstawiono jeszcze zarzutów.

Sprawa jest bardzo poważna. Jest kilka wersji. Dotarliśmy do właściciela posesji, który wynajmował małżeństwu z Pragi murowany budynek gospodarczy oraz nieduży kawałek ziemi.

- Na początku listopada dałem ogłoszenie w internecie, że wynajmę plac z budynkiem gospodarczym – mówi Daniel Kuchta, właściciel posesji. – Przyjechało to małżeństwo, obejrzało, zostawili u mnie samochód i poprosili, żebym pojechał z nimi do Studzienic, gdzie dotychczas mieszkali, aby mogli zabrać rzeczy. Już tam na miejscu coś mi nie grało. Widziałem tam busa, przyczepę kempingową, a w niej psy i dwójkę dzieci. Wtedy powiadomiłem policję, że coś może być nie tak. Policja ich chyba sprawdziła, pomyślałem, że wszystko jest w porządku i wtedy dopiero podpisałem z nimi umowę najmu. Gdy już mieszkali u nas, z żoną zauważyliśmy, że te dzieci, w wieku chyba 12 i 14 lat mieszkają z psami w przyczepie kempingowej. Tych psów było ponad 20. Moja żona wtedy powiadomiła opiekę społeczną, że dzieci mogą być zaniedbane. Chciała pomóc. W opiece powiedzieli jej, że to obywatele innego państwa i nie mogą nic zrobić. Te dzieciaki przychodziły do nas do domu raz w tygodniu, pozwalaliśmy się im w domu kąpać. Dzieci nie chodziły do szkoły. Codziennie rano każdy z nich brał psa na smycz i chodzili wokół stawu. W przyczepie kempingowej jest prąd, od czasu do czasu brali też butlę z gazem. Nie wiem, czy gotowali, czy nie. Te dzieci mało wychodziły na podwórko. Nie wiem, co się teraz w końcu stało, że ktoś się tą sprawą zainteresował, bo przez tyle miesięcy nie mogliśmy się doprosić pomocy. Ta rodzina praktycznie nie płaci mi za wynajem, czasem dadzą 100 złotych. Płacą tylko za prąd i gaz. Mówią, że mają kłopoty, że sprzedali psy, ale ktoś ich na pieniądze oszukał.

Gdy przyjechaliśmy na miejsce, na posesji byli policjanci i pracownik socjalny. Rodziny nie zastaliśmy. Właściciel stwierdził, że pojechali szukać innego schronienia. Pracownik socjalny zapewnił, że wróci na miejsce w innym czasie, aby sprawdzić sytuację dzieci. Do nas zadzwonił też mieszkaniec Miastka, że prawdopodobnie ta sama rodzina wynajmowała dom koło Chojnic. – Mieszkali tam z dziećmi i psami, gdy zrobiło się gorąco, uciekli – mówił. – Zostawili tylko zdewastowane mieszkanie.

Czy bytowski Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej wiedział o sytuacji? – O sytuacji dzieci dowiedziałam się wczoraj – mówi Joanna Główczewska, szefowa MOPS w Bytowie. – Trwa postępowanie wyjaśniające.

Sprawę monitoruje bytowski urząd miejski. – O sprawie hodowli psów wiem od minionej środy od godziny 11.30 – mówi Ryszard Sylka, burmistrz Bytowa. – Powiatowy Lekarz Weterynarii poinformował nas, że na terenie gminy Bytów psy przetrzymywane są w złych warunkach. To miały być wyżły weimarskie, które mają paszporty brytyjskie, są identyfikowalne, szczepione, czyli wszystko ze strony prawnej było w porządku. Na podstawie takich informacji podjęliśmy działania w kierunku odebrania tych zwierząt właścicielom zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt. Zasugerowaliśmy właścicielom, aby przekazali psy do schroniska, gdzie będą miały godziwe warunki. Takie schronisko znajduje się na terenie powiatu człuchowskiego i właścicielka placówki przyjechała na miejsce i umówiła się z właścicielami tych psów, że zabierze je do siebie, a oni je dobrowolnie przekażą. Jednocześnie poinformowaliśmy właścicieli, że psy mogą zostać im zwrócone pod warunkiem, że zmienią warunki przetrzymywania zwierząt, na co wydać musi opinię powiatowy lekarz weterynarii. W tej chwili psy nadal przebywają w schronisku.

Burmistrz twierdzi, że wcześniej nic nie wiedział o złej sytuacji dzieci.

Urząd Miejski i Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami podjęli kroki mające na celu prawne odebranie zwierząt dotychczasowym właścicielom. Oburzenia nie kryje Konstanty Golba, prezes fundacji Nasze Futrzaki. – Te psy nigdy nie powinny wrócić do właścicieli – mówi. – Byłem na miejscu, widziałem, że zwierzęta były w ciasnych klatkach, wychudzone i zaniedbane. Dla mnie to masakra.

Komentarz policji: 4 listopada 2019 roku dyżurny bytowskiej komendy odebrał zgłoszenie, że w okolicach miejscowości Studzienice stoi biały bus w którym są psy. Na miejsce skierowany został patrol, jednak w tym miejscu nie było wskazanego w zgłoszeniu pojazdu - informuje Michał Gawroński, rzecznik bytowskich policjantów. - Policjanci szybko ustalili, że samochód ten znajduje się na innej posesji, w małej miejscowości w okolicach Bytowa. Po sprawdzeniu okazało, że w samochodzie w klatkach znajduje się 8 psów. Ich właściciele, obywatele Czech, oświadczyli policjantom, że wracali z psami z wystawy i zepsuł się im samochód. Powiedzieli również, że wynajęli od mężczyzny, zgłaszającego tą interwencję, plac, żeby poczekać do czasu, kiedy przyjedzie do nich zza granicy znajomy i udzieli im pomocy. W chwili prowadzenia czynności na posesji nie było właściciela posesji, jedynie jego żona i syn, którzy nie wiedzieli nic o ustaleniach w sprawie wynajmu przez niego placu obcokrajowcom. Właściciel posesji pojawił się w jej okolicach pod koniec interwencji i poinformował policjantów, że z obywatelami Czech kontaktował się wcześniej telefonicznie i wynajął im miejsce na postój. Po kilku dniach miejscowy dzielnicowy w związku z inną sprawą przyjechał na ten sam teren. Wówczas również byli tam ci sami obywatele Czech, z dwójką ich dzieci w wieku 12 i 14 lat. Według ich zapewnień dzieci mieszkały w ogrzewanym baraku, a ponadto jak oświadczyli, właściciel posesji pozwolił im korzystać z łazienki w swoim domu.
Ponadto dzielnicowy w trakcie spotkania w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej informował pracowników gminy o tej sytuacji. Oprócz tego dzielnicowy pojechał wieczorem w to miejsce, aby upewnić się czy dzieciom nie dzieje się krzywda. Po upewnieniu się, że tak jest, dzielnicowy odjechał. Jeżeli chodzi o sprawę niewłaściwego przechowywania zwierząt lub znęcania się nad nimi to ten sygnał dotarł do dzielnicowego pod koniec stycznia. Wtedy też policjant wspólnie z Powiatowym Lekarzem Weterynarii skontrolował tą posesję. Zgodnie z procedurami, zabezpieczeniem zwierząt zajęły się odpowiednie instytucje, mundurowi natomiast z tej interwencji sporządzili dokumentację i obecnie wyjaśniają czy doszło do naruszenia przepisów ustawy o ochronie zwierząt.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dwójka dzieci miała mieszkać w małej przyczepie kempingowej z 24 psami (aktualizacja) [ZDJĘCIA] - Głos Pomorza

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska