Zacznie się już niedługo. 2 września w poniedziałek w setkach domów kultury i ogniskach pracy pozaszkolnej w całej Polsce ruszą do natarcia rodzice i dziadkowie.
<!** Image 3 align=none alt="Image 219271" sub="Takie oblężenie przeżywał Pałac Młodzieży w Bydgoszczy na początku września zeszłego roku podczas naboru uczestników na zajęcia pozalekcyjne.
[Fot. Tomasz Czachorowski]">Niektórzy ustawią się w kolejkach już o piątej rano. Potem będą biegać w pocie czoła od sali do sali, ściskając w rękach drogocenne karteczki. Na większości z nich treść będzie podobna: język angielski, nauka pływania, gitara klasyczna, plastyka. Tak co roku wyglądają zapisy na zajęcia dodatkowe w domach kultury.
Mimo że na nabór przeznaczone są zazwyczaj pierwsze dwa tygodnie września, miejsca na najatrakcyjniejsze formy zajęć rozchodzą się jak ciepłe bułki w ciągu pierwszych dwóch dni. Potem można się zapisać już tylko na listę rezerwową i liczyć na to, że część miejsc się zwolni.
I zwalniają się.
- Nic dziwnego, skoro wielu rodziców zapisuje dziecko na sześć różnych rodzajów zajęć. Potem się okazuje, że zmienił się plan lekcji w szkole, że są kłopoty z dojazdem, bo czasu za mało albo dziecko po prostu nie jest zainteresowane tym, co wybrali dla niego rodzice lub nie daje rady fizycznie i psychicznie - mówią dyrektorzy domów kultury.
W bydgoskim Pałacu Młodzieży, który w przyszłym roku obchodzić będzie 40-lecie działalności, kolejki i nerwówka w pierwszych dniach września stały się normą. Pałac oferuje w tym roku około 120 różnych form zajęć rekreacyjno-sportowych, edukacyjnych i artystycznych. Powstanie ponad 250 grup, w których przeszło 4,5 tysiąca dzieci i młodzieży będzie rozwijać swoje talenty, podnosić umiejętności albo... męczyć się i nudzić, bo tak wybrali rodzice, mający na uwadze nie potrzeby dziecka, lecz swoje ambicje.
- Często z piętnastki zapisanych dzieci po jakimś czasie połowa się wykrusza. Kolejki nas cieszą, bo to świadczy o naszej renomie. Ale faktycznie na początku września jest nerwowo. Najbardziej oblegane są zajęcia plastyczne, język angielski, nauka pływania, rytmika dla najmłodszych, gitara klasyczna i przygotowanie do matury dla licealistów - mówi Dominika Kosińska z Pałacu Młodzieży. Nie ukrywa, że aby zapisać dziecko na wymienione zajęcia, trzeba odstać swoje w kolejce i przyjść jak najwcześniej. Obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy.
W dwóch największych toruńskich placówkach oferujących zajęcia pozalekcyjne dla dzieci i młodzieży przygotowano w sumie ponad 2400 miejsc. W Ognisku Pracy Pozaszkolnej „Dom Harcerza” niezmiennym powodzeniem cieszą się grupy baletowe i zajęcia z rysunku i malarstwa dla kandydatów na studia artystyczne. Tu zawsze tworzone są listy rezerwowe. W Młodzieżowym Domu Kultury szturmowane są grupy muzyczne dla najmłodszych i zajęcia plastyczne. Nie ma też żadnego problemu z naborem do grup teatralnych, których jest kilka. W tym roku powstaną zresztą nowe zespoły dla aktorów amatorów, nowe chóry dziecięce i zespoły muzyczne.
- Ich uczestnicy sami określą swoje potrzeby. Ważne będą umiejętności i zainteresowania - mówi Iwona Ziemińska-Bącal, z impresariatu MDK.
W domach kultury wabikiem jest, prócz coraz bogatszej oferty, atrakcyjna cena. Za rok nauki języka obcego czy gry na instrumencie zapłacimy tam tyle, ile za miesiąc w szkole prywatnej. Obowiązują bowiem tzw. składki na komitet rodzicielski wynoszące średnio 100-120 złotych za rok.
- Cały świat zwariował na punkcie budowania kariery. My, rodzice, też daliśmy się w to wciągnąć. Pod wpływem różnych mód i wymagań współczesności wymyśliliśmy sobie, że nasze dziecko powinno znać języki obce, umieć tańczyć, pływać, jeździć konno i grać w tenisa. Dlatego wrzucamy je do rozmaitych klatek, licząc na to, że w przyszłości coś się z tego przyda - mówi prof. Piotr Petrykowski, dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Uważa on, że dziecko wepchnięte w wir zajęć dodatkowych, wypełniających mu co do minuty czas od poniedziałku do soboty, nie ma szans na uczenie się budowania relacji z drugim człowiekiem.
- Dziecko takie uczy się tylko umiejętności, a do relacji z innymi ludźmi podchodzi wyłącznie zadaniowo. Gdzie i kiedy ma się nauczyć koleżeństwa, przyjaźni czy miłości, skoro od rana do wieczora jest w szkole i na zajęciach pozalekcyjnych? - pyta profesor Petrykowski.
<!** reklama>
Jeszcze inne pytanie po latach może zadać sobie nasze dziecko: „Umiem wiele, ale gdzie ja w tym wszystkim jestem?”.
- Za mało patrzymy na swoje dzieci - ostrzegają pedagodzy, widząc w obciążaniu dziecka dodatkowymi zajęciami jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Posyłając dziecko na mnóstwo zajęć, rodzice zwalniają się z odpowiedzialności za wychowanie. Wierzą naiwnie, że nauka gry na puzonie w poniedziałek, taniec towarzyski we wtorek, aikido w środę itd. odciągną latorośl od komputera, uchronią przed narkotykami i innymi przekleństwami współczesnej cywilizacji.
- A za dziesięć lat dziecko zapyta nas z wyrzutem, dlaczego nigdy nie mieliśmy choćby piętnastu minut na rozmowę z nim - dodaje profesor.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?