Wszystko układało się w logiczną całość. Mężczyzna skazany za seksualne wykorzystanie nieletniej wychodzi z więzienia, wraca do domu swojej kobiety w Toruniu i dobiera się do jej nastoletniej córki. A potem jeszcze krzywdzi jej koleżankę. Prokuraturze, która zobowiązana jest stać po stronie ofiar, taki przebieg zdarzeń przyjęła z dużym przekonaniem. Sądowy proces odsłonił jednak kłamstwo, które za tym stało...
Polecamy
- Rekordowe promocje w supermarketach! Co kupicie najtaniej?
- Martwy noworodek w szafie. Wstrząsająca relacja ojca
- Najmniejsze mieszkania do kupienia w Toruniu
- Toruń zaatakowały komary. Miasto obiecuje kolejne opryski. Ale czy pomogą?
- Oto majątki i dochody komorników z Torunia
- Cinema City otwiera swoje kina. Znamy dokładną datę!
Wiosna 2017 roku: wychodzi zza krat
Adam K. ma dziś 43 lata. To mężczyzna o nieszczególnej aparycji; związany ze światkiem przestępczym. Do tego ze skłonnościami, które zaprowadziły go za kraty.
Dokładnie 6 marca 2017 roku wyszedł z więzienia, w którym odsiadywał wyrok za seksualne wykorzystanie dziecka oraz doprowadzenie go przemocą do poddania się tzw. innej czynności seksualne, co również jest gwałtem (art. 200 par. 2 i art. 197. par 2 kk). Za kratami spędził trzy lata. - W śledztwie ustaliliśmy, że już pierwszego dnia po wyjściu na wolność wrócił na drogę przestępstwa - przekazywała nam rok temu ówczesna toruńska prokurator rejonowa Judyta Głowacka.
Według ustaleń śledczych, poczynionych głównie na podstawie zeznań nastoletniej pasierbicy Adama i jej koleżanki, mężczyzna miał skrzywdzić je obie. Córkę swej partnerki miał wykorzystywać od wspomnianego 6 marca do 23 kwietnia 2018 roku, w jej rodzinnym domu. Koleżankę natomiast - raz, ale wystarczająco ohydnie, w socjalnym baraku na budowie szpitala w Toruniu. Tutaj zatrudnił się po wyjściu zza krat.
Wiosna 2018 roku. Zarzuty: narkotyki i dziewczynki
O tym, co odkryto wiosną 2018 roku na budowie szpitala na Bielanach w Toruniu wielu wolałoby zapomnieć. Jakim cudem bowiem Adam K. mógł tutaj urządzić magazyn z narkotykami?! Cień wstydu i skandalu pada na firmę, w której pracował. W socjalnym kontenerze kryminalni odkryli: blisko 1000 gramów amfetaminy, 69 gramów marihuany, kryształki z MDMA oraz narkotyki w postaci pigułek, również zawierające metylenodioksymetaamfetaminę. Być może przez kontener przewinęły się jeszcze większe ilości środków psychoaktywnych. Kryminalni odkryli akurat tyle, ile podajemy. Trudno podejrzewać, by mężczyzna posiadał je na własny użytek.
Do posiadania znacznej ilości narkotyków mój klient od razu się przyznał. Nie kwestionował swojego sprawstwa w tej materii - zaznacza adwokat Tomasz Gadomski, obrońca Adama K.
Dodajmy tylko, że magazyn i jego organizator były częścią szerszego procederu. W śledztwie Adam K. nikogo jednak nie sypnął. Jako tymczasowo aresztowany nie miał jednak spokoju za kratami. Bo jednocześnie z zarzutami narkotykowymi usłyszał inne - te "pedofilne". A wśród osadzonych wieści o takich delikwentach roznoszą się szybko...
W areszcie z łatką "pedofila"
Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum Zachód zarzuciła Adamowi K., a potem oskarżyła go o trzy czyny. Po pierwsze, o wielomiesięczne wykorzystywanie pasierbicy, mającej poniżej 15 lat. Po drugie, o seksualne wykorzystanie kolejnej dziewczynki w tym wieku na budowie szpitala. Po trzecie wreszcie - o posiadanie znacznej ilości narkotyków.
Mój klient jako tymczasowo aresztowany przesiedział w zakładzie karnym blisko rok z łatką pedofila. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że było to wyjątkowo dolegliwe z uwagi na stosunek współwięźniów - mówi adwokat Tomasz Gadomski.
Proces Adama K. toczył się przed Sądem Rejonowym w Toruniu. 3 czerwca 2019 roku sędzia Krzysztof Dąbkiewicz uznał mężczyznę winnego posiadania znacznej ilości narkotyków i skazał za to na 2 lata bezwzględnego więzienia. Jednak od obu zarzutów dotyczących seksualnego wykorzystania dzieci - uniewinnił go. Dlaczego?
Zemsta zakochanej nastolatki?
Tego, co działo się na sali sądowej ujawniać nie można, bo proces toczył się z wyłączeniem jawności. Oficjalnie mediom prokuratura mogła przekazać, że "sąd generalnie nie dał wiary zeznaniom dziewczynek". Nieoficjalnie wiadomo, że nastolatki posunęły się do kłamstwa. Motorem była pasierbica, która chciała zemścić się na partnerze matki. Za co? Za odrzucone uczucia, którymi obdarzyła mężczyznę. Ponieważ ten po wyjściu z więzienia nie krył się specjalnie z tym, za co siedział, pomysł był prosty: oskarżyć go o to samo. W intrydze udział wzięła bliska koleżanka, która odwiedziła Adama K. na budowie.
Zeznania dziewcząt przestały jednak "trzymać się kupy". Pasierbica krzywdzona miałaby być przez blisko rok we własnym domu, w porach, kiedy zawsze był w nim ktoś dorosły: matka, albo nawet bywający tam jej ojciec (tak, taka konfiguracja w tej rodzinie naprawdę istniała). Inne niespójności relacji nastolatek musiały wzbudzić wątpliwości sądu. Wyrok uniewinniający Adama K. od zarzutów pedofilskich uznać jednak można za ten z gatunku odważnych. Jak zaznacza adwokat Tomasz Gadomski, w podobnych sprawach obecnie zdecydowana większość finałów to skazania...
Co działo się dalej? Czy prokuratura zaskarżyła wyrok? Jak w bardzo podobnej historii Oskara i jego pasierbic postąpił sąd w Pile? Ze szczegółami - już jutro, w piątkowym Magazynie "Nowości"
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?