Od dwóch tygodni jej inspektorzy starają się zbadać, co tak naprawdę dzieje się z medycznymi odpadami (często niebezpiecznymi) rodukowanymi przez szpitale. Czy, jak Pan Bóg i przepisy przykazują, lądują w specjalnych spalarniach, czy też może, ze źle pojętej oszczędności, w spalarenkach komunalnych? Lub też (a znamy taki przykład z własnego podwórka) zalegają gdzieś na dzikich wysypiskach?
NIK do kontroli wytypował kilkanaście dużych szpitali w Polsce. Z jednej strony to zrozumiale. Duży produkuje dużo odpadów, w tym dużo zakaźnych. Z drugiej strony zaś, historia z podwąbrzeskich Szczuplinek pokazuje, że to właśnie za sprawą małych i niezamożnych można wyprodukować prawdziwą bombę ekologiczną z opóźnionym zapłonem. Do dziś pamiętam tamten widok. Niezamożna wieś, skromne gospodarstwo. Za nim - hałdy strzykawek, ginekologicznych wzierników, puszek oznakowanych etykietami „Uwaga! Odpady niebezpieczne!”.
Tej dziesięciotonowej, niebezpiecznej dla ludzi, zwierząt i gleby hałdy w Szczuplinkach pod Wąbrzeźnem nie wyprodukował żaden szpital. Nie, powstała dzięki niewielkim placówkom typu przychodnia zdrowia na wsi czy DPS. To one oddawały swoje brudy drobnemu przedsiębiorcy z Wąbrzeźna, któremu ewidentnie w interesach nie szło. Aby poszło, wymyślił składowanie odpadów u rolnika, który brudy tonami przyjmował na pole za domem za kilka złotych (sic!).
Szkoda, że NIK nie zagląda na prowincję...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?