Polski Cukier na drodze do finałów był niepokonany - torunianie najpierw bez porażki wyeliminowali Kinga Szczecin (choć, trzeba przyznać, wszystkie trzy mecze były dla nich bardzo trudne), a następnie dość gładko odprawili Stelmet Enea BC Zielona Góra. Anwil w półfinałach był już nad przepaścią, ale zdołał doprowadzić do remisu ze stanu 0:2, a następnie wygrać piąty mecz. Włocławianie mają w nogach o dwa spotkania więcej niż torunianie, ale jednocześnie ich mentalna moc może tkwić w niesamowitym powrocie do gry z Arką.
Nieprzypadkowo Kamil Łączyński powtarza w kolejnych wywiadach, że awans do finału narodził się właśnie po drugiej porażce w Gdyni i motywującej rozmowie, którą wtedy odbył zespół. Frustracja przerodziła się w mentalne nowe narodziny drużyny, odkreślającej grubą linią to, co nie wyszło. Od tego momentu do sukcesu było już blisko. - Wykonaliśmy w play off ogromną pracę , padły męskie słowa w szatni i to nas zbudowało - twierdzi Łączyński. - Seria z Arką była trudna, ale zawsze po wygraniu regeneracja przebiega sprawniej. Jak głowa pracuje dobrze, to i ciało z nią współgra. Pewnie każdemu coś tam dolega, ale o tym szybko się zapomni. Zrobiliśmy super rzecz - podkreśla.
Anwilowi udało się przerwać przedłużającą się bardzo niekorzystną passę w kolejnych grach z Arką - gdynianie byli lepsi nie tylko w dwóch pierwszych meczach półfinałowych, ale i w spotkaniach rundy zasadniczej oraz w Pucharze Polski. Kolejny plus Anwilu to fakt, że jest obrońcą tytułu mistrzowskiego, co dodatkowo motywuje, nawet jeśli dzisiejszy skład nie jest identyczny z tym, który grał przed rokiem.
Siła w zespole
- Włocławek ma kompletną drużynę - uważa Damian Kulig, styczniowe istotne wzmocnienie Polskiego Cukru. - Może mają pewne braki na pozycjach podkoszowych, ale w półfinałach byli w stanie to zatuszować. Musimy skupić się na każdym ich zawodniku, nie na jednym lub dwóch. Nie chcemy pozwolić im grać tego, co oni by chcieli - zapewnia Kulig.
Obie drużyny pod jednym względem są dość podobne - w przeciwieństwie do np. wspomnianej Arki ich metodą na sukces ma być kolektyw. Anwil i Polski Cukier nie są oparte tylko na wybitnych jednostkach. - Jesteśmy zespołem dziesięciu, jedenastu zawodników, w którym każdy może odpalić - twierdzi Igor Milicić, szkoleniowiec Anwilu. - Nasza siła tkwi w obronie. W decydującym meczu z Arką Simon i Almeida rzucili po 20 punktów po przerwie, ale nie takimi rzeczami wygrywa się mecze. Dziennikarze i kibice lubią punkty, ale wygrywa się defensywą - podkreśla trener włocławian. Jego drużyna zimą została wzmocniona Aaronem Broussardem, Michałem Ignerskim i Ivanem Almeidą, dla którego jest to powrót do Anwilu.
Łzy szczęścia raz już były
Torunianie zimą pozyskali wspomnianego Kuliga. - Uważam, że bardzo dobrze wkomponowałem się w zespół. U chłopaków widać wolę walki i zwycięstwa. Wszyscy wiedzą o co walczą i co chcą osiągnąć - twierdzi podkoszowy będący jednym z liderów Twardych Pierników.
- Każdy wie, że na tym etapie sezonu przeciwnika będzie ciężko zaskoczyć - dodaje Karol Gruszecki. Musimy wyjść na boisko z pełną energią i pełnym zaangażowaniem, którego na pewno żadnemu z nas nie będzie można odmówić. Mam nadzieję, że czekają nas tak piękne chwile, jak jesienią we Włocławku, gdy Bartek Diduszko rzucił za trzy po zwycięstwo. W jego oczach pojawiły się wtedy łzy szczęścia. Oby teraz były podobne emocje. Mam nadzieję, że czekają nas takie emocje i za dwa tygodnie będziemy mogli pochwalić się złotymi medalami.
Do tej pory w bieżącym sezonie Polski Cukier pokonał Anwil już dwa razy, w tym raz w Superpucharze Polski, natomiast wyższość rywala musiał uznać raz. Co ważne jednak, jeszcze ani razu oba zespoły nie zmierzyły się w obecnych składach. W ostatnim meczu górą był Anwil grający jeszcze bez Almeidy. Polski Cukier miał już w składzie Kuliga, ale ten zagrał wówczas w Twardych Piernikach dopiero po raz trzeci.
Dla wyniku torunian ważna będzie także postawa Aarona Cela. Jak na razie reprezentant Polski w play-off nie jest aż tak błyskotliwy, jak do tego potrafił już nieraz przyzwyczaić. Cel ma za sobą drobną kontuzję, ale sam deklaruje, że już od kilku tygodni jest w pełni sił.
Na trybunach komplet widzów
Biletów na dzisiejszy mecz już nie ma. Toruń czeka dziś wizyta licznej delegacji fanów Anwilu. Na finały pula wejściówek dla gości jest wyjątkowo hojna, dzięki czemu na trybunach ma zasiąść ponad tysiąc kibiców Anwilu.Kto będzie miał powody do radości jako pierwszy? Finały zapowiadają się wyjątkowo ciekawie i aż dobrze, że nie trzeba już na nie dłużej czekać.
POLUB NAS NA FACEBOOKU
Nie wiesz, jak skorzystać z PLUSA? Kliknij TUTAJ, a dowiesz się więcej!
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?