Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzwony nad Wilią i Wilejką

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Kim byli alelujnicy? Pod którym wileńskim kościołem znajdowała się wielka jaskinia jajecznego hazardu? Niech poczyta, kto ciekawy...

Kim byli alelujnicy? Pod którym wileńskim kościołem znajdowała się wielka jaskinia jajecznego hazardu? Niech poczyta, kto ciekawy...

<!** Image 3 align=none alt="Image 187867" sub="Na Jarmarku Wielkanocnym wokół stoiska z litewskimi przysmakami amatorów wileńskich smaków nie brakowało. Przywiozła je do Torunia m.in. pani Alicja Aleks [Fot.: Jacek Smarz]">- W pierwszy dzień świąt budził nas koncert dzwonów. Ogromny, bo przecież Wilno jest pełne kościołów, a ja mieszkałem przy ulicy Wielkiej, niedaleko Ostrej Bramy, a więc w samym sercu miasta - wspomina pan Michał Tatarzycki, który wcześniej opowiadał na naszych łamach o mroźnym piekle Workuty, do której został ze swojego rodzinnego Wilna zesłany przez Sowietów. - Święta spędzaliśmy przeważnie w rodzinnym gronie, przy suto zastawionym stole.

<!** reklama>Półmiski pełne różnych specjałów stały na nim przez całe święta, kto przychodził, ten się mógł w każdej chwili poczęstować. Mój ojciec miał niedaleko rynku restaurację, a od pracujących w niej kucharzy mama sporo się nauczyła. Pamiętam szynki w cieście, prosię nadziewane różnymi farszami.

Jak opowiada nasz bohater, niektóre potrawy znad Wilii udało się przeszczepić nad Wisłę, ku uciesze młodszych pokoleń, które już tylko z opowieści znały alelujników i tylko dzięki przekazom mogły dowiedzieć się, na czym polegało kaczenie jaj.

O co w tym wszystkim chodzi? Odpowiedzi może dać „Wilno, miastu sercu najbliższym” Marii Znamierowskiej-Prüfferowej. Książka założycielki toruńskiego Muzeum Etnograficznego prezentuje miasto w sposób, jaki wielu autorów podręczników turystycznych mogłoby pozazdrościć.

Alelujnicy byli więc miejscowymi kolędnikami, którzy chodzili po domach w pierwszy dzień Wielkanocy i śpiewali wesołe piosenki.

Rozwiązanie tajemnicy kaczenia jaj prowadzi nas na Łukiszki w okolice kościoła Świętego Jakuba, które w Wielkanoc stawały się wielką jaskinią jajecznego hazardu.

„Kilku chłopców rozkładało jajka na ziemi, a jeden puszczał je z pochylonego korytka i zabierał sobie te, w które trafiał” - opisuje tę bardzo popularną nad Wilią zabawę Maria Znamierowska-Prüfferowa.

Pierwszego dnia świąt, jak widać, królowały jajka, drugi natomiast znów zaczynał się koncertem setek wileńskich dzwonów, starsi znów zaglądali do półmisków, gdy tymczasem nie tak jeszcze nobliwa męska część społeczeństwa, uzbrojona w witki wierzbowe i wodę, szła święcić tradycje śmigusa-dyngusa.

Co z tego zostało? Śmigus-dyngus na pewno, poza tym ostatnie dziesięciolecia nie zachwiały mocną pozycją jaja.

- Dzieci chodzą po domach, opowiadają wierszyki i zbierają jaja - opowiadają ze śpiewnym akcentem panie Irena i Alicja, które często przyjeżdżają do Torunia z litewskimi specjałami. - Zamiast jajek często dostają również słodycze.

Ten zwyczaj jest w Toruniu obcy, podobnie zresztą jak kresowy zaśpiew wileński, którego już się na ulicach Torunia nie słyszy, ale którego miło jest, choćby przy okazji jarmarku przedświątecznego, posłuchać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska