Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekstraklasa tnie pensje piłkarzy? To fikcja. Fakt jest taki, że idzie recesja

Jakub Guder
fot. pixabay
Uchwała Ekstraklasy SA o cięciu do 50 proc. pensji piłkarzy tak naprawdę jest tylko... propozycją. Nikogo do niczego nie zobowiązuje, a nawet gdyby, to za miesiąc - bez ligowych meczów - żaden klub nie będzie miał pieniędzy, żeby płacić nawet połowę.

"Rada nadzorcza Ekstraklasy SA (ESA), na wniosek wszystkich klubów, podjęła uchwałę o zasadach ograniczania wynagrodzenia zawodników w związku z nadzwyczajnymi okolicznościami w kraju spowodowanymi przez pandemię wirusa SARS-CoV-2" - tyle oficjalnie. Generalnie chodzi o to, że kluby od 14 marca do końca czerwca mają niby prawo obciąż piłkarzom pensję o połowę. Niby, bo "uchwała" podjęta przez ekstraklasę nie ma żadnych skutków prawnych. Inaczej mówiąc - Ekstraklasa nie ma żadnej mocy, aby wprowadzać takie przepisy.

Zresztą w swoim komunikacie spółka sama napisała, że musi zwrócić się do PZPN, by ten przyjął "stosowne regulacje". Tu kolejny problem, bo wygląda na to, że związek takich uprawnień nie ma. Tu przepisy musiałaby zmienić FIFA.

- Ta uchwała w żaden sposób nie wpływa na nasze dotychczasowe działania - mówi prezes Śląska Wrocław Piotr Waśniewski. Przypomnijmy, że WKS był pierwszym klubem, który dogadał się z piłkarzami odnośnie zmrożenia części pensji. Zamrożenia, nie zredukowania - co proponuje ESA.

Pensje piłkarzy to duży problem. Wystarczy spojrzeć na to, jaki procent klubowych budżetów zjadają zawodnicy. Najlepiej pokazuje to raport firmy Deloitte "Piłkarska liga finansowa 2018". Wynika z niego, że mało który klub utrzymuje budżet płac na poziomie 60 proc. całego swojego budżetu, co uznaje się za wynik optymalny. W 2018 roku rekordzistką była Wisła Płock, która na wynagrodzenia wydała 129 proc. swojego budżetu (Deloitte w budżecie klubowym nie uwzględnia zysku z transferów). W przypadku Śląska Wrocław ten wskaźnik wynosił 73 proc., Zagłębia Lubin - 72 proc., a Miedzi Legnica aż 96 proc. Te sumy najlepiej pokazują, że obecnie być albo nie być dla klubów ekstraklasy, to właśnie kwestia płac. Zresztą - nawet gdyby obniżyć o połowę wypłaty, to właściwie wszystkie zespoły za miesiąc nie będzie i tak stać na przelanie na konta swoich pracowników (piłkarzy) chociażby tej połowy.

Byłby pewnie inaczej, gdyby obiecane pieniądze za prawa transmisyjne przelał Canal+. Stacja, która posiada prawda do pokazywania polskiej ligi, do tej pory oficjalni nie zabrała głosu w sprawie realizacji kontraktu. Teoretycznie kolejna transza z francuskiej telewizji na koncie klubów powinna znaleźć się na przełomie maja i czerwca i chociaż nikt głośno tego nie mówi, to prawdopodobnie tych pieniędzy nie będzie, bo... nie ma meczów. To nic, że od kilku tygodni wszyscy abonenci Canal+ oglądają na swoich telewizorach powtórki i płacą cały czas tyle samo. Z tym że francuski potentat to mocny gracz, więc władze ESA nie będą pewnie zbyt mocno uderzać pięścią w stół, by w przyszłości nie stracić świetnego kontraktu, który dziś szacowany jest na 250 mln zł za sezon.

Tu znów garść liczb. Śląsk w 2018 roku za prawa do transmisji dostał 8 mln zł. Zagłębie - 10,4 mln zł. To mniej więcej 1/4 - 1/3 rocznych przychodów. Na tym tle raczej groszami wydają się pieniądze, jakie zespoły zarabiają z dnia meczowego. Wiele osób błędnie wskazuje, że to właśnie tu na skutek koronawirus ucieka najwięcej środków. Tymczasem Deloitte jasno wskazuje, że z dnia meczowego WKS w 2018 roku uzbierał ledwie 2,8 mln zł, a Zagłębie tylko 1,1 mln zł (!). To naprawdę niewiele, żeli porównamy całkowite przychody w obu dolnośląskich drużynach - to odpowiednio 30,6 mln zł i 36 mln zł.

Śląsk - zamrażając pensje - wykonał krok w przód, który nie wszystkim ponoć spodobał się w Ekstraklasie. Zresztą zaznaczenie, że uchwała o redukcji wynagrodzeń została podjęta "na wniosek wszystkich klubów" to duże uproszczenie. Swoją drogą - liga już w ostatnich dniach pokazała, że jest w niej problem z przepływem informacji.

Polskiej ekstraklasie grozi olbrzymia recesja, bo żadne dotychczasowe propozycje nie rozwiązują problemu. Na zamrożeniu pensji najbardziej zyskali piłkarze Śląska - przede wszystkim wizerunkowo, ale też mają (przynajmniej w teorii) gwarancję, że kiedyś odzyskają to, co mieli w kontraktach. Natomiast "uchwała" Ekstraklasy SA nie ma żadnej mocy prawnej. Polska piłka jest nadal w punkcie wyjścia.

Koronawirus w sporcie. Największa organizacja MMA ma świecie...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ekstraklasa tnie pensje piłkarzy? To fikcja. Fakt jest taki, że idzie recesja - Gazeta Wrocławska

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska