Nigdy nie przypuszczała, że kradzież licznika prądu z klatki schodowej kamienicy, w której mieszka, napsuje jej tyle krwi. Krystyna Dylewska musi stanąć przed sądem.
Na szczęście to nie ona będzie musiała udowodnić swoją niewinność, tylko Energa-Operator będzie musiała wykazać jej winę.
<!** reklama>- Pewne jest, że ponieśliśmy stratę, więc ktoś musi nam za nią zapłacić - mówi Lidia Zuba rzeczniczka prasowa z toruńskiego oddziału Energa-Operator. - Szkoda, że sprawa tak daleko zaszła, bo może gdyby grudziądzanka z otrzymaną od nas fakturą poszła do biura obsługi klienta, to udałoby się jakoś tę sprawę załatwić.
Przypomnijmy, że Dylewska odpisała firmie, że płacić nie zamierza, bo licznik nie jest jej własnością. Wówczas sprawa trafiła do sądu, a ten wydał nakaz zapłaty.
Szkopuł w tym, że w pozwie radca prawny spółki Energa-Operator, Wiesław Witkowski, nie napisał ani słowa o... kradzieży liczników. Podał tylko, że w wyniku przeprowadzonej kontroli „stwierdzono u pozwanej brak licznika energii elektrycznej”. A to zmienia postać rzeczy.(ram)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?