Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Mariana Kmity: Nie tylko o sporcie

Filip Bares
Filip Bares
brak
Wczoraj odbyły się wybory do polskiego Parlamentu i zdaje się, że nasza Ojczyzna dalej jest bardzo mocno podzielona. Może nawet bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Nikt z elit politycznych nie ma pomysłu, jak łączyć, za to wielu - jak dalej dzielić. Na tym tle polski sport to, jak na razie, przestrzeń neutralna, na wskroś patriotyczna, gdzie nikomu, też - jak na razie, nie udało się zawłaszczyć tylko dla siebie - naszych piłkarzy, siatkarzy, lekkoatletów czy skoczków narciarskich.

Oni wciąż są wyłączną „własnością” Suwerena, czyli Narodu Polskiego, a racja stanu ma definicję najprostszą z możliwych - wygrywać dla Polski. Warto o tej unikalnej pozycji sportu w Polsce mówić i warto dookoła tego budować nowe projekty, łączące Polaków we wspólnocie jakiegokolwiek celu. Czy jest to możliwe? Oczywiście tak.

W ostatni wtorek, podczas rzeszowskiego Kongresu Gospodarczego 590, miałem przyjemność wziąć udział w panelu dyskusyjnym nt. „Jak sukces polskiej siatkówki powtórzyć w innych dyscyplinach sportowych?”. Wśród panelistów byli nie tylko włodarze polskiej siatkówki, ale i członkowie zarządów Spółek Skarbu Państwa i posłowie do Sejmu RP. Dyskusja, co zupełnie naturalne, szybko uciekła od wiodącego tematu w kierunku generalnej analizy kondycji polskiego sportu i jego szans na sukcesy w najbliższej przyszłości.

Na początek sporo kłopotu sprawiło nam ustalenie obiektywnych kryteriów porównawczych, pozwalających zdefiniować uniwersalną definicję sukcesu. Wszak od lat środowiska sportowe toczą między sobą spory, o to, który wynik jest więcej wart, że medal medalowi nie jest równy. I rzeczywiście ta sportowa „teoria względności” była, jest i będzie, ale kiedy przyjmiemy, że sport pełni bardzo, ale to bardzo ważną funkcję społeczną, wszystko zaczyna się klarownie układać.

Weźmy na warsztat choćby wspomnianą siatkówkę. To, że od kilkunastu lat jest przykładem dobrej, polskiej roboty, i to w skali międzynarodowej, to już truizm. Najważniejsze jest jednak to, że niesie ze sobą tylko pozytywne emocje. Że buduje zupełnie inny, cywilizowany model kibicowania, że na boisku i poza nim łączy, a nie dzieli. W końcu, że wydobywa nas z dziejowego kompleksu, i dostarcza dowodów, że są dziedziny, w których możemy być i jesteśmy światową awangardą. Podobnie jest w skokach narciarskich i żużlu. Ktoś powie - dobrze, ale to są konkurencje, w których ścigają się reprezentanci zaledwie kilku państw na świecie. To prawda, że to nie piłka nożna, ale od czegoś trzeba zacząć. Z kogoś trzeba brać przykład.

A propos piłki nożnej, w trakcie dyskusji sporo cierpkich słów padło z ust jednego z panelistów na temat polskiego futbolu. Nie jest to dzisiaj dziwne, bo po całkiem udanej erze selekcjonera Adama Nawałki, dla reprezentacji przyszły czasy może nie mniej tłuste, ale na pewno mniej efektowne. O polskich klubach w ekstraklasie i europejskich pucharach lepiej nic nie mówić. Trzeba jednak pamiętać, że to jest najtrudniejsze pole do uprawy, a przed prezesurą Zbigniewa Bońka był to prawdziwy ugór. Kluczowe jest również to, że jakikolwiek system naprawczy zadziała najwcześniej, nie po czterech, a raczej dwunastu latach od wprowadzenia, bo krócej się po prostu nie da. Sukces polskiej siatkówki wykuwał się w ciężkiej i konsekwentnej pracy od ponad dwudziestu lat, ale po drodze nikt nie zwątpił w jego sens. Ani ludzie, którzy pracowali w związku, ani kolejni ministrowie sportu, ani sponsorzy. Przecież Polkomtel jest sponsorem siatkówki od bagatela 21 lat! W międzyczasie był zarządzany przez ludzi wszystkich opcji politycznych, a kiedy stał się prywatny, to też nikomu nie przyszło do głowy, aby siatkówkę opuścić.

I tego chyba brakuje nam najbardziej. Dobrych, długofalowych, wieloletnich planów, które - jak pałeczkę w sztafecie - przejmowałyby kolejne ekipy rządzące i prowadziły projekt z taką samą pasją i zaangażowaniem, jak poprzednicy. Żeby umowne „Orliki” nie były reliktem poprzedniej władzy, ale szansą na szkolenie młodzieży w skali masowej na przyszłość - tę najbliższą i tę dalszą.

Żeby Spółki Skarbu Państwa konsekwentnie stały przy „swoich” dyscyplinach, a nie patrzyły na kogo w wyborach do Sejmu głosował prezes ich federacji. Żeby stanowisk w polskim sporcie nie obsadzano „swoimi”, tylko najlepszymi ludźmi.

I choć to wszystko nie jest łatwe, to w sporcie mamy szansę największą na zakończenie polsko-polskiej, wojny trzydziestoletniej. A jak w sporcie się uda, to wierzę, że i reszta zrozumie, że jednak można.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Felieton Mariana Kmity: Nie tylko o sporcie - Portal i.pl

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska