Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Freud nie wiedział, czego pragną kobiety... - rozmowa z seksuolożką dr Moniką Dąbkowską

rozmawia Paulina Błaszkiewicz
Kobiety chcą być mamuśkami w ciągu dnia, a wieczorem czy w przerwie na lunch bardzo chętnie spełniałyby swoje fantazje seksualne. Jesteśmy w stanie to połączyć. Tylko czy mężczyźni o tym wiedzą?

Z czym kobiety przychodzą do seksuologa?
Najczęściej przychodzą z problemem odczuwania bólu lub dyskomfortu podczas stosunku. Ewentualnie z pytaniem, jak sobie poradzić w trudnościach związanych z życiem seksualnym z partnerem, bo ujawnione zaburzenia przekładają się na funkcjonowanie w parze.

Kiedy te zaburzenia najczęściej się ujawniają? Gdy mamy duże oczekiwania, jeśli chodzi o tę sferę życia?
Póki nasze życie seksualne dobrze funkcjonuje, tak jak inne sprawy, np. zdrowie fizyczne, to nie zwracamy na to uwagi. Zauważmy, że na co dzień nie doceniamy wartości zdrowia, ale gdy pojawiają się problemy, to zaczynają skupiać już całą naszą uwagę lub nas poważnie zajmują. Życie seksualne najbardziej doceniamy wtedy, gdy w sferze tej dojdzie do zakłóceń lub zaburzeń. Z kolei nasze oczekiwania co do seksu dotyczą rozwoju - w kierunku, w jakim chciałybyśmy pójść, by było nam lepiej.

Co znaczy lepiej?
To zawsze jest subiektywne odczucie. Pacjentki mówią np.: „Bardzo cierpię, źle mi z tym i nie chcę tak żyć”, ale też: „Jest tak sobie, trochę byle jak, zwyczajnie i chcę ten stan zmienić”. Nie ma jednej definicji, co znaczy lepiej. Dla jednej kobiety będzie to więcej kontaktów seksualnych, dla innej dłuższy kontakt, a dla jeszcze kolejnej fakt, że seks jest poprzedzony kolacją i prezentami. Natomiast niezależnie od tego, jak bardzo jest to sprawa indywidualna, warto podkreślić różnice pomiędzy kobietami a mężczyznami, jeśli chodzi o rozwój psychoseksualny i ich potrzeby. To ważne, bo we wczesnej dorosłości czy tuż przed wejściem w relację małżeńską nikt nam tego nie mówi. Jest za to huczne wesele i formułka: „żyli długo i szczęśliwie aż po kres swoich dni”, jak w bajkach opowiadanych dziewczynkom od dzieciństwa.

Zastanawiam się, jak w ogóle mówić o jakości życia seksualnego kobiet w Polsce, jeśli ciągle słyszymy m.in. o braku dostępu do antykoncepcji awaryjnej, zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej i sprowadzaniu kobiety do roli inkubatora, który ma rodzić dzieci?
Te wszystkie kwestie, które pani wymieniła, odnosimy do ruchów politycznych. Ale np. w sensie społecznym pojawiają się publikacje czy filmy dotyczące seksualności kobiet - jak chociażby „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” czy książki popularnonaukowe, jak ostatnia publikacja Andrzeja Depko „Chciałabym chciała” o fantazjach seksualnych kobiet. To książka dość odważna i śmiało mówiąca o tym, że kobieta ma fantazje seksualne.

O czym fantazjują kobiety?
Patrząc na swoje doświadczenia z gabinetu mogę powiedzieć, że fantazje Polek są w dużej mierze związane z sadomasochizmem, czasem nawet na pograniczu zaburzenia czy dewiacji. Kobiety fantazjują, że są np. przywiązywane, bite czy chłostane. W fantazjach pojawia się też wymuszanie kontaktów seksualnych aż do zgwałcenia. Natomiast fantazje kobiet i mężczyzn znacząco się różnią, jeśli chodzi o chęć ich realizacji. To, że kobieta o czymś fantazjuje, nie oznacza, że tak naprawdę tego chce.

Zatem na czym polega to kobiece fantazjowanie?
Czemu ono służy? Np. regulowaniu podniecenia podczas masturbacji albo kontaktu seksualnego z partnerem. Kobieta dąży do orgazmu i w tym czasie wyobraża sobie coś, co jeszcze podwyższa ten stan podniecenia lub powstrzymuje się z tą fantazją i przedłuża kontakt seksualny bez orgazmu.

Partnerzy nie odbierają tych fantazji seksualnych dosłownie?
Dość często odbierają to wprost.

Czyli lepiej o nich nie mówić?
(śmiech) Lepiej mówić, bo komunikacja jest podstawą każdego związku. Kobieta, która nie rozmawia z partnerem, może mieć trudności w osiągnięciu satysfakcji w życiu seksualnym, dlatego że jej potrzeby seksualne rozwijają się równolegle do sfery uczuciowej. Dla kobiet seks wzbogacany jest uczuciem. To rodzaj bliskości, podczas której budujemy więź, relację.

To jest kolejna różnica pomiędzy płciami. Podobno kobiety zakochują się w kim trzeba. Z kolei mężczyźni potrafią skutecznie oddzielać seks od uczuć.
Wybieramy tych partnerów seksualnych, którzy zapewniają poczucie bezpieczeństwa nam i potomstwu. Z drugiej strony nie wiadomo, co jest najpierw. Zaangażowanie emocjonalne i dopiero kontakt seksualny? Czy może kontakt seksualny i osiągany orgazm, podczas którego w wyniku procesów przebiegających w naszym organizmie na poziomie hormonalnym dochodzi do zakochania się? To jest niezwykle ciekawe. I jest to też problem, z którym stykamy się w sytuacji zdrady.

To znaczy?
Jeżeli kobieta zdradza, to najczęściej zakochuje się w tym mężczyźnie i wtedy ma dylemat, co zrobić. Natomiast mężczyzna, który zdradza, bardzo często mówi kochance wprost, że ona nic nie znaczy. Chce być z żoną, a to była chwilowa przygoda. Kobieta, by podjąć się kontaktu seksualnego z mężczyzną, w jakiś sposób musi się otworzyć. Nie jest w stanie tego zrobić bez chwili flirtu czy zauroczenia.

Mój redakcyjny kolega twierdzi, że z seksem lepiej nie zwlekać zbyt długo, bo można się później rozczarować. Faktycznie im szybciej, tym lepiej?
I tak, i nie. Myślę, że na pewno ważne jest dopasowanie emocjonalne, intelektualne i seksualne. Sprawdzenie, jak nam jest w łóżku, faktycznie jest ważne, ale nie chodzi przecież o przedmiotowe traktowanie seksualności. Pierwszy czy drugi raz wcale nie musi być jakimś wspaniałym, niesamowitym przeżyciem. Są pary, które po jakimś czasie potrafią się dopasować. Znam takie, gdzie mężczyzna ma dość wcześnie wytrysk, a kobieta wypracowuje u siebie orgazm przed jego ejakulacją. Wcale nie trzeba idealnie do siebie pasować od pierwszego razu. Wszystko zależy też od wieku czy naszych norm - na ile czuję się dobrze idąc z mężczyzną do łóżka na pierwszej, piątej czy dziesiątej randce? Nie ma jednego schematu. Chodzi o to, by to był nasz wybór, poczucie pełnej świadomości i odpowiedzialności, że tak wybrałyśmy.

Po latach bycia w związku seksu czasem zaczyna brakować…
Tak, do mojego gabinetu przychodzą też pary i mówią, że się kochają, że są przyjaciółmi, ale ten seks im się zmienia. Już nie jest tak fajnie jak na początku. Czasami są pary, które nie współżyją nawet dwa lata - razem mieszkają, wychowują dzieci, spłacają kredyt i są kompanami, ale seksu nie ma, choć mają siebie pod ręką.

Dlaczego?
Może ci ludzie nie godzą się na bylejakość, bo pamiętają to, co było wcześniej? Nie chce im się z zamkniętymi oczami przez pięć minut z myśleniem o ojczyźnie dokonać aktu seksualnego. To nie jest atrakcyjne dla żadnej ze stron. Nic się nie zadzieje samo, sfera seksualna wymaga pracy jak każda inna.

Kiedy zaczyna się dostrzegać, że te motyle odfrunęły?
Trudno to określić, ale najczęściej to się dzieje po 7-8 latach trwania związku małżeńskiego. Brak czasu, praca zawodowa, dwójka dzieci… Ludzie nagle budzą się z myślą, że mają wszystko, oprócz satysfakcjonującego życia seksualnego. To są młode osoby, które przychodzą z pytaniem czy jeszcze mogą coś zrobić.

A mogą?
Oczywiście, że tak. Najlepiej zacząć od podstawowej bazy - od tego, że siebie akceptujemy, szanujemy, a jednocześnie wyznaczamy granice, np. dotyczące intymności. Dbamy o to, by np. nie sikać przy partnerze, pamiętamy o aktywności fizycznej, rezygnujemy z nałogów. Poza tym warto podejmować seks w porze śniadania czy lunchu, a nie wieczorem, kiedy dzieci nadsłuchują albo, nie daj Boże, pukają do drzwi, bo nie mogą zasnąć. To podstawowe informacje ze sfery seksualnej, ale warto zadać sobie też pytanie, czy w każdej innej sferze wszystko jest w porządku? Jeśli coś w życiu codziennym szwankuje, to bardzo często zdarza się, że kobieta karze mężczyznę brakiem seksu. „Nie umył mi samochodu, nie odebrał dzieci ze szkoły, w związku z tym dzisiaj seksu nie będzie”.

Coś za coś.
Traktowanie seksu jako karty przetargowej? Nie nazwałabym tego kartą przetargową, bo jednak u większości kobiet to nie jest taka celowa manipulacja pt. „Jak wyniesiesz śmieci, to będzie seks wieczorem”. To raczej wynika z potrzeby bliskości i zrozumienia. Chodzi o to, by ona miała poczucie, że partnerowi jednak zależy. Gdy on robi to, czego ona oczekuje lub o co prosi, daje jej sygnał: „Myślę o twoich potrzebach”. Niestety, często traktuje się to wszystko dosłownie, tak jak pani powiedziała.

I co się wtedy dzieje?
On też się odsuwa, bo czuje się zraniony. „Siedziałem cały dzień w pracy i zapomniałem o tych głupich śmieciach”. Para krok po kroku oddala się od siebie.

Trudno kobiecie namówić partnera do wizyty u seksuologa?
Z jednej strony tak, ale z drugiej ludzie mają coraz większą świadomość i chcą korzystać z pomocy psychologicznej i seksuologicznej. Wydaje mi się, że mężczyźnie trudniej przyjść do psychologa niż do seksuologa. Terapia seksuologiczna jest terapią bardziej konkretną, opartą w dużej mierze na technikach poznawczo-behawioralnych. Bardzo często proponujemy konkretne rozwiązania lub pracujemy na zadaniach domowych, które pary realizują u siebie w domu. U seksuologa pary dowiadują się też o tym, jak bardzo się różnią, jeśli chodzi o rozwój psychoseksualny. Mężczyzna jest dużo szybciej świadomy swoich potrzeb. Ma tę seksualność na tyle rozwiniętą, że jest chętny do podejmowania różnych kontaktów. Kobieta z kolei buduje seksualność na bazie relacji, poczucia bezpieczeństwa, akceptacji swojego ciała i swoich potrzeb. Kiedy mówimy o kobietach po 30. roku życia, to najczęściej one są matkami, a ta seksualność dopiero u nich wybucha.

Parę lat temu też to usłyszałam! „Co ty wiesz o seksie, zobaczysz, co będzie po trzydziestce”.
Ma to swoje odzwierciedlenie w nauce. Ale proszę zauważyć, że kobieta po trzydziestce zwykle styka się z mężczyzną, który ten etap wybuchu już przeszedł. On patrzył na tę swoją żonę w różnych momentach, np. kiedy była mamą i przestała być taką ladacznicą, której on by chętnie pożądał w związku. I tu zaczyna się problem.

On by chciał, a ona stała się mamuśką…
Tak, ale myślę, że kobiety chcą być w ciągu dnia tymi mamuśkami, a wieczorem czy w przerwie na lunch bardzo chętnie spełniałby swoje potrzeby seksualne. Nie ma w tym nic złego i jesteśmy w stanie to połączyć. Tylko pytanie, czy mężczyźni o tym wiedzą?

No właśnie. Słynne pytanie o to, czy mężczyźni wiedzą, czego pragną kobiety?
Myślę, że mężczyzna trochę stereotypowo próbuje się domyślać, czego chce kobieta. Jednak jeśli kobieta wprost nic nie mówi, to trudno oczekiwać, by on zgadł. Nawet Freud twierdził: „Ja naprawdę nie wiem, czego pragną kobiety” (śmiech). Na terapii małżeńskiej bardzo często kobiety pytają: „Jak on może się nie domyślać, czego ja chcę?”. Ale to działa też w drugą stronę. Nam również trudno zgadnąć, czego pragną mężczyźni. Rozmawiajmy więc ze sobą.

*dr n. hum. Monika Dąbkowska

psycholog, seksuolog, pedagog specjalny; pracuje w Katedrze Tanatopedagogiki i Terapii WNP UMK, Ośrodku Psychoterapii „Remedis” w Toruniu, jest biegłym sądowym z zakresu seksuologii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Freud nie wiedział, czego pragną kobiety... - rozmowa z seksuolożką dr Moniką Dąbkowską - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska