Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Front obrony świąteczności

Ryszard Warta
Pierwszego lutego w Toruniu - świętować, czy nie świętować? Oto jest pytanie i to pytanie stawia się w mieście od ćwierć wieku. W tym roku jednak o tyle się zmieniło, że oficjalnych miejskich uroczystości nie było, co nie znaczy, że pod obeliskiem pamięci poległych i pomordowanych nic się nie działo. Co to, to nie.

Była delegacja samorządu z prezydentem i przewodniczącym rady, znicze zapalili też oficerowie z „osy”. I tak powinno być.

Twarzą frontu obrony świąteczności 1 lutego był w Toruniu szef powiatowych struktur SLD Marek Jopp. Pod obeliskiem stawił się na czele kilkuosobowej grupki, złożył kwiaty, machnął mowę. Wcześniej udzielał się w sieci, wypowiedział się także w „Nowościach”, na zasadzie dwugłosu z radnym PiS Michałem Jakubaszkiem, który w tej sprawie ma zupełnie inny pogląd. Marek Jopp do tego stopnia się zaangażował, że palnął ni mniej, ni więcej: „wojska radzieckie nie mordowały ludzi”. Jaka piękna wizja. Szkoda tylko, że całkowicie fałszywa.

Cóż, w środowisku SLD to zamiłowanie do mitów peerelowskiej propagandy, łącznie z mitem nieskalanej Armii Czerwonej, nie zniknie aż do końca tej formacji. Inna rzecz, że długo to już chyba nie potrwa.

Dyskusja o tym, jak nazwać moment wejścia Sowietów na polskie ziemie, by najlepiej oddać całą historyczną wieloznaczność tego wydarzenia, to jeden z ogólnopolskich sporów, w których interpretacja historii miesza się z całkiem aktualną polityką. U nas jednak, podobnie zresztą jak na Śląsku, ma ona swój szczególny koloryt lokalny. W Toruniu i okolicach, i szerzej, na całym Pomorzu Gdańskim wejścia Armii Czerwonej nie da się oddzielić od rozpoczętej praktycznie w tych samych dniach fali represji, a zwłaszcza masowych aresztowań i wywózek. Na całym Pomorzu dotknęła ona kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

W tym roku 1 lutego nie było w Toruniu miejskiej uroczystości. Pod pomnikiem w centrum kwiaty złożyli i znicze zapalili prezydent Zaleski i działacze SLD

Świętować rocznicę wkroczenia Sowietów do Torunia?

Wiele tysięcy jej ofiar nigdy nie wróciło do domów. Zostali zastrzeleni podczas prawdziwych lub rzekomych prób ucieczki, albo tylko po to by sterroryzować innych; zmarli podczas transportu; nie przeżyli niewolniczej pracy w łagrach gdzieś pod Czelabińskiem; zostali zakatowani. Byli wśród nich ludzie zaangażowani politycznie, ale też masa zwykłych, zatrzymywanych w łapankach mieszkańców Torunia, Chełmży, Lubicza, Kaszczorka i innych miejscowości. Mężczyźni i kobiety, emeryci i kilkunastoletni chłopcy. Tacy, którym się udało przeżyć niemiecką okupację we własnym domu, i ci, którzy wracali właśnie z obozów jenieckich, robót, obozów koncentracyjnych.

Opublikowane jeszcze w 1994 roku w „Roczniku Toruńskim” przez Henryka S. Kamińskiego imienne listy zmarłych i zaginionych ofiar sowieckich wywózek z 1945 roku obejmują 231 torunian, 204 mieszkańców Chełmży, 102 osoby z powiatu toruńskiego - a to tylko ci, których dane udało się ustalić. Żyją jeszcze rodziny ofiar i są ludzie, którzy o nich pamiętają. Wmawianie, że czas terroru był „wyzwoleniem”, jest ponurą, cyniczną kpiną.

NowosciTorun

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska