Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy gra reprezentacja Polski, moje serce pracuje inaczej!

Maciej Koprowicz
Za miesiąc, po zakończeniu rehabilitacji, Wiktor Sumliński zamierza wrócić na piłkarskie boisko
Za miesiąc, po zakończeniu rehabilitacji, Wiktor Sumliński zamierza wrócić na piłkarskie boisko Sławomir Kowalski
WIKTOR SUMLIŃSKI, dziennikarz TVP Bydgoszcz, opowiada o piłce nożnej - grze i kibicowaniu.

Jak ważna w pana życiu jest piłka nożna?
Szczerze mówiąc, futbol to moja jedyna pasja. Jeśli ktoś pyta mnie o zainteresowania, to piłkę nożną zawsze wymieniam na pierwszym miejscu. Mam wiele zainteresowań, ale nic nigdy nie działało na moje emocje tak jak piłka nożna, i to zarówno gra, jak i oglądanie meczów - szczególnie reprezentacji Polski.
Piłkarska pasja to w pana przypadku nie tylko kibicowanie. Był pan też aktywnym zawodnikiem.
Grałem w grupie juniorów młodszych Bugu Wyszków. To była grupa stworzona, gdy mieliśmy po dziewięć lat i przez następne kilka lat z sukcesami budowana. Powstała ekipa, która wygrywała w młodzieżowej lidze chociażby z juniorami Legii Warszawa. Z naszego rocznika wybiło się dwóch piłkarzy - Alan Wróbel grał w juniorach Polonii Warszawa, a Adrian Rajczak w Legii. Nie zrobili, niestety, kariery w seniorskiej piłce. Mam związanych z tą drużyną wiele wspomnień. Udało mi się na przykład zagrać jeszcze na starym Stadionie Dziesięciolecia. To był mecz z Orłem Warszawa. Przebieraliśmy się w brudnych, zniszczonych szatniach, a wokół murawy stały stragany handlarzy.
Jak potoczyła się pana kariera zawodnicza?
Starałem się rozwijać piłkarsko, grałem - moim zdaniem - na coraz wyższym poziomie. Myślałem, że po liceum to granie się skończy, ale na studiach okazało się, że mam wiele możliwości uprawiania futbolu - od zajęć WF, przez mistrzostwa międzywydziałowe, po treningi AZS-u. Dopiero wtedy poczułem, że gra mi się naprawdę dobrze. Niestety, jak to często bywa, skończyło się kontuzją. Zerwałem więzadła krzyżowe, ale przez rok nie miałem pojęcia, że to właśnie ten uraz. Zła diagnoza ortopedy sprawiła, że mimo zerwanych więzadeł grałem jeszcze przez rok w piłkę. Każdy, kto gra, wie, co to oznacza - noga była w opłakanym stanie.
Dla fanatyka piłki to musiało zabrzmieć jak wyrok.
Kontuzja odebrała mi całą radość z futbolu. Kiedy oglądałem mecz w telewizji, wyobrażałem sobie, że przy każdym kontakcie z piłką zawodnikowi zaraz zdarzy się to samo, co mnie. Ten swoisty wstręt do piłki wiązał się z moją obawą przed kolejnym urazem. Leczenie ciągnęło się przez cztery lata i przez ten czas trudno mi było nawet kibicować. Kiedyś, gdy oglądałem mecz, wiedziałem, że na drugi dzień mogę wyładować emocje grając w piłkę z kolegami, a po kontuzji te futbolowe emocje musiałem w sobie dusić, co było bardzo frustrujące. Teraz czeka mnie ostatni miesiąc rehablitacji. Nie mogę doczekać się już powrotu na boisko. Nie wiem, czy będą łzy wzruszenia, ale na pewno będzie to dla mnie ogromne przeżycie.
Pamięta pan pierwszy impuls sprzed lat, dzięki któremu zrodziła się ta futbolowa pasja?
Moim pierwszym piłkarskim wielkim wspomnieniem był gol Michaela Owena na mistrzostwach świata we Francji w 1998 roku. To była bramka w meczu 1/8 finału Anglia - Argentyna. Owen miał wówczas ledwie osiemnaście lat i mogłem się z nim identyfikować. Przez lata ta miłość do piłki we mnie dojrzewała. Kolejnym przełomowym meczem było spotkanie eliminacji mistrzostw Europy Polska - Portugalia w 2006 roku. Wtedy nie tylko jeszcze mocniej zafascynowałem się piłką nożną, ale i zacząłem o niej pisać.
Ma pan jakieś kibicowskie sympatie?
Nigdy przenigdy nie powiedziałem, że sympatyzuję z jakąś drużyną klubową. Nie byłem ani za Legią, ani za Lechem, tak samo nie byłem nigdy za żadną drużyną z zagranicy, bo wydawało mi się to bez sensu. Podobają mi się drużyny, których gra jest fajna, zadziorna - i tyle. No, mam może pewną słabość do Realu Madryt, bo należę do pokolenia wychowanego na słynnym galaktycznym składzie z Zidanem, Ronaldo i Raulem. Ale jedyną drużyną, której występy regularnie śledzę (i zżerają mnie wtedy ogromne emocje), jest reprezentacja Polski. Nawet mistrzostwo świata siatkarzy nie dało mi tyle radości, co awans piłkarzy na mistrzostwa Europy. Moi bliscy mogą to potwierdzić, że gdy gra reprezentacja Polski, moje serce pracuje inaczej.
Do której biało-czerwonej ekipy sprzed lat czuje pan największy sentyment?
Pamiętam zwycięskie eliminacje do mistrzostw świata w 2002 roku, ale zakochałem się w reprezentacji Polski dopiero za czasów selekcjonera Pawła Janasa, czyli podczas eliminacji do mundialu 2006 w Niemczech. O tej kadrze już coraz mniej kibiców pamięta. Akcje Maćka Żurawskiego, Jacka Krzynówka i Kamila Kosowskiego wspominam z prawdziwym rozrzewnieniem. Było wtedy mnóstwo takich spotkań, w których Polacy przegrywali albo remisowali do ostatnich minut, a jednak udawało się im wydrzeć zwycięstwo. Na przykład był taki mecz z Irlandią Północną, gdy Żurawski strzelił bramkę w 87. minucie - w tym momencie uwierzyliśmy, że awans na mundial w Niemczech naprawdę jest na wyciągnięcie ręki. Wtedy te emocje były wielkie i wtedy też narodziło się we mnie poczucie, że choć Polska nie jest czołową reprezentacją, to jest w stanie awansować do każdego turnieju. A że na tych turniejach już bywało różnie...
A jak ocenia pan szanse Polaków na rozpoczynającym się wkrótce tegorocznym Euro we Francji?
Nie mieliśmy drużyny o tak mocnym składzie od lat. Nie lubię tzw. pompowania balonika, ale - niezależnie od tego, z kim gramy - zawsze wierzę w zwycięstwo. Uważam, że mamy realne szanse na wyjście z grupy, choć tak mówi się przed każdymi mistrzostwami... Możliwe, że Polska będzie czarnym koniem Euro, niemniej zachęcam do zachowania spokoju!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska