Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Gdy skończę cykl o komisarzu Maciejewskim, chciałbym napisać coś innego - mówi pisarz kryminałów retro

Robert Małecki
Marcin Wroński pochodzi z Lublina. Cykl powieści o Zydze Maciejewskim ma 7 pozycji
Marcin Wroński pochodzi z Lublina. Cykl powieści o Zydze Maciejewskim ma 7 pozycji Robert Małecki
Rozmowa z MARCINEM WROŃSKIM, laureatem Nagrody Wielkiego Kalibru i Kryminalnej Piły dla najlepszej polskiej miejskiej powieści kryminalnej.

Polska kryminałem stoi?
[break]
Skandynawia kryminałem stoi. Nie tylko dlatego, że ma paru zdolnych autorów, ale także dlatego, że tamtejsze ministerstwa kultury serio traktują swoją misję, a rządy uważają całą kulturę, w tym powieść popularną, za ważny czynnik tożsamościowy. W biedniejszej Polsce jest oczywiście mniej pieniędzy, ale nie w tym kłopot. Gorzej, że programy promocji twórczości mają charakter raczej zapomogowy niż strategiczny, więc nic dziwnego, że na przykład granty na promocję polskiej literatury zagranicą nie zachęcają obcych wydawców do podjęcia ryzyka i wykreowania mody na polskich pisarzy. Efekt jest taki, że nawet drugorzędnych autorów skandynawskich czyta cały świat. Z drugiej strony politycy już tak mają, że niepoddani presji, najchętniej nie robią nic. Mieszkańcy Danii, Szwecji i Finlandii w ponad połowie deklarują aktywne uczestnictwo w kulturze, w Polsce większe emocje budzą ministrowie sportu niż kultury…
To Pana boli?
Akurat ja należę do tych pisarzy, którzy potrafią utrzymać się ze swojej twórczości bez sięgania po publiczne pieniądze. Nie boli mnie to osobiście, tylko jako przedstawiciela niedocenianego zawodu. Na szczęście żal do polityków rekompensują mi słowa uznania czytelników. Co ciekawe, politycy też nimi bywają, tyle że zupełnie prywatnie.
Wrócę do pierwszego pytania. Wydajemy grubo ponad sto kryminałów rocznie, powstają festiwale gatunkowe, targi książki, na spotkania autorskie przychodzą coraz większe grupy czytelników. To może jednak stoimy kryminałem?
I tak, i nie. Z jednej strony mamy doskonałe powieści kryminalne, wśród nich te lepsze niż większość tych modnych, tłumaczonych książek zachodnich. Mamy coraz więcej literaturoznawców, socjologów, kulturoznawców i antropologów kultury zajmujących się kryminałem jako gatunkiem i zjawiskiem. Z drugiej strony, brakuje skutecznej promocji na zewnątrz.
Wybrał Pan kryminał, ale zaczynał Pan właśnie od literatury artystycznej, potem było fantasy.
Fantastyka w moim przypadku nie była strzałem w dziesiątkę. Mogłem zatem albo ogłosić bankructwo, albo przestawić linię produkcyjną. Życie jest dziwne, bo jakkolwiek nikt mnie
już raczej nie pyta o teksty artystyczne sprzed wielu lat, to jednak zdarza się
moim czytelnikom - właśnie teraz - pytać mnie o drugą część „Węża Marla”, a więc kontynuację powieści
fantasy.
Dopuszcza Pan taką możliwość?
Dopuszczam, ale nie przywiązuję się do tej myśli. Gdy skończę cykl o komisarzu Maciejewskim, chciałbym napisać coś innego. Mam kilka pomysłów, nie wiem jeszcze, na który się zdecyduję.
Komisarz Maciejewski po raz pierwszy pojawił się w „Morderstwie pod cenzurą” w 2007 roku. Jak Pan patrzy na pierwszy tom swojej kryminalnej serii?
Nie wstydzę się go. Ta powieść ma wszystkie cechy dobrego debiutu. Co ciekawe, byłem przekonany, że im będę bardziej doświadczonym pisarzem, tym mniej trudu będzie kosztowało mnie pisanie. Dziś wiem, że jest wręcz przeciwnie. Widzę więcej błędów, coraz więcej od siebie wy-
magam.
A jest Pan wdzięczny Zydze Maciejewskiemu?
Tak, bo dzięki niemu zostałem zawodowcem i z pisania mogę żyć. Ale każdy medal ma dwie strony. Przez Maciejewskiego jestem mocno kojarzony jako pisarz lubelski. Ta etykietka niekiedy jest męcząca, bo moi czytelnicy czasem sądzą, że jestem największym znawcą historii Lublina albo kimś w rodzaju pisarza nadwornego urzędu miasta.
Skoro wspomniał Pan o Lublinie, to koniecznie trzeba dodać, że miasto jest ważnym bohaterem w Pana powieściach. Świadczy o tym chociażby Nagroda Kryminalnej Piły dla najlepszej miejskiej powieści kryminalnej w 2014 roku.
Mój bohater jest taki sam jak jego miasto. Jeśli przyjmiemy, że istnieje cechą narodowa, to możemy przyjąć, że istnieje cecha miejska. Zatem, gdy bohater nosi ją w sobie, to znajdzie ona odzwierciedlenie w jego przemyśleniach.
Miasto jest wielorybem, które trzyma bohatera w pysku, więc bohater intymnie i boleśnie czuje, czym wielorybowi się odbija.
To w skrócie mój klucz do myślenia o powieści miejskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska