Gdyby prezydent wstał rano...

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/szczepanski_artur.jpg" >W obliczu konfliktu, który rozpętał się na Kaukazie, o walkach wojsk rosyjskich i gruzińskich nie można zachować układnego milczenia. Wiem, że gdy giną niewinni ludzie, trudno jest zachować zimną krew, zwłaszcza w momentach, gdy do głosu zamiast argumentów strony zaczynają używać bomb, dział oraz czołgów. Może mnie nie dziwić wspólne stanowisko prezydentów Polski, Litwy, Łotwy i Estonii w sprawie ponurych wydarzeń, jakich jesteśmy dziś świadkami. Frasuje mnie jednak wygłoszona przez naszego prezydenta ocena Rosji - światowego wampira, który po rozprawie z Gruzją uczyni to samo z Ukrainą.

Prezydent Lech Kaczyński może mieć na temat Rosji bardzo złe zdanie, ale sztuka dyplomacji polega, między innymi, na odpowiednim doborze słów, który w efekcie nie zawsze musi prowadzić do wskazania wroga, bo Gruzji to nijak nie jest w stanie pomóc.

<!** reklama>Rosyjsko-gruzińska bomba tykała już od dawna i eksplodowała z olbrzymią siłą w czasie, gdy oczy całego świata skierowane były na areny sportowe igrzysk w Pekinie. Gdyby prezydent Lech Kaczyński wstał w niedzielę o szóstej rano, mógłby obejrzeć walkę na pistolety pneumatyczne pomiędzy Gruzinką a Rosjanką. Obie panie nie strzelały do siebie, a do tarczy ustawionej w odległości 10 metrów. Obie zdobyły w Pekinie medale, brązowy i srebrny, a po pojedynku ze łzami w oczach rzuciły się sobie w ramiona, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że armie krajów, które reprezentują, strzelają do siebie z prawdziwych pistoletów.

Wszystkim, a głównie politykom, polecam obejrzenie choćby kilku transmisji z Pekinu. Może wówczas zrozumieją, że nie ma nieuniknionych konfliktów, spraw nie do załatwienia i wojen, których nie można by natychmiast zakończyć.