Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie jest pan Wojtek z browaru Jan Olbracht? "Nigdy nie znikał na tak długo"

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Nie ma chyba torunianina, który nie kojarzyłby pana Wojtka - żywej reklamy browaru Jan Olbracht. Niestety od około dwóch miesięcy nikt go nie widział
Nie ma chyba torunianina, który nie kojarzyłby pana Wojtka - żywej reklamy browaru Jan Olbracht. Niestety od około dwóch miesięcy nikt go nie widział fot. Facebook
Nie ma chyba torunianina, który nie kojarzyłby pana Wojtka - żywej reklamy browaru Jan Olbracht, codziennie ciągnące po bruku starówki beczkę. Zniknął około dwa miesiące temu. Martwi się o niego rodzina i pracodawca, proszą o pomoc.

Kiedy na początku sierpnia "Jan Olbracht Browar Staromiejski" wystosował na swoim Facebooku apel dotyczący pana Wojtka, mowa była już o kilku tygodniach braku kontaktu z mężczyzną. Tak przekazywała jego rodzina. Apel restauracji udostępniły ponad 2 tysiące osób. Przekaz był jasny: ktokolwiek zobaczy pana Wojtka, niech mu powie, że bliscy się o niego martwią. Niech wraca do domu, a przynajmniej da znak życia.

Polecamy

- Niestety, od tego czasu ani pan Wojtek nie skontaktował się z rodziną czy z nami, ani też nie pojawiła się żadna konkretna informacja o miejscu jego pobytu. Bardzo nas to martwi. Pan Wojtek pracował dla nas "na beczce" przez 6 lat. Miał swoje problemy i zdarzało mu się znikać na kilka dni. Ale zawsze wracał - do pracy i domu. Tym razem jest inaczej i to musi niepokoić - mówi Wojciech Szczurko, menadżer restauracji.

Jak dowiedział się od krewnych menadżer, dziś (25.08) rodzina pana Wojtka zdecydowała się zgłosić formalnie jego zaginięcie na policji. Dotychczas prosiła tylko funkcjonariuszy o sprawdzenie, czy nie przebywa w jakimś szpitalu lub zakładzie karnym. "Dlaczego tak długo zwlekali ze zgłoszeniem?" - to pytanie zadawali już np. internauci śledzący sprawę. Odpowiedź jest prosta. Pan Wojtek to dorosły człowiek, po czterdziestce. Biorąc pod uwagę jego dotychczasowe kolejowe losu, bliscy wierzyli, że się odnajdzie. Minęło już jednak tyle czasu bez znaku życia od niego, że sytuacja dojrzała do wszczęcia poszukiwań.

Sześć lat "na beczce"

Część starówki Torunia, żywa reklama browaru, twarz "Jana Olbrachta" - te określenia nie są żadną przesadą. Pana Wojtka poznali i polubili zarówno torunianie, jak i turyści. "Na beczce", jak to określają pracownicy browaru, pracował przez 6 lat. Wszyscy wierzą, że wróci i pracować będzie dalej.

- Spokojny, z nikim niewchodzący w konflikty, kontaktowy, otwarty na ludzi - tak mówią o charakterze pana Wojtka pracownicy "Jana Olbrachta Browaru Staromiejskiego". Podkreślają, że lubił swoją pracę. Szukał kontaktu z ludźmi. Gdy wskutek koronawirusowej pandemii cała gastronomia wiosną była zamrożona (działały tylko "wynosy" i "dowozy"), przychodził do restauracji i dopytywał, kiedy otwarcie.

Polecamy

Wojciech Szczurko, menadżer lokalu, przypomina sobie, że bodajże w kwietniu dostał do rozniesienia ulotki reklamowe. Oczywiście, rozdawał je głównie na starówce. Potem jeszcze pojawił się w maju. Teraz beczkę promującą browar po staromiejskich uliczkach ciągnie już inna osoba.

"Gdybyście spotkali Wojtka, poinformujcie nas prosimy, dajcie mu zadzwonić lub po prostu przekażcie, że zarówno my, jak i rodzina, martwimy się o niego. Wierzymy, że dzięki wspólnemu zaangażowaniu Wojtek się odnajdzie i dalej będzie współtworzył zespół Olbrachta. Jeśli możecie, rozpowszechnijcie tę wiadomość! W grupie siła" - te słowa znalazły się w apelu restauracji, zamieszczonym na Facebooku 4 sierpnia. Są nadal aktualne.

Możliwe scenariusze

Pan Wojtek jest po czterdziestce, mieszka na stałe na Wrzosach. W życiu, jak mówią bliscy, zdarzało mu się zbłądzić. Miewał też kłopoty zdrowotne. W restauracji też pamiętają, że bywały kilkudniowe, najwyżej jednotygodniowe okresy, w których pan Wojtek znikał. Zawsze jednak wracał do normalności. Znów pojawiał się w restauracji, zabierał beczkę i ruszał na starówkę.

Tym razem jest inaczej, bo przynajmniej dwa miesiące pan Wojtek nie daje znaku życia nawet najbliższej rodzinie. Ta nie ma od niego żadnego sygnału. Nie ma też pewnej informacji o tym, gdzie mógłby teraz przebywać. Stąd, niestety, duży niepokój: czy jest zdrowy? bezpieczny? czy nie spotkało go jakieś nieszczęście?

Na profilu "Jana Olbrachta Browaru Staromiejskiego", pod opublikowanym apelem, pojawiły się liczne komentarze. Ktoś napisał, że widział pana Wojtka w pobliżu kościoła na Wrzosach. Ktoś inny pamięta, że zauważył go 30 lipca pod Ratuszem Staromiejskim. Odezwał się tez obcokrajowiec twierdzący, że pan Wojtek jest u niego.

Polecamy

Wszystkie te sygnały mogą się przydać, jeśli wszczęte zostaną poszukiwania po formalnym zgłoszeniu zaginięcia policji. Menadżer restauracji dowiedział się od najbliższych pana Wojtka, że dziś (25.08) zdecydowali się na taki krok. Oczywiście, jest możliwe, że pan Wojtek postanowił rzucić pracę, opuścić dom i gdzieś wyjechać. Ma prawo decydować o sobie. Takiej decyzji nic jednak nie zapowiadało, stąd zaniepokojenie rodziny i pracodawcy. Niestety, scenariusz może być też inny: mężczyzna może mieć kłopoty lub obawiać się powrotu do pracy i domu. Niezależnie od tego, co się wydarzyło, rodzina i Browar proszą: "Przekażcie Wojtkowi, że się o niego martwimy. Niech wraca!"

Na razie rolę skrzynki kontaktowej w tej sprawie wzięła na siebie restauracja. Ktokolwiek może pomóc odnaleźć pana Wojtka, proszony jest o kontakt z lokale. "Jan Olbracht Browar Staromiejski" mieści się przy ul. Szczytnej 15. Obecny jest na Facebooku. Ma swoją stronę internetową - www.browar-olbracht.pl. Na niej dostępne są kontaktowe numery telefonów. Oczywiście, zawsze można też po prostu skontaktować się z "Nowościami".

WARTO WIEDZIEĆ

Im szybciej, tym lepiej

Z policyjnych danych wynika, że w ciągu pierwszych 24 godzin od zgłoszenia zaginięcia odnajdywanych jest około 30proc. wszystkich zaginionych, w ciągu pierwszych 48 godzin - około 54 proc., w ciągu pierwszych 7 dni - około 77proc., a w ciągu pierwszych 30 dni - już ponad 90 proc. wszystkich zaginionych.

Zaginięcie osoby należy policji zgłosić jak najszybciej, kiedy tylko mamy poważne i uzasadnione obawy, że jej nieobecność może wiązać się z tragicznym dla niej w skutkach zdarzeniem, a podjęte przez nas próby jej odnalezienia nie przyniosły oczekiwanego rezultatu.

Kiedy policja formalnie kończy poszukiwania zaginionego? W przypadku osoby dorosłej dzieje się to po 10 latach od przyjęcia zgłoszenia, w przypadku osób powyżej 70. roku życia po 5 latach, a w przypadku nieletnich - po 10 latach od dnia, w którym zaginiony osiągnąłby pełnoletniość. W praktyce jednak nawet zamknięta sprawa może zostać podjęta, jeśli tylko pojawią się nowe informacje - nawet po wielu latach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska