Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Geniusz z toruńskiej Barbarki, czyli opowieść o Henryku Tilku, młynarzu i wynalazcy

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Zmiana warty przed wciąż jeszcze niemiecką komendanturą garnizonu na Rynku Nowomiejskim w Toruniu. Kamienica na rogu rynku i ul. Świętego Jakuba należała wtedy do babci pani Sylwii Dullin. W głębi widać kamienicę, w której mieszkał Robert Tilk.
Zmiana warty przed wciąż jeszcze niemiecką komendanturą garnizonu na Rynku Nowomiejskim w Toruniu. Kamienica na rogu rynku i ul. Świętego Jakuba należała wtedy do babci pani Sylwii Dullin. W głębi widać kamienicę, w której mieszkał Robert Tilk. Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa
Na cmentarzu w Barbarce stoją dwa żeliwne krzyże. Pod nimi spoczywają Heinrich i Emilia Tilkowie, dobrodzieje osady, budowniczowie kaplicy i właściciela działającego obok młyna. Tilk był jednak przede wszystkim konstruktorem i wynalazcą, który do pracy w toruńskiej straży pożarnej zaangażował Słonia.

Toruń. Kim był Heinrich Tilk?

Kilka tygodni temu pisałem o Robercie Tilku, toruńskim przedsiębiorcy z drugiej połowy XIX i początku XX wieku, który był m.in. twórcą i właścicielem odlewni przy ul. Świętego Jakuba, oraz pięknej kamienicy na rogu św. Jakuba i Piernikarskiej. Z dużą radością podzieliłem się także odkryciem, w tekście znalezionym na łamach wydawanej podczas okupacji gazety "Thorner Freiheit" znalazłem wreszcie potwierdzenie, że Robert Tilk był spokrewniony z Heinrichem i Emilią Tilkami, właścicielami młyna w Barbarce oraz fundatorami kaplicy, którzy spoczywają na położonym przy kaplicy cmentarzu.

Jak to często w Toruniu bywa, okazało się to początkiem naprawdę niezwykłej historii. Heinrich Tilk był bowiem nie tylko młynarzem, ale przede wszystkim radnym miejskim, wynalazcą i konstruktorem sikawek strażackich. Obszerny tekst na jego temat zamieściło w grudniu 1934 roku "Słowo Pomorskie", zaś dziewięć lat temu przypomniał laureat Złotej Karety "Nowości", Bohdan Orłowski na swojej - bardzo przez nas lubianej i cenionej stronie oToruniu.net.

Niech nas zatem pan Bohdan i "Słowo Pomorskie" prowadzą. Oto opublikowana 87 lat temu historia człowieka, który na początku XIX wieku zrewolucjonizował sposoby walki z pożarami zastępując węże skórzane parcianymi oraz angażując do walki z ogniem m.in. Słonia.

Skąd pochodził wynalazca i kiedy trafił do Torunia?

"Ród Henryka Tilka wywodził się z miejscowości Habelschwert w hrabstwie kłodzkiem na Śląsku - pisało "Słowo" pod koniec 1934 roku. - Ojciec Henryka Tilka, również Henryk był sukiennikiem. W r. 1787 przybył on do miasta Liberzec w Czechach właśnie w tej godzinie, gdy piorun uderzył i zburzył wieżę tamtejszego kościoła parafjalnego. Wygrawszy los na praskiej loterji kupił sobie Tilk piękny dom w Roechlitz koło Liberca.
Jego syn Henryk Tilk jun. urodził się tamże 17 lutego 1798. W młodości swej wyuczył się tkactwa i studniarstwa. W r. 1820 udał się Tilk celem dalszego kształcenia się na wędrówkę po świecie.

Warto zobaczyć

_W Starogardzie na Pomorzu niemieckiem otrzymał Tilk posadę w fabryce sikawek. Tu po raz pierwszy objawiła się jego pomysłowość i wynalazczość. Mianowicie zaproponował swemu szefowi fabrykantowi sikawek pożarnych Hessowi, aby sporządzał węże sikawek nie ze skóry, lecz z konopi. Próba udała się wspaniale. Ówczesny prezydent toruński Mellien (1817— 1830) w czasie swej podróży służbowej do Starogardu zaprzyjaźnił się z młodym Tilkiem i namówił go, aby przesiedlił się do Torunia i tam kontynuował dalej na własny rachunek, a w interesie toruńskiej straży pożarnej, fabrykację sikawek pożarnych i budowę studzien. (Trzeba wiedzieć bowiem, że wówczas nie było jeszcze wodociągów w Toruniu).

Magistrat oddał Tilkowi w Toruniu trzy bezpańskie domy. Tu w domu przy ul. Piekary fabrykował Tilk swoje sikawki pożarne, wyrabiał parciane węże własnego pomysłu i zakładał studnie w mieście i w okolicy. Z jednego, współczesnego dokumentu z dnia 18 września 1828 dowiadujemy się, że Tilk żądał za jedną stopę węża parcianego o średnicy jednego cala aż 7 groszy srebrnych (srebrników). Za 60 stóp takiego węża płacono mu wówczas 14 talarów reńskich.

_

Polecamy

_W r. 1835 sporządził „Spritzmacher” Tilk bardzo piękną sikawkę własnego pomysłu, którą nazwał „Słoniem” (Elephant). Sikawkę tę sprzedał miastu za sumę 1500 talarów reńskich. Rysunek i kosztorys tej sikawki muzealnej przechowuje po dziś dzień archiwum miejskie w Toruniu.

Sikawka „Słoń” wyrzucała z siebie na minutę 10 do 12 stóp sześciennych wody na wysokość 90 do 100 stóp oraz na 100 do 110 stóp w dal. Wąż jej był długi na 300 stóp, prócz tego miała 20 stóp rur ssących.

_

Z kosztorysu wynika, że pracę swą przy budowie sikawki dzielił Tilk na 8 etapów, a mianowicie na:

  1. roboty drzewne (Holz-Arbeiten) przy sikawce i przy przyczepce (Beiwagen),
  2. roboty żelazne (Eisen-Arbeiten),
  3. roboty mosiężne (Messing-Arbeiten),
  4. roboty miedziane (Kupfer-Arbeiten),
  5. roboty konopne (Hanf-Arbeiten),
  6. roboty skórzane (Leder-Arbeiten),
  7. cynkowanie (Zink-Arbeiten),
  8. lakierowanie (malowanie) (Anstrich oder Maler-Arbetten).

W następnym roku 1836 sporządził Tilk dla toruńskiej straży pożarnej nową sikawkę tzw. Prahmową (Prahmspritze). Sikawkę tę sprzedał Tilk za sumę 1124 talarów reńskich i 15 srebrników. Kosztorys tej sikawki wraz z rysunkiem i szkicami znajduje się w archiwum toruńskiem. Sikawka ta miała cylindry wysokie na 21 cali i długie na 8 cali. Wąż miał 600 stóp długości i 2 i ćwierć średnicy. Rękojeści tłoka miała 12 cali. a podstawą cylindra 50 cali kwadratowych. Tak ta sikawka Prahma jak i poprzednia „Słoń” miały u góry balans czyli przyrząd wahadłowy do pompowania wody o napędzie ręcznym. Jeśli się przy sikawce Prahma wykonało na minutę 60 poruszeń tłokiem, to wówczas sikawka ta wyrzucała na minutę 20 stóp sześciennych wody na 100 stóp wgórę i na 110 stóp w dal.

Warto zobaczyć

W r. 1835 został Henryk Tilk w uznaniu swych zasług wybrany radnym miejskim. W r. 1838 pojął za żonę pannę Witt. W tymże roku nabył nasz „Mechanicus” jak się Tilk sam mianował przepiękne Barbarki koło Torunia. W pobliżu odbudowanej przez niego ponownie kaplicy św. Barbary wybudował Tilk młyn wodny, I-szej klasy. Rozumie się, że i tam nie zaprzestał fabrykacji rozprzedaży przyrządów; przeciwpożarniczych.

Kiedy urodził się Robert Tilk?


W r. 1842 urodził się Tilkowi syn Robert. Najbliższy czas wypełniła rewolucja pruska z r. 1848 i powstanie polskie w Wielkopolsce. Powstańców polskich bał się widocznie bardzo nasz „Spritzmacher” bo postawił swój dom w Barbarkach w „należytym” stanie obronnym. Co wieczora wypalał Tilk na postrach na łące w Barbarkach ze starego muszkietu i z dwu kawaleryjskich pistoletów, które w dzień na nowo ładowano. Tilk kazał też doprowadzić wówczas do porządku starą szablę kirasjerską, zdobycz jednego z jego przodków. Prócz tego na noc drzwi zasuwano drewnianą belką, którą wsuwano w żelazną klamrę. Z obawy napadów i rabunku schował Henryk Tilk, jako katolik, swoje papiery wartościowe i pieniądza pod ołtarzem w kaplicy św. Barbary.
Syn jego Robert Tilk zdradzał zamiłowania muzyczne i służył też dłuższy czas w wojsku. W r. 1863 usamodzielnił się on w Toruniu w branży budowli żelaznych Robert Tilk zmarł w Toruniu w r. 1921 jako ostatni najstarszy Niemiec toruński".
W tak owocną podróż po dawnym Toruniu wyruszyliśmy dzięki pani Sylwii Dullin, która opowiedziała usłyszaną od babci historię o Robercie Tilku, jego nadprzyrodzonych umiejętnościach oraz niezwykłej kamienicy. W tym miejscu zatem ją zakończymy, a że pierwszy odcinek tej opowieści zdominowały duchy, to i one ją zakończą.

Co się stało z ostatnim niemieckim właścicielem kamienicy przy Piernikarskiej?


Po śmierci Tilka właścicielem jego kamienicy został księgarz Juliusz Reich. Nazwisko brzmi znajomo? Tak, na ul. Królowej Jadwigi zachowała się gablota reklamowa Reicha z jego nazwiskiem. Po Reichu właścicielami kamienicy zostali kupcy Scholzowie. Pani Sylwia wspominała, że ostatni z nich, tuż przed zajęciem Torunia przez Rosjan popełnił samobójstwo wyskakując z okna. Jego duch może krążyć po budynku razem z duchem Roberta Tilka. Przedsiębiorca i syn zasłużonego wynalazcy ma prawo straszyć, ponieważ jako katolik mieszkaniec Nowego Miasta, zapewne został po śmierci pochowany na cmentarzu przy ul. Antczaka. Próżno tam jednak szukać jego grobu. Musiał zostać zniszczony tak samo, jak zniszczony został grobowiec rodziny Weese. Na szczęście mogiła jego rodziców na Barbarce przetrwała, żeliwne krzyże oraz ogrodzenie zostały nawet niedawno odnowione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska