Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gulasz z mamuta

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
To taki facet, który pałęta się po każdej kulturze. I zawsze jest bohaterem jakiegoś mitu, w którym ratuje swój lud osobistym wdziękiem i poświęceniem, a następnie prowadzi go ku wiecznej szczęśliwości. Taki zbawiciel wymiksowany z herosem.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >To taki facet, który pałęta się po każdej kulturze. I zawsze jest bohaterem jakiegoś mitu, w którym ratuje swój lud osobistym wdziękiem i poświęceniem, a następnie prowadzi go ku wiecznej szczęśliwości. Taki zbawiciel wymiksowany z herosem.

W „10 000 BC” mamy takiego bohatera idealnego, utkanego z różnych cech tego typu bohaterów. Tak jak cały film jest wielkim zlepieńcem symboli kultur całego świata. Bo i geograficznie, i biologicznie, i historycznie ta produkcja - opowiadająca niby o świece 10 tysięcy lat przed Chrystusem - to taki groch z kapustą, że początkowo nie bardzo wiadomo: śmiać się czy płakać.

<!** reklama>W końcu okazuje się, że raczej śmiać się do łez, bo to tylko filmowa bajka. Owszem - zgrabna, nieźle zmajstrowana, z efekciarstwem, które wydumać można tylko w Hollywood. Ale bajka. A że bajki zawsze naładowane są morałami, to mamy tu klasyczne tego typu mądrości. Że w jedności siła, bo dzięki niej nawet grupa maluczkich może pokonać tyrana. Że poznawanie świata zmienia, a siedzenie na własnych śmieciach mocno ogranicza. Że wiara - szczególnie w to, co ważne - czyni cuda i góry przenosi. Itd., itp. A wszystkie te intelektualne odkrycia czekają na nas oczywiście na końcu drogi, pełnej wyzwań i prób charakteru. Mit o facecie, który poświęca się i ratuje swój lud, mamy prawie w każdej kulturze. Takie filmy kręci się ku uciesze tych widzów, dla których kino to wciąż jarmarczna rozrywka. Albo również jarmarczna rozrywka. Stąd w „10 000 BC” wszystko jest tak efektowne że aż strach. Bohaterowie są śliczni niesłychanie, plenery takie, że mogłyby wypełnić album „Najpiękniejsze zakątki Ziemi”, mamuty ganiają jak żywe, a piramidy są lepsze niż w Egipcie. Uczucia i emocje mamy tu zaś proste, biało-czarne, żebyśmy przypadkiem nie mieli problemów z jakimiś szarościami.

Cała akcja zaczyna się w górach, w osadzie myśliwych. Tam właśnie pewien młodzian piękny i silny śni o pannicy z sąsiedniego szałasu, co to oczy ma niebieskie. Niestety, ich osadę najeżdżają źli ludzie i porywają część mieszkańców z pannicą na czele. Młodzian rusza więc, by ją odzyskać, odkrywając świat, o którego istnieniu nie miał pojęcia. Przy okazji uczy się życia i odpowiedzialności. Po drodze przyłączają się do niego inne ciemiężone przez porywaczy niewolników ludy. W końcu docierają do stolicy Imperium Zła. I zaczyna się decydująca rozgrywka.

Czegóż w tym filmie nie ma. Są skute lodem góry i gorące pustynie, są biali myśliwi, najczarniejsi Murzyni i jegomoście wyglądający na Azjatów. Są gigantyczne ptaki, wyskakujące zza krzaka i stada mamutów. A na zakończenie jest jeszcze mit Atlantydy, bo to prawdopodobnie z niej pochodzą ciemiężyciele. Nie wiem tylko, dlaczego ci najgorsi z najgorszych przypominają tybetańskich mnichów. Wygląda mi to na jakąś niecną akcję chińskiego lobby.

„10 000 BC”, reż. Roland Emmerich

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska