I ty zostaniesz Lewandowskim [ CAŁY TEN POP ]

Takie wyjazdy to oczywiście okazja do penetrowania sekretów duszy polskiej, która w obcych okolicznościach przyrody objawia w pełnej krasie swoje kompleksy, fobie i dziwactwa. I jedno jest pewne - im więcej Polaków w hotelu, tym więcej Polaka w Polaku. Werwy wtedy nabieramy, śmiałości i twarz pokazujemy szczerą, bo przestajemy próbować wtapiać się w tło. Wróciłem właśnie z wyjazdu, podczas którego dominowaliśmy w hotelu całkowicie, co zaowocowało pełnym sukcesem. Przegoniliśmy z basenu szwedzkich emerytów i duńskie dzieci, wzięliśmy bar i oddaliśmy leżakowe przywództwo wielkiemu facetowi w koszulce „Kolejorz Football Soldier” oraz jego wesołej drużynie. Konkurentami było co prawda dwóch typków w koszulkach „Legia. Przyszliśmy po swoje”, ale „Kolejorz” pokonał ich zdecydowanie wielkością osobistą i urodą tatuaży.

No i jakież są tematy nocnych i dziennych rozmów Polaków na takim wyjeździe? O dziwo wcale nie zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Najważniejszy idol wczasującego Polaka małego i dużego to oczywiście Robert Lewandowski, zwany pieszczotliwie „Lewym”, jak ten przyjaciel najbliższy. No ale w końcu „Lewy” to jedyna w kulturze pop polska marka, znana nie tylko nam - ludziom o trudnych nazwiskach i prostych twarzach. Czyli marka globalna - cudny lek na kompleksy. I to w każdej generacji, bo na Instagramie RL9 ma tylu fanów, co kilkadziesiąt następnych gwiazd łącznie. Najważniejszy bohater żarcików? Prezes. Choć nie są to wcale żarciki szydercze, cyniczne i wrogie, bo Prezes robi w nich raczej za kogoś w rodzaju Bruce’a Wszechmogącego. I wiadomo, że jak będzie kolejka na lotnisku, to zaraz jakiś wesołek ryknie, że trzeba zadzwonić do Prezesa. Najczęstsze tematy? Wakacyjna klasyka - kto gdzie już był i jak udało mu się zrobić w balona tych miejscowych głupków. A tu ktoś przyoszczędził eurona, a tu pod stołem dolał wódę, bo drinki w all inclusive cieniutkie... W końcu każdy Polak potrafi, prawie jak ten „Lewy”.

Ulubione zajęcie? Portale społecznościowe, na których spędzamy połowę wakacji, umilając czas bliźnim fotkami basenowymi w stylu „o, jak mi dobrze”. W związku z tym apeluję o nieprzysyłanie mi takich fotek. Bo ja, jako Polak prawdziwy, jak innym jest dobrze, to czuję się źle.