<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/piorkowski_waldemar.jpg" >Niedawno przez media przebiegły zdjęcia ludzi ze świata polityki, na których widać, jak wielu z nich było w dobrych stosunkach z Muammarem Kaddafim, libijskim dyktatorem. Teraz te fotki nie są powodem do dumy. Nim doszło w tym kraju do rewolucji, Kaddafi i jego reżim byli atrakcyjnymi partnerami. Przymykano oko na łamanie praw człowieka, bo libijscy przywódcy byli wypłacalni i przede wszystkim szczodrzy.
Ten trend postanowił również wykorzystać toruński uniwersytet. Jego rektor, Andrzej Radzimiński, wypowiadając się kilka miesięcy temu na temat podpisania umowy o współpracy z Libią, podkreślał, że to nobilitacja dla toruńskiej uczelni, ponieważ będzie jedyną w kraju, która może poszczycić się takim dokumentem. Z drugiej strony nie ukrywał, że współpraca z Libijczykami się UMK po prostu opłaca. Każdy student z tego kraju miał zostawić za naukę w kasie uniwersytetu między 5 a 9 tysięcy euro na rok. To sporo razy więcej niż za te same studia płacą Polacy.
<!** reklama>Oczywiście to, że toruński uniwersytet chciał kształcić Libijczyków, wcale nie oznacza wprost, iż popiera reżim Kaddafiego. Można to tłumaczyć nawet przeciwnie. Pomaga Libijczykom poszerzać horyzonty i jednocześnie kadra UMK sama zdobywa nowe doświadczenia. A przy okazji zarabia. Idealne połączenie nauki i przedsiębiorczości. Na razie nie jest znana przyszłość tej umowy. I ciekawy jestem, czy uniwersytet powróci do niej, gdyby wygrali rewolucjoniści i nowe władze oferowałyby znacznie mniej za kształcenie swych obywateli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?