Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ignacy Tłoczek o tłoku w toruńskim porcie

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Toruński port w latach trzydziestych XX wieku
Toruński port w latach trzydziestych XX wieku Archiwum A. Kamińskiego
Według właśnie ogłoszonych planów zagospodarowania okolic Winnicy, nad Wisłą ma powstać przystań dla statków. To nic nowego, port w tym miejscu widział już 80 lat temu Ignacy Tłoczek.

Toruń posiada dziś dwa porty i wyremontowaną niedawno przystań AZS. Wszystkie te obiekty są w zasadzie martwe, podobnie jak Wisła, która jeszcze stosunkowo niedawno była jednym z najbardziej ruchliwych szlaków handlowych Europy. Według nieco mglistych planów, opisywanych przez nas we wtorkowym wydaniu „Nowości”, miasto ma się w przyszłości wzbogacić jeszcze o jedną przystań i marinę, - na zakolu rzeki w rejonie Winnicy. Pomysł nie jest nowy, port w tym miejscu widział już Ignacy Tłoczek.
[break]
Przed wojną Toruń posiadał trzy porty. Zbudowany na początku wieku Port Drzewny, służący, jak sama nazwa wskazuje, głównie flisakom. Stąd m.in. wyruszało w świat drewno z toruńskich lasów. W latach 80. XIX wieku miasto doczekało się również Portu Zimowego, który pełnił także funkcję portu wojennego. Przede wszystkim jednak toruńskim oknem na świat był port ulokowany u stóp murów miejskich. Jemu miasto zawdzięczało swoje bogactwo sprzed wieków, on też w czasach II RP stał się zbyt ciasny.
„Silny ruch towarowy na Wiśle tłumaczy się m.in. tym, że wybrzeże toruńskie wyposażone jest w urządzenia dogodne dla załadowania i wyładowania towarów to jest ścianę oporową na wysoką i niską wodę, bocznicę i magazyny” - pisał Ignacy Tłoczek w wydanej w 1939 roku „Monografii Wielkiego Pomorza i Gdyni”.
Architekt wspomina w tym tekście, że z toruńskiego portu korzystają ośrodki przemysłowe znajdujące się w promieniu 40 kilometrów od miasta, m.in. cukrownie w Chełmży, Wierzchosławicach, młyny w Gniewkowie, Lubiczu, Kowalewie i Wąbrzeźnie. Do Torunia zmierzali również rolnicy z okolic Lipna, Nieszawy czy z Pomorza.
Jak to wszystko wyglądało w praktyce? Tłoczek podaje bardzo interesujące liczby. W 1900 roku od toruńskiego nabrzeża miało odbić dwa tysiące barek, a z bocznicy odjechać tysiąc załadowanych przywiezionymi towarami wagonów kolejowych. W podanych zestawieniach widać dramatyczne skutki wielkiego kryzysu i to, jak później polska gospodarka zaczęła nabierać rozpędu. W 1932 roku do Torunia przypłynęły 644 statki i 414 berlinek, odpłynęły zaś 644 statki i 115 barek. Różnego rodzaju dobra wyładowano z 1500 wagonów, załadowano je na 103 wagony. W 1935 roku liczby te przedstawiają się już następująco: do toruńskiego nabrzeża przybiło 3.900 statków, odpłynęły 3.872. Holowniki przyprowadziły 2.618 berlinek, a odprowadziły ich dwa i pół tysiąca. Na bocznicy rozładowano 4.811 wagonów, załadowano 364. Liczby te robią szczególne wrażenie po zestawieniu ich z osiągnięciami portu warszawskiego. Tłoczek je podał: w 1935 roku do stolicy dotarły 1.174 statki i niemal tyle ich odpłynęło. Do portu zawinęło 919 berlinek, odpłynęło raptem 108.
Wielką zaletą Torunia była dobra sieć połączeń. Cukier i zboże dowożone było pociągami, warzywa i owoce wozami - w sezonie 1934-35 przybyło ich na nabrzeże ok. 10.000, poza tym pojawiły się jeszcze 42 traktory i 615 samochodów ciężarowych. Dochód z opłat postojowych, jak podaje Tłoczek, sięgnął pięciu tysięcy złotych.
Przy takim ruchu 300 metrów umocnionej kamieniami ściany nabrzeża wykorzystywanej przy wysokiej wodzie i 500 metrów nabrzeża używanego przy wodzie średniej i niskiej, to było zdecydowanie zbyt mało. Obsługa portu i tak dokonywała cudów, ponieważ, jak wyliczył architekt, przyjmując, że jedna barka jest ładowana dwa dni, port powinien odprawiać 1500 berlinek rocznie, czyli ułamek tego co po wyjściu z kryzysowej zapaści udało się obsłużyć.
W latach międzywojennych przy toruńskim nabrzeżu uwijały się głównie statki polskie, ich armatorzy musieli jednak walczyć z konkurentami z Wolnego Miasta Gdańska. W Toruniu brakowało im stosownego zaplecza - magazyny były zbyt małe, nie było silosów.
„Widok zbożowca przyświecającego sobie nocą na słocie latarką przy badaniu gatunkowości zbóż do wysyłki za granicę, budzi żałosne refleksje” - pisał Ignacy Tłoczek, apelując o modernizację toruńskiego portu. W swoim słynnym planie zagospodarowania przestrzennego miasta wyznaczył nawet dla niego miejsce w sąsiedztwie Winnicy. Wojna nie pozwoliła tych założeń zrealizować, później zaś dla Wisły przyszły bardzo złe czasy. Po porcie i tysiącach zawijających do niego statków pozostało dziś tylko wspomnienie oraz imponujące słupki statystyk zapisane na pożółkłym ze starości papierze. Nowe toruńskie mariny będą świeciły pustkami tak długo, jak długo władze w Warszawie nie ożywią królowej polskich rzek. Wszystkie polskie rządy są jednak pod tym względem jednomyślne i Wisłą się nie interesują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ignacy Tłoczek o tłoku w toruńskim porcie - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska