Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ja wiem, jak rozmawiać trzeba z psem

Redakcja
Rozmowa z ALEKSANDRĄ GABARĄ, polonistką i tyflopedagożką (pracuje z osobami niewidomymi i niedowidzącymi), dogoterapeutką, psycholożką zwierząt.

Rozmowa z ALEKSANDRĄ GABARĄ, polonistką i tyflopedagożką (pracuje z osobami niewidomymi i niedowidzącymi), dogoterapeutką, psycholożką zwierząt.

<!** Image 3 align=none alt="Image 225473" sub="Aleksandra Gabara opiekuje się dziewięcioma psami, trzema kotami, pięcioma egzotycznymi żabami i kilkoma szczurami">Jest Pani polonistką, ale przede wszystkim zajmuje się Pani zwierzętami. Aż się prosi pytanie, dlaczego nie poszła pani na weterynarię?

Jako dziecko marzyłam o tym, aby być weterynarzem albo w ogóle pracować ze zwierzętami, natomiast życie potoczyło się tak, że poszłam na polonistykę, otrzymałam posadę nauczyciela w specyficznym miejscu, w ośrodku dla dzieci niewidomych. W ramach rozwijania warsztatu pracy (m.in. studia podyplomowe: rewalidacja dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych) zajęłam się dogoterapią, zresztą do dziś prowadzę te zajęcia. Bardzo głęboko weszłam w temat pracy z psami, ich szkolenia, rozwiązywania problemów behawioralnych.

Ile ma Pani zwierząt w domu?

Dziewięć psów, trzy koty ze schroniska, pięć egzotycznych żab w akwariach, a rok temu wprowadziły się szczury - z interwencji. Uratowała je organizacja VIVA - - Gryzonie, wyciągnięto te biedaki niemalże z paszczy węża...

Szczury z interwencji?

Słowo „interwencja” kojarzy się zwykle z psami, kotami, zaniedbanymi zwierzętami gospodarskimi, a ja znam organizacje ratujące króliki, świnki morskie czy właśnie szczury - moje pochodzą z hodowli, która była stołówką dla węży. Biedne, chore szczury leczyłam w Warszawie. Jedna szczurzyca musiała nawet być operowana. Teraz cztery szczurki żyją sobie szczęśliwie u mnie.

Szczęśliwie? Czyżby? Niezły ma Pani miszmasz gatunków...

No, nie do końca jest taka idylla, bo wszystkie moje zwierzęta układają się w piękny łańcuch pokarmowy. Szczurki mają więc przestrzeń tylko dla siebie, ale chwilowo dzielą ją z dzikim jeżem, którego musiałam zabrać do domu na zimę. Koty i psy mają kontakt ze sobą, ale są monitorowane, bo mało kto wie, że dzikie psowate polują na koty i zjadają je. Dlatego obserwuję, uważam.

I ogarnia Pani całą tę gromadę!

Pomaga mi wiedza, stale się dokształcam, ostatnio skończyłam kurs trenerski związany z pracą zoopsychologa. Od czterech lat jeżdżę na seminaria poświęcone problematyce psów. Praca w szkole jest dla mnie bardzo ważna, daję z siebie 100 procent, ale i praca z psami to ogromne źródło satysfakcji. I nie chodzi tylko o moje psy (połowa z nich to takie bidy schroniskowe, schorowane, zalęknione, po przejściach, które powoli dochodzą do siebie), ale także o te, którym pomagam jako behawiorysta.

<!** reklama>

Z czym przychodzą do Pani właściciele psów?

Czasem chodzi o być albo nie być psa w domu. Jestem w pewnym sensie pośrednikiem między psem a właścicielem, ale właściwie pracuję z ludźmi, którzy często nie mają podstawowej wiedzy o potrzebach psa...

Nakarmić, wyprowadzić, głaskać - żadna filozofia...

Mam do czynienia z odwrotną kolejnością. Zagłaskanie - to jest problem. Niektóre psy nie przepadają za przytulaniem, unieruchamianiem ich. Stają się agresywne, warczą. Ludzie są wtedy zrozpaczeni, bo przecież pieska tak bardzo kochają i okazują mu tę miłość po ludzku: ściskają, tulą.

Odwiedza Pani psy w domu?

Był pies, który pilnował miski i zachowywał się przy niej agresywnie albo kradł przedmioty i ich pilnował. Takie zachowania jestem w stanie zobaczyć tylko w miejscu pobytu zwierzęcia, więc czasem wizyta domowa jest konieczna. Tylko w domu mogę zaobserwować moment, w którym pies się stresuje. Pamiętam konsultację po pogryzieniu dziecka przez suczkę husky. Ugryzienie to bardzo poważna rzecz. Miałam ocenić, czy dla psa jest jeszcze jakaś szansa. Okazało się, że trafiłam na cudownego psa, który przez dwa lata cierpliwie znosił dziecięce „zabawy”. I w końcu nie wytrzymał. No bo jak, skoro nawet nie miał miejsca, w którym mógłby się schronić. Państwo rozważali oddanie swojego pupila, ale prawdopodobnie nie doszło do tego. Wiele rozmawialiśmy o poprawnej relacji psa z ich dzieckiem, bo tę należy wypracować i to jak najwcześniej. Co ciekawe, to dziecko nie zapamiętało, że pies był nerwowy, wręcz wyciągało do niego rączki.

A psy są pamiętliwe?

Negatywne zdarzenia zakorzeniają się bardzo głęboko, zresztą tak jak u ludzi.

Wydaje się, że bardzo wiele nas łączy...

Mówi się, że pies żyje z człowiekiem 14 tys. lat, na tyle bowiem datują się szczątki ludzkie, w sąsiedztwie których, nieprzypadkowo, pochowano psa. Badania genetyczne pokazują jednak, że modyfikacja psa jako gatunku nastąpiła ponad 100 tys. lat temu. Dwa gatunki: Homo sapiens i Canis familiaris współistniały ze sobą od bardzo dawna. Co ciekawe, prof. Adam Miklosi z Uniwersytetu w Budapeszcie, który prowadzi liczne badania nad psowatymi, ustalił, że psy komunikują się z ludźmi znacznie lepiej niż ludzie z przedstawicielami naczelnych, np. orangutanami czy szympansami bonobo. Mamy ze sobą ścisłe porozumienie, które nie polega na wyuczeniu, lecz na wyczuwaniu intuicyjnym. Czy to nie jest piękne?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska