Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak stonka rozpętała trzecią wojnę...

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Pasiasty owad, zwany ongiś żukiem z Kolorado, pojawił się w Polsce po raz pierwszy na masową skalę w 1950 r. Było go tak dużo, że ludzie uwierzyli, iż zrzucali go z samolotów Amerykanie. Propaganda PRL-u nigdy z tej tezy się nie wycofała.

Pasiasty owad, zwany ongiś żukiem z Kolorado, pojawił się w Polsce po raz pierwszy na masową skalę w 1950 r. Było go tak dużo, że ludzie uwierzyli, iż zrzucali go z samolotów Amerykanie. Propaganda PRL-u nigdy z tej tezy się nie wycofała.

<!** Image 2 align=none alt="Image 161996" sub="Jak Polska długa
i szeroka,
w latach 50. XX wieku na polach ziemniaczanych szukano stonki. Na terenach wiejskich
w akcji musieli uczestniczyć wszyscy, niezależnie
od wieku.
Za uchylanie się od tego obwiązku groziły wysokie kary.">Niewielki chrząszcz w charakterystyczne kolorowe paski o łacińskiej nazwie Leptinotarsa decemlineata żerował od wieków na dziko rosnącej roślinie psiance kolczastej w północnoamerykańskich Górach Skalistych, głównie w stanie Kolorado. Ale kiedy człowiek zasiedlał Dziki Zachód, żuczek odkrył, że bardziej mu smakują rośliny sztucznie sadzone: przede wszystkim ziemniaki i pomidory. Przerzucił się na nie. A że odznaczał się wyjątkową płodnością (z jednej pary mogą powstać rocznie tysiące), stał się bardzo groźnym szkodnikiem. Mało tego, w 1950 r. niewiele brakowało, by stonka stała się zarzewiem, jeśli nie trzeciej wojny, to niemal ogólnoświatowego kryzysu.

<!** reklama>W Polsce znana była już wcześniej, jednak nie występowała na masową skalę. W 1949 r. na 7 czerwca zarządzono w kraju masową lustrację pól w celu wykrycia ognisk występowania szkodnika. Jednak takich miejsc znaleziono niewiele, głównie na zachodzie kraju.

Wiosną następnego roku sytuacja uległa diametralnej zmianie.

28 maja 1950 roku „Gazeta Pomorska” informowała wielkim tytułem na pierwszej stronie: „Zbrodnicza prowokacja amerykańska nad terytorium NRD. Samoloty USA zrzucają stonkę ziemniaczaną. Odpowiedzią Niemiec Demokratycznych na zamach gangsterów amerykańskich będzie jeszcze bardziej stanowcza walka o pokój”.

<!** Image 3 align=right alt="Image 161996" sub="W akcji zwalczania żuka z Kolorado brało także udział lotnictwo wojskowe">W artykule, napisanym pod czujnym okiem cenzora, można było przeczytać, że „władze NRD ujawniły niesłychaną zbrodnię. Samoloty USA, naruszając ustalone strefy lotów, zrzuciły nocą ogromną ilość stonki ziemniaczanej w okolicach Zwickau i innych miast na południu NRD. Po każdorazowym przelocie samolotu znajdowano po setce i więcej sztuk stonki w jednym miejscu. Ludność oburzona jest do głębi tym zbrodniczym czynem”. Jak informowano, fakt ten potwierdziło wielu naocznych świadków na obszarze zachodniej Saksonii. Z trzech ciężkich samolotów miano zrzucić żuka z Kolorado w specjalnych ochronnych pojemnikach aż w 229 miejscach. Zebrano ponoć i unieszkodliwiono 2600 stonek. Na zebraniach w zakładach pracy NRD lud uchwalać miał niezliczone rezolucje protestacyjne. Do udziału w tej „zbrodni” miał przyznać się amerykański lotnik, jakiś czas później strącony nad terytorium Korei Północnej i wzięty do niewoli.

Poszukiwany żywy lub martwy

Trzy dni później prasa poinformowała o wykryciu ognisk stonki o „charakterze nalotowym” także w zachodnich województwach Polski. Ogłoszono niesłychanie wysoką nagrodę: 10000 zł za wykrycie każdego nowego miejsca występowania szkodnika. Pieniądze wypłacać miały urzędy wojewódzkie. Nic dziwnego, że na poletka ziemniaczane w całym kraju wyruszyło więcej poszukiwaczy, niż było tam stonki...

<!** Image 4 align=left alt="Image 161996" sub="Opryskiwanie azotoxem nadbałtyckich plaż, na których w 1950 r. pojawiła sie stonka, rzekomo zrzucana przez USA">Jak informowano, w Poznańskiem i Szczecińskiem niespodziewane wykrycie ognisk stonki w rejonach, w których ten szkodnik dotychczas nigdy nie występował, zbiegło się z przypadkami jego zrzucania na terytorium NRD. „Gazeta Pomorska” pisała „Przypuszcza się, że zrzucona z samolotów stonka, wskutek trwających wtedy burz i porywistych wiatrów z kierunku zachodniego, przeleciała na terytorium Polski. Specjalna komisja ministerialna stwierdziła nalotowy charakter nowo odkrytych ognisk stonki. Wykryte okazy należy wkładać do flaszek z naftą i dostarczać do urzędu gminy”.

Przewodniczący Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy Józef Rakoczy zwołał pilnie konferencję dla omówienia „planowego poszukiwania i zwalczania stonki ziemniaczanej w związku ze zbrodniczym zamachem amerykańskich gangsterów.”

Województwo bydgoskie podzielono na trzy strefy: A obejmowała powiat bydgoski, B - powiaty wyrzyski, szubiński i północną część inowrocławskiego, C - resztę terenu województwa. Zapowiedziano drobiazgowe lustracje pól ziemniaczanych. Siedem planowano przeprowadzić w strefie A, pięć w strefie B, cztery w strefie C, począwszy od 5 czerwca. Zaapelowano do społeczeństwa o „gremialne wzięcie udziału w zwalczaniu stonki”. 6 czerwca do lustracji pól ziemniaczanych stanąć miały wszystkie szkoły oraz młodzież ze Służby Polsce i Związku Młodzieży Polskiej. Mało tego, do tych grup dołączyć mieli obowiązkowo „wszyscy obywatele mieszkający w pobliżu plantacji”, a dodatkowe grupy miały być powołane w biurach zarządów gmin, świetlicach i lokalach spółdzielczych.

<!** Image 5 align=none alt="Image 161996" sub="Kampania propagandowa nabrała szerokich rozmiarów. Masowo rozklejano plakaty nawołujące do zwalczania stonki. Ich głównym celem było jednak uświadomienie, jak szkodnik wygląda, bowiem często zdarzało się, że po obiecane nagrody za wykrycie nowego ogniska stonki zgłaszali
się zbieracze zupełnie innych owadów...">WRN apelowała: „Pamiętajmy, że stonka jest najgroźniejszym wrogiem kartofli i pomidorów. Nie jesteśmy bezbronni. W każdej gminie wiejskiej są przeszkolone drużyny lustracyjne oraz grupy z ciężkimi aparaturami konnymi i lekkimi plecakowymi, za pomocą których tępi się chemikaliami stonkę. Nie zaskoczyły nas awanturnicze próby amerykańskie - atak odeprzemy”.

Dwa miesiące aresztu

Następnego dnia prasa informowała o dalszych nalotach samolotów z żukami z Kolorado. W woj. szczecińskiem widziano ponoć olbrzymie ilości szkodników znoszone przez wiatr do morza, jednak większość przeżyła i rozpoczęła atak na pobliskie pola upraw.

<!** Image 6 align=right alt="Image 161996" sub="Stonkę zalecano zbierać do szklanych naczyń wypełnionych naftą">W Kujawsko-Pomorskiem również rozpoczęto organizację grup poszukiwaczy. „W lustracjach obowiązani są wziąć udział wszyscy rolnicy, użytkownicy gruntów, działek, ogródków działkowych i przydomowych - informowano. - Rozpoczęcie każdorazowej lustracji poprzedzone będzie ogłoszeniem. Uchylanie się od tego obowiązku podlegać będzie karze do dwóch miesięcy aresztu względnie grzywny do 150000 zł”.

10 czerwca „Gazeta Pomorska” z dumą mogła poinformować, że „W wyniku dwutygodniowej akcji zwalczania, popartej przez szerokie rzesze społeczeństwa, inwazja na woj. szczecińskie została zahamowana. Ze specjalnych samolotów opylono azotoxem pas nadmorski długości około 100 km. W pasie tym, na plaży, zebrano razem ponad 7 tys. okazów stonki. W województwie w akcji bierze obecnie udział 10 tys. osób”.

Na początku lipca sprawa odżyła.

Rząd NRD przesłał do Moskwy sprawozdanie nadzwyczajnej komisji, której dochodzenie potwierdziło fakty zrzutu wielkiej ilości stonki przez samoloty amerykańskie. Działania podejmowane z premedytacją, o charakterze zbrodniczym nastąpiły rzekomo od 22 maja do 7 czerwca na bardzo rozległym terenie. W tej sytuacji rząd ZSRR, jak napisano w nocie, domaga się pociągnięcia winnych do odpowiedzialności i oczekuje podjęcia kroków zapobiegających powtarzaniu się nalotów.

<!** Image 7 align=left alt="Image 161996" sub="Ten plakat trafił nawet jako etykietka na pudełka z zapałkami">Drobny żuczek jednak za nic miał sobie wielką politykę. Teraz ruszył w innym kierunku.

Atak od południa

11 lipca 1950 r. znów w polskiej prasie pojawiły się wielkie tytuły: „Nowa zbrodnicza prowokacja imperialistów. Samoloty amerykańskie zrzuciły stonkę ziemniaczaną na terytorium CSR. Nota protestacyjna Czechosłowacji do rządu USA”.

Jak informowano: „W ciągu ostatnich dni w okręgach graniczących z amerykańską strefą okupacyjną pojawiła się stonka. To okolice, w których nie ma warunków do naturalnego jej istnienia. W Sokolovie widziano ją na ulicach, w okolicach Czeskich Budziejowic na dachach domów, a we wsi Hranice w połamanych flaszkach, w których została zrzucona. W wielu innych miejscowościach znaleziono małe pudełka pełne stonki. To dowody, że nie pojawiła się w sposób naturalny. Ponieważ coraz więcej amerykańskich samolotów przekracza ostatnio przestrzeń powietrzną CSR, wiadomo, skąd się wzięła. To akt sabotażu, mający zagrozić pokojowym wysiłkom ludności w dziele odbudowy kraju”.

Tymczasem w Polsce ludzie ze słoikami pełnymi martwych owadów zwanych po czesku „bramborova mandelinka” ustawiali się w kolejkach do urzędów wojewódzkich po premie. Szybko im jednak mimy rzedły, gdy dowiadywali się, że zmieniono zasady. Dziesięć tysięcy złotych wypłacano tylko pierwszemu znalazcy na terenie powiatu, po pięć tysięcy - dwóm kolejnym. Pozostali mogli się objeść... stonką.

<!** Image 8 align=right alt="Image 162002" sub="W rywalizacji: kto więcej zbierze, uczestniczyły dzieci ze szkół">Mimo to zmasowana akcja obywatelska przyniosła wartościowe rezultaty. Jesienią 1950 r. zebrano w Polsce około 20 proc. więcej ziemniaków niż rok wcześniej.

Był to jednak dopiero początek wielkich zmagań ze szkodnikiem w tej części Europy. W 1952 r. np. woj. bydgoskie określono jako strefę zaporową dla wędrówki stonki z zachodu na wschód. W regionie założono 2300 poletek chwytnych z roszczonych ziemniaków (pułapka na stonkę). Do zwalczania chrząszcza użyto 1290 rozpylaczy ręcznych, 45 konno-maszynowych i 420 ton środków chemicznych. Rok później propaganda uderzyła w najostrzejsze tony: „Każdy, kto lekceważy zwalczanie stonki jest szkodnikiem! Każdy, kto zaniedbuje zwalczanie, jest wrogiem! Każdy, kto uchyla się od poszukiwań, powinien być karany!” - straszyła prasa. A rolnicy wzorem socjalistycznych przodowników prasy podjęli współzawodnictwo w zbieraniu stonki.

<!** Image 9 align=left alt="Image 162002" sub="Opylanie pól było jedynym skutecznym środkiem walki">Choć już nigdy więcej nie powtarzano bajki o zrzucaniu żuczków na spadochronach, jeszcze w latach 60. propagowano, oprócz zwalczania stonki środkami chemicznymi, głównie DDT, masowe zbieranie owadów i larw przez uczniów wszystkich typów szkół.

Do dziś do walki ze stonką używa się połowy wszystkich stosowanych na naszych polach środków ochrony roślin.

Fakty

Stonka w Europie

Żuk z Kolorado około 1870 r. dotarł na pokładach statków przewożących żywność do Europy, gdzie początkowo radykalnie go zwalczano, oblewając naftą i podpalając zaatakowane uprawy ziemniaków.

W Polsce po raz pierwszy odnotowano stonkę ziemniaczną na Suwalszczyźnie w 1880 roku.

Po I wojnie światowej stonka pojawiła się w okolicach Bordeaux we Francji, a po upływie roku opanowała dużą część terytorium tego kraju. Z końcem lat 30. XX wieku opanowała teren Niemiec, a w czasie II wojny, jak i po jej po zakończeniu rozprzestrzeniła się na obszarze Polski i następnie w innych krajach Europy środkowej.

Po II wojnie światowej Związek Radziecki wielokrotnie oskarżał Stany Zjednoczone o próby zniszczenia radzieckiego rolnictwa nie tylko za pomocą stonki. Jak stwierdzono, już w 1942 roku w wojennych transportach żywności do Murmańska „podrzucono” szkodniki mączne i zbożowe. W 1944 roku do Władywostoku trafiły „sztucznie wyhodowane” szkodniki winorośli i cytrusów, a w 1946 roku do Odessy w ramach dostaw żywności z UNRRA - szkodniki fasoli.

Warto wiedzieć

Szkodnik w literaturze

W 1950 r. Tadeusz Borowski, autor oświęcimskich opowiadań obozowych, w artykule „Pierwszy dzień wojny w Korei” z powagą dowodził, że Amerykanie dopuszczają się dywersyjnych zrzutów stonki na wschodnioniemieckie pola. Polska Kronika Filmowa poświęciła temu tematowi wydanie 25/50. Andrzej Łapicki czytał wówczas: „Postępowa opinia całego świata należycie oceniła zbrodnię lotników amerykańskich, którzy zrzucili ogromne ilości stonki ziemniaczanej na pola NRD. Wskutek burzy i wiatru stonka przedostała się na terytorium Polski. Jest nie tylko żarłoczna, ale również niesłychanie płodna. W okresie 18 miesięcy jedna samica daje początek kilku miliardom nowych szkodników”.

Już jesienią ukazała się książeczka dla dzieci pt. „Stonka z Colorado - kolorowy dywersant” Ireny Ruszkowskiej. Rok później Jan Brzechwa napisał wierszem dydaktyczną opowieść pt. „Stonka i Bronka”, która ukazała się z ilustracjami Jana Marcina Szancera. Można było tam przeczytać takie rymowanki: „Wyjdą znów szkodniki znane / niszczyć pola ziemniaczane, / a i wróg jest zawsze gotów / zrzucać stonki z samolotów”. Na łamach pisma dla dzieci „Świerszczyk” z lat 50. znaleźć można wiele wierszy i opowiadań, propagujących zwalczanie szkodnika przez najmłodszych.

„Pasiasty dywersant” doczekał się także zainteresowania ze strony najwyższych czynników państwowych. 18.01.1953 r.rząd PRL podjął uchwałę w sprawie „walki społeczeństwa ze stonką ziemniaczaną”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska