Jak toruńscy samorządowcy walczą ze skutkami pandemii? Czy przekażą część diet na walkę z wirusem?

W lutym, gdy koronawirus był jeszcze od Polski daleko, Rada Miasta Torunia podjęła decyzję o podwyżce diet. Jest to pierwsza podwyżka od kilkunastu lat, jednak wchodzi w życie w momencie, gdy w związku z pandemią wszyscy, w tym również miasto, zaciskają pasa. Sprawa budzi emocje, a oliwy do ognia dolali jeszcze radni klubu Prawa i Sprawiedliwości proponując, aby w ramach oszczędności ograniczyć budżet obywatelski.

Nie była to zbyt trafna decyzja. Po pierwsze, obowiązek realizowania budżetu obywatelskiego oraz zasady jego finansowania, reguluje ustawa sejmowa, samorząd nie może więc ot tak sobie z tego zrezygnować z budżetu czy zmienić kwot. Poza tym wiele komentarzy, jakie się po tej decyzji pojawiły na forach, można sprowadzić do krótkiego stwierdzenia: jeżeli radni chcą oszczędzać w taki sposób, niech zaczną od siebie. Jak się dowiedzieliśmy, takie rozmowy rzeczywiście się toczą. Dotyczą może nie tyle rezygnacji z podwyżek, ale przekazania tych dodatkowych pieniędzy na walkę z chorobą.

- Prosiłem, żeby radni, korzystając ze swoich możliwości, pomagali w zbieraniu pieniędzy – mówi Marcin Czyżniewski, przewodniczący RMT. - Dzięki różnym kontaktom udało mi się zdobyć sześć tysięcy złotych na materiały do szycia maseczek.
- Każdy z nas pomaga we własnym zakresie, z tego co widzę, w większości przypadków nie informując o tym – mówi Wojciech Klabun, przewodniczący klubu radnych PiS w Radzie Miasta Torunia.

Jego klubowy kolega, Dariusz Mądrzejewski przekazał swoją dietę Specjalistycznemu Szpitalowi Miejskiemu. Przedstawicielki i przedstawiciele najliczniejszego w toruńskiej radzie klubu Koalicji Obywatelskiej zorganizowali natomiast między sobą zbiórkę, dzięki której udało się kupić niemal półtora tysiąca maseczek.

Tyle radni, a prezydent i jego zastępcy? Zapytaliśmy o to podczas piątkowej wideokonferencji.
- Ja jeszcze takiej decyzji nie podjąłem, pewnie takie zastanowienie jest przede mną – odpowiedział prezydent Michał Zaleski. - Moich współpracowników nie pytałem, deklaracji takich nie miałem.