Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak wygląda praca detektywa? "Każdy wozi w samochodzie walizkę"

Sara Watrak
Sara Watrak
- To nie jest tylko praca. Można powiedzieć, że to powołanie – mówi Grzegorz Zemke, były wojskowy, który ma za sobą misję w Afganistanie, a od 2015 roku spełnia się jako detektyw. Nam zdradza tajniki swojego zawodu.
- To nie jest tylko praca. Można powiedzieć, że to powołanie – mówi Grzegorz Zemke, były wojskowy, który ma za sobą misję w Afganistanie, a od 2015 roku spełnia się jako detektyw. Nam zdradza tajniki swojego zawodu. Grzegorz Olkowski
- To nie jest tylko praca. Można powiedzieć, że to powołanie – mówi Grzegorz Zemke, były wojskowy, który ma za sobą misję w Afganistanie, a od 2015 roku spełnia się jako detektyw. Nam zdradza tajniki swojego zawodu.

Smaki Kujaw i Pomorza - sezon 4 odcinek 12

od 16 lat

Czy każdy może zostać detektywem?

Z formalnego punktu widzenia wystarczy ukończyć kurs 50-godzinny, wówczas otrzymuje się licencję. Na pewno jednak trzeba się dokształcić w zakresie kodeksu postępowania karnego, cywilnego, bo te kursy są podstawowe i jeśli ktoś chce sumiennie wykonywać obowiązki, nie może bazować tylko na tym. Trzeba tę wiedzę bardzo poszerzyć.

A jakim trzeba być człowiekiem, by zostać detektywem?

Ten zawód wymaga predyspozycji, które na ogół w pracy cywilnej nie są mile widziane i potrzebne. Trzeba być trochę manipulantem, trochę kłamcą, ciekawskim, wścibskim, bezczelnym. Pozyskujemy informacje w różny sposób. Czasami trzeba kogoś zmanipulować albo sprowokować do pewnego rodzaju sytuacji czy zachowań. Niestety detektyw nie może wyciągnąć licencji, jak to robi policjant, nie może okazać legitymacji. Trzeba mieć to coś w sobie, co pozwoli na pozyskanie tych informacji. Niektórzy mają to coś w sobie od razu, niektórzy muszą się tego nauczyć, a niektórzy nigdy się tego nie nauczą.
Poza tym trzeba wykazywać się dużą empatią, zrozumieniem, nie można tego traktować szablonowo. Jeśli ktoś chce zostać detektywem tylko po to, by zarabiać pieniądze, to muszę go rozczarować, bo to nie jest łatwy kawałek chleba. Stąd wiele detektywów otwiera działalność i zaraz ją kończy.

Z czym najczęściej zgłaszają się klienci?

60 proc. naszych działań to zbieranie materiału do spraw rozwodowych, ale nie chodzi tylko o zdradę, lecz także o przemoc fizyczną, psychiczną, wyprowadzanie pieniędzy, hazard. Pozostałe sprawy dotyczącą ukrywania majątku, niepłacenia alimentów - gros mężczyzn uchyla się od płacenia alimentów. Uciekają od tego na różne sposoby, twierdzą, że nie pracują, że nie osiągają dochodów, a okazuje się, że pracują na lewo albo wykazują minimalny dochód. Ostatnio bardzo nagminne są sprawy dotyczące utrudniania kontaktu z dziećmi. Miałem taką sprawę. Pani bardzo nie chciała dawać dziecka na weekendy i w ciągu tygodnia, a panu bardzo na tym zależało, chciał się z nim widzieć. Przez trzy miesiące prowadziliśmy czynności i zebraliśmy materiał. Okazało się, że pani bardzo naciąga prawo, łącznie z wystawianiem przez znajomego lekarza zaświadczeń lekarskich z informacją, że dziecko było w tym czasie chore. My tymczasem mieliśmy materiał, że dziecko biegało, pojechało z mamą na grilla do babci.

Czym jeszcze się zajmujecie?

Zakres jest naprawdę szeroki. Ustalanie danych, ustalanie miejsc zamieszkania, miejsc pracy, wykrywanie podsłuchów, GPS-ów w aucie, oznaczanie pieniędzy proszkiem UV, gdy giną z domu.

Czy zgłaszają się do Pana tylko osoby z Torunia?

Mam klientów z całej Polski, jeżdżę po całej Europie, oprócz Wielkiej Brytanii. To wynik migracji Polaków. Chcą się dowiadywać różnych rzeczy. Każdy detektyw, pewnie nie tylko ja, wozi w samochodzie walizkę, w której ma zapakowaną bieliznę, ubrania na przebranie, środki higieny. Nigdy nie wiemy, kiedy wrócimy. Jedziemy za kimś i okazuje się, że ta osoba miała być w Warszawie, a przekracza granicę. Ale 70 proc. wszystkich zleceń mamy z Torunia i okolic. Każdy czuje się na własnym terenie najlepiej.

Te wyjazdy muszą być męczące…

Wbrew pozorom jest to bardzo wyczerpująca praca, przede wszystkim fizycznie. Większość czasu spędza się w pojazdach, czy jeżdżąc, czy siedząc na obserwacjach. Wydawać by się mogło: cóż takiego siedzieć w samochodzie? Na ogół siedzi się w samochodach, które mają przyciemnione szyby. Latem jest to duże wyzwanie. Nie mówiąc o czynnościach fizjologicznych. Samo to, że nie można tego auta otworzyć, wysiąść, rozprostować nóg. Zimą nie można włączyć ogrzewania, bo będzie pracował silnik. Ale największą męczarnią jest wpatrywanie się w jedno miejsce. Czasami jest tak, że z trzech dni obserwacji mamy 10-sekundowy film, bo okaże, że ktoś wyjdzie raz na balkon czy pojawi się raz w oknie. Poza tym najwięcej zleceń jest w weekendy. Weekendy są zdradogenne.

Ale mimo trudów tej pracy detektywów jest coraz więcej.

Branża się rozwija. Jak zaczynałem swoją działalność, to w Toruniu były cztery agencje, łącznie z moją. Dziś znacznie więcej. Ale sporo jest też wolnych strzelców, przed którymi przestrzegam. Usługi są dużo tańsze, bo o ile średnia stawka za godzinę pracy detektywa, to 150-200 zł lub za dzień 1200-1500 zł, o tyle taki pan, często bez licencji, bierze 50 zł za godzinę albo 200-300 zł za cały dzień obserwacji. Niestety, ten materiał nie może być wykorzystany w sądzie, bo osoba zdobyła go w sposób nielegalny. Taka osoba nie będzie zeznawać.

Czy ta praca jest niebezpieczna?

Bardzo niebezpieczna. Jeździmy samochodem, musimy się liczyć z wypadkami. Można też spaść z dachu albo z drzewa. Ale abstrahując od tego. Na rozprawie zwykle nie jest winny niepowodzenia mąż, który zdradza żonę, nie jest winny adwokat, który przygotował cały materiał, nie jest winna osoba, która nas wynajęła, nie jest winny sąd, który orzekł, ale jesteśmy winni my, jako detektywi, ponieważ my dostarczymy tego najważniejszego materiału, dzięki któremu osoba przegra sprawę. Wiąże się to z różnymi nieprzyjemnościami, od niszczenia auta, przez groźby karalne. Jest to ryzyko wliczone w zawód. Ja jestem byłym żołnierzem, byłem na misji w Afganistanie. Każdy z detektywów ma jakieś zaplecze, to nie są cywile. Trzeba się liczyć z ryzykiem. Stąd też są koszty. Klienci myślą, dlaczego takie duże koszty. A ludzie potrafią się mścić. Ryzyko to nasze trzecie imię. A drugie to cierpliwość.

Grzegorz Zemke jest właścicielem Biura Usług Detektywistycznych "No Secrets".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska