Martynka dostała od Świętego Mikołaja farbki, Krystian w swojej paczce znalazł puzzle. Czterolatek zarzeka się, że był grzeczny w tym roku, więc zasłużył na prezent pod choinką w Wigilię. - Chciałbym dostać duży samochód - mówi chłopiec z błyskiem w oku.
Najmłodsi spośród 89 wychowanków toruńskich placówek pod choinkę chcieliby dostać głównie zabawki. Starsi mają inne marzenia. - Chciałabym mieć rodzinę, kogoś bliskiego - mówi bez zastanowienia Ania. Skończyła właśnie 16 lat. Uczy się w liceum, chce pójść na studia, zostać geologiem albo psychologiem. Jeszcze kilka lat temu jej marzenie byłoby prawie niemożliwe do zrealizowania.
Wychowankom domów dziecka niełatwo jest wejść w dorosłość. Pozbawieni wsparcia rodziców często nie mogą sobie pozwolić na podjęcie studiów. Dlatego w toruńskich placówkach najpierw powstała grupa usamodzielnienia, która w ubiegłym roku została przekształcona w rodzinny dom dziecka prowadzony przez Lecha i Marzennę Gulewskich. Obecnie opiekują się ośmiorgiem podopiecznych. Ci mogą zostać w domu, pod warunkiem kontynuowania nauki, do 26. roku życia.
- Agnieszka studiuje, chłopaki uczą się w technikach i szkołach zawodowych - mówi z dumą Lech Gulewski, nazywany przez podopiecznych „wujkiem”. - Wiele z tych dzieciaków wyszło u nas na prostą. Przy łamaniu opłatkiem będę życzył im, żeby wytrwali na tym kursie.
Wigilia przy Grudziądzkiej, gdzie znajduje się rodzinny dom dziecka, będzie bardzo tradycyjna: z dwunastoma potrawami, choinką i siankiem pod obrusem. Zabraknie tylko czekania na pierwszą gwiazdkę.
- Świętować zaczniemy wcześnie, o 16, ze względu na te dzieci, które chcą spędzić Wilię w swoich domach rodzinnych - mówi pan Lech.
Część wychowanków domów dziecka na święta pojedzie do rodzin swoich i tych, które przygotowują się do adopcji lub nie mogą sobie na nią pozwolić w pełnym wymiarze. - Nie jest tak, że „wypożyczamy” dziecko na święta - komentuje Anna Czeczko-Durlak, dyrektor Centrum Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych „Młody Las”.
- Dzieci trafiają na święta do rodzin, które odwiedzają je przez cały rok, zabierają na wycieczki, wspierają naszych podopiecznych i są im dobrze znani.
Dla Anny Czeczko-Durlak to był przełomowy rok. Od września prowadzonemu przez nią Centrum Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych podlegają wszystkie tego typu jednostki w Toruniu. Odpowiedzialność jest duża, potrzeby jeszcze większe.
- Co chciałoby otrzymać Centrum od Świętego Mikołaja? Najchętniej nowy dom dla wszystkich samotnych dzieci, a tam, gdzie to możliwe: powrót do rodzin - mówi dyrektor. - Z potrzeb materialnych najważniejszy jest teraz nowy samochód: dzieci trzeba zawieźć do szkoły czy do lekarza.
Anna Czeczko-Durlak, pracownicy i opiekunowie w toruńskich domach dziecka starają się, żeby święta w ich ośrodkach jak najbardziej przypominały te domowe, ale jak mówią: przy dzieleniu się opłatkiem i tak najczęściej powtarza się jedno życzenie - „domu i rodziny”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?